ROZDZIAŁ 1 - AKCJA MARCHEWKA

84 4 0
                                    

Zadzwonił dzwonek na lekcję. Wszyscy uczniowie pobledli na samą myśl o geografii. Każdy wiedział, co kogo czeka. Jednak w duszy wiele śmieszków cieszyło się ze względu na odwalowany żart. Inni zapomnieli o tym już bardzo dawno. Na ich twarzach widniał cień przerażenia i bezwzględnego strachu.
W końcu minęło dziesięć minut odliczanych przez prymusa Fabiana. Czyżby konfidentka nie przyszła na lekcję? Uczniowie byli z tego zadowoleni, oddychali z wielką ulgą z tego powodu. Jednak ja nie byłam tego tak pewna jak oni. W końcu minęło kolejne dziesięć minut. Coś się już musiało stać.
Nagle pewny siebie Artur Stolarski wyszedł z ławki. Był wesoły i podjarany, że ominie go ta lekcja. Po chwili nabrał takiej swobody, że coś złego się z nim podziało i zaczął zachowywać się jak dureń, wywołując u reszty klasy śmiech. Oczywiście dołączyło do niego sporo osób i każdy zaczął robić z siebie kompletnego głupka, a ja tylko patrzyłam na nich jak na świrów.

Nagle, ktoś z ogromnym impetem otworzył drzwi. Wszyscy odwrócili się gwałtownie za siebie i ujżeli twarz nieprzyjemnej baby i szybko pobiegli na swoje miejsca. Nastała cisza.

- Każdy kto nie był na swoim miejscu ma wstać - powiedziała spokojnie i położyła torbę na swoim biurku.

Z krzeseł powstało kilkanaście uczniów. Na szczęście w tym NIE ja.

- No proszę, jednak jest was dużo - rzekła, nadal mając spokojny ton głosu - Do mojego gabinetu! Macie tam czekać aż do przerwy! - warknęła, aż wszyscy podskoczyli z przerażenia.

Skazańcy wyszli z sali. Nie mieli już tak wesołych min jak wcześniej. Zostałam tylko ja i pięcioro innych uczniów. Zapowiadała się niezła lekcja, jeśli było nas tak mało. Uwieżcie mi.

- Dobrze, teraz się trochę popytamy - mruknęła stanowczo nauczycielka - Macie tylko trzy oceny z odpowiedzi. Poproszę numer...8.

Kurde, czwarty raz w tym tygodniu? Uwzięła się na mnie.
Spokojnie podniosłam się z ławki, by nie poznać po sobie, że mam ochotę wydłużać jej oczy. Patrzyłam głęboko w oczy zadowolonej dyrektorki z tego, że dostanę kolejną pałę.

- Przepraszam bardzo, ale czy pozwoliłam Ci wstać lub zrobić jakikolwiek ruch? - zapytała ironicznie, zabijając mnie wzrokiem - No, ale dobrze Wioletto, oblicz za pomocą mapy w skali 1:4000000 ile trzeba zrobić kilometrów z Katowic do Nowego Sącza jeśli wiesz, że samochód porusza się z prędkością 52 km/h? - rozkazała dyrektorka zakładając jedną rękę na drugą i krążąc wokoło mojej ławki. (PS: Nie wiem jakie są zadania na geografii, więc jakieś wymyśliłam xd)
Dobrze wiedziałam jak rozwiązać to zadanie, ale na lekcji geografii na myślenie mamy określony czas w postaci trzech sekund. A jak robię coś szybko to idzie mi FATALNIE.

- To będzie... jeśli m-mapa jest w skali 1:4000000 t-to - jakałam się, skubiąc paznokcie u dążących rąk.

- Widzę, że kolejny raz nie umiesz. Nawet nie musisz zaczynać. Siadaj, jedynka - powiedziała z zadowoleniem, a ja tylko rzuciłam jej krzywe spojżenie, będąc wściekła. Musiała to zauważyć, bo to odwzajemniła...

Kobieta popytała jeszcze innych uczniów (oczywiście wstawiła im jedynki) i tak do połowy lekcji. Prymus Fabian ciągle mnie zaczepiał, bo siedzę z nim w ławce.

- Jak myślisz, jaką minę będzie mieć nauczycielka, jeśli będzie pisać tą kredą? Moim zdaniem będzie to zabawne. Obiczałem jej reakcję przez całą lekcję. Wkrótce sprawdzą się efekty mojej pracy...mam nadzieję - mówił Fabian z niezwykle entuzjastycznym głosem - Trzeba przygotować już telefony do nagrywania. Nie ma ani chwili do stracenia! - syczał prymus wymachując dziwnie rękoma.

- Możesz choć chwilę być cicho? - zapytałam ironicznie - Jak chcesz się dowiedzieć co będzie dalej, lepiej trzymaj buzię na kłódkę.

Lekcja mijała jak zwykle. Ciągle tylko czekałam na ten moment, kiedy konfidentka zacznie pisać kredą. Nie tylko ja byłam tego ciekawa. Cała nasza szóstka miała oczy skierowane w kierunku białej marchewki.
Nagle zadzwonił dzwonek, potem drugi. Jak ten czas zleciał tak szybko? Czterdzieści pięć minut i nic? W sumie to dwadzieścia pięć, bo z dwadzieścia się na pewno spóźniła, ale żadnego pisania kredą?

Po wyjściu konfidenta jeden z pozostałych uczniów - Dawid Woźniak chciał zabrać niezwykłą kredę i zostawić ją na kolejną goegrafię lecz do klasy wpadł profesor Hudedzki. Cała szkoła zna go, że zaczyna prowadzić lekcję polskiego od razu po przyjściu do sali, czyli na przerwie.

- Witajcie drodzy uczniowie, coś was jest mało...nieważne. Dziś porozmawiamy o częściach zdania - powiedział z podeksytowaniem - Fabianie, powiedz no mi jakie znasz części zdania? - spytał, kierując wzrok na chłopaka.

- Okolicznik, przydawka i dopełnienie panie profesorze - odpowiedział dumnie prymus - Oraz najważniejsze części zdania, czyli podmiot i orzeczenie.

- Świetnie mój drogi! - podniecił się polonista - Zapisz te wyrażenia na tablicy, chłopcze - powiedział nauczyciel.
Fabian nagle pobladł ze strachu. Pewnie pomyślał o kredzie. Drżał na samą myśl o tym. Stanął jak słup i nie miał zamiaru się ruszyć, choć widać, że się trochę wahał. Zamyślił się niepewnie i ani drgnął.

- Fabianie... - przerwał wreszcie niezreczną ciszę Hudedzki - Fabianie, proszę Cię podejdź do tablicy i zapisz części zdania - mówił nauczyciel.

- P-proszę p-pana j-j-ja nie... nie mogę - jąkał się prymus, wiedząc, że profesor nie znosi żartów i będzie miał nieźle przewalone u niego.

- Albo podejdziesz do tablicy i to zapiszesz albo wpiszę i uwagę, jedynkę i zadzwonię do twoich rodziców! - rozdarł się Hudedzki, uderzając pięścią o drewniane biórko. Skrzywił się troszkę, po wykonaniu tej czynności z bólu.
Fabian nieśmiało podszedł do wskazanego przez polonistę miejsca. Ze strachem przyglądał się białej marchewce, która budziła w nim ogromny lęk.
Nagle prymus sięgnął po warzywo i niepostrzerzenie schował je sobie do kieszeni knując jakiś plan, gdy nauczyciel nie patrzył.

- Nie ma kredy psze Pana - jęknął Fabian z zadowoleniem - Mogę pójść? - zapytał będąc dumny ze swojego przekrętu.

- Takie rzeczy załatwia się na przerwie! - skomentował polonista - Idź, idź młody człowieku i w końcu zacznijmy tę lekcję - zakomunikował, niecierpliwie czekając na ucznia.
Ulala, ale wybrnął.

Szkolna diablicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz