35. Ostatnia podróż

55 5 88
                                    

     – Szet-ram'de – powiedział staruszek, utwierdzając jedynie Omanati w słuszności jej domysłów. Zacisnęła dłonie na kompresie, wyrzymając z niego wodę. Wiedziała, że przeszłości nie zmieni, ale mimo to wściekała się i było jej wstyd, że tyle osób poświęcono, by jej pokolenie mogło się pławić w luksusie.

Matka, ciotki, i Paya jeden wie, kto jeszcze o tym wiedział? Wszyscy byli współwinni tej okropnej zbrodni.  Bo była okropna. Jakim trzeba być zwyrodnialcem, żeby porzucić kogoś w takim miejscu? Omanati miała nadzieję, że sprawiedliwość Wielkiego Paya dosięgła wszystkich zamieszanych w ten proceder, jeśli nie w tym to w kolejnym  życiu.

Szet zadrżał. Położyła więc kompres na jego czole i już się więcej nie odezwała. Nie chciała go męczyć, już i tak nie wyglądał najlepiej.

Trzeciego dnia zdała sobie sprawę, że może zostać tu sama, zdana jedynie na własne umiejętności i zapasy, które przez wszystkie te lata zgromadził Szet-ram'de. Nie wiedziała, ile ich było i na jak długo wystarczą?

Wizja samotności i śmierci głodowej coraz częściej ją nawiedzała. Myślała o tym, jakie procesy zachodzą wtedy w organizmie i już teraz czuła się, jakby jej ciało zjadało się od środka. Gdy wyciągnęła dłonie przed siebie, drżały i nie mogła tego powstrzymać. Gdy wykonywała nawet niewielki wysiłek, brakowało jej tchu, musiała wówczas przystanąć, pochylić się i przeczekać, by nie stracić przytomności. Była w kiepskim stanie i wiedziała o tym.

Czwartego dnia Szet-ram'de umarł, jego świszczący oddech ustał i wewnątrz pieca zapanowała przeraźliwa cisza.

Omanati siedziała na swym posłaniu i wpatrywała się w niego, nie miała odwagi by podejść i sprawdzić, ale wiedziała, że starzec był martwy.

Myśli kłębiły się w jej głowie, żołądek ściskał nieznany dotąd ból.

Co jeśli skończy jak on? Szalona? Samotna? Nie. Nie jak on. On nie był sam, w ostatnich chwilach miał towarzystwo, kogoś, kto podał mu choć tę parę kropli wody. Ale ona? Ona jest tu sama. Nie ma nikogo, kto wspomógłby ją w trudnych chwilach. Nikogo. Jest sama. Zupełnie sama.

Łzy napłynęły do oczu, szloch wypełnił gardło. Ale było już za późno, zbyt późno by żałować tego, czego się nie zrobiło i tego, czego zmienić już nie można było.

Położyła się na posłaniu i leżała tak, czekając, sama nie wiedziała na co? Może na śmierć lub cud? Któreś z tych dwóch w końcu nadejdzie.

Leżała tak długo, aż zaczęły ją boleć plecy. Odwracanie się na bok nic nie dawało. Musiała wstać i żyć lub popełnić samobójstwo, ale na to nie miała odwagi, jeszcze nie teraz.

Z trudem wywlekła ciało Szeta z pieca i zaciągnęła je tak daleko, jak zdołała. Narzuciła na nie skrawki złomu i tak zostawiła. Wiedziała, że powinna odprawić rytuały, ale nie czuła się na siłach. Było jeszcze tyle do zrobienia, musiała przecież przejrzeć wszystkie kontenerki i sprawdzić, ile ma zapasów.

Wróciła do pieca i zabrała się za przeglądanie pudeł, to co znalazła, układała w stosy. Posortowawszy pozostały prowiant, podzieliła go na porcje. Liczyła na to, że będzie tego znacznie więcej, ale prawda była taka, że Szet nie musiał oszczędzać. Prowiant przybywał do niego zawsze z kolejną dostawą. Choć przecież on nie mógł być pewny, że będzie tak zawsze. Może miał miejsce, w którym chował nadwyżki? Może gdzieś w pobliżu pieca? Albo tam, gdzie z barek zsypywano złom? Nie chciała w tej chwili myśleć o nieuniknionym, każda szansa na przetrwanie, a nawet jej cień, dawała nadzieję.

Nadzieja. Ile czasu musi minąć, by żywa, myśląca istota porzuciła ją? Dni, tygodnie, miesiące, lata? A może nie porzuca jej nigdy? Może nadzieja tli się zawsze gdzieś nie dnie umysłu i czeka na okazję, by zapłonąć i zmusić ciało do działania. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 05, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Predator: Zdrada (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz