ROZDZIAŁ 4 - MAMY KŁOPOTY

38 3 0
                                    

Sobota rano. To dzień, w którym wszyscy czujemy, że żyjemy. Mamy mnóstwo czasu i nie trzeba się przejmować, że jutro do szkoły, bo kolejnym dniem jest niedziela.
Poprosiłam Fabiana, aby przyszedł do mnie do domu, ponieważ musimy razem zrobić prezentację z geografii, którą zadała nam konfidentka na temat nawet nie wiem czego, bo dyra nic nie umie wytłumaczyć, ale prymus dobrze się w tym orientuje. Miał mnie odwiedzić około godziny 10.00 lub 11.00.
Obudziłam się i od razu nałożyłam na siebie ubrania, jakie przygotowałam sobie w piątek wieczorem, aby dziś przed ,,spotkaniem,, już nie szukać po całej szafie. Zaczesałam swoje blond włosy w wysoki kucyk, a następnie zrobiłam z niego małego koczka. Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół zjeść śniadanie.

- Cześć mamo - powitałam ją.

- Witaj kochanie - odpowiedziała, całując mnie w policzek - Co ty taka wysrojona? - zapytała - Ktoś przychodzi do Ciebie? Jakiś chłopak? - dopytywała się.

- To tylko kolega. Fabian. Pewnie go nie znasz, bo nic Ci o nim nie opowiadałam. Mamy do zrobienia przezentację. - wytĺumaczyłam.

- Widzę, że Ci się podoba - stwierdziła mama.

- (Plunęlam wodą, którą miałam w ustach) C-co? - zająkałam się, wycierając buzię - Może zmienimy temat, jestem głodna...- powiedziałam. Ja i Fabian?! Zaraz zemdleję...

- Śniadanie jest na stole - rzekła mama wskazując na blat.
Szybko zjadłam kanapki, by już nie zaczynać tej dyskusji o Fabianie i, że mi się niby podoba. Skąd w ogóle taki pomysł? Czy my w ogóle do siebie pasujemy? Czy my moglibyśmy kiedykolwiek być razem? W sumie...Nie! To szaleństwo...!
Kiedy skończyłam jeść zmierzałam w kierunku schodów.

- Gdyby potrzebowała rad sercowych skarbie, to możesz na mnie liczyć - zaproponowała mama, chichocząc.

- Eee, nie dzięki chyba mi się nie przydadzą...- odrzuciłam propozycję i wbiegłam na górę.

Minęła godzina 11.00. Dlaczego Fabian nadal nie przyszedł? Zadzwonię do niego. Szybko sięgnęłam po telefon, leżący na komodzie i wybrałam właściwy numer. Nie odebrał. Zadzwoniłam kolejny raz i kolejny. Ciągle nic.
Napisałam nawet do niego kilka SMS-ów, bo...martwiłam się o niego. Nikt nie odpisał. Pomyślałam, że może pewnie zaraz przyjdzie i rzuciłam komórkę na łóżko, na którym się od razu położyłam.
Nagle zadzwonił mój telefon. Dzwonił do mnie jakiś obcy numer. Mimo lekkiego strachu odebrałam połączenie. To mama Fabiana. Od razu poznałam jej głos.

- Wiolu, czy mój syn jest u Ciebie? - zapytała się troskliwie.

- Nie, nie ma go - poinformowałam - Sama nawet jestem zdziwiona - stwierdziłam.

- Jak to nie ma?! Mówił mi przecież, że idzie do Ciebie! - krzyknęła do słuchawki - To gdzie on jest? - znów zapytała niespodziewanie.

- Nie wiem, myślałam, że jest jeszcze w domu i zaraz do mnie przyjdzie...- wymamrotałam - Umówiliśmy się na godzinę 10.00 lub 11.00, a jest już prawie 12.00 - wytłumaczyłam spokojnie.

- A jeśli ten drań go napadł znowu? - powiedziała z wielkim strachem i rozłączyła się, kiedy miałam zapytać o tego kolesia, o którym mówiła.
Zadzwoniłam jeszcze raz pod jej numer. Nie odebrała. Kurde, czemu musiała się rozłączyć w takim momencie? Muszę iść i poszukać Fabiana. A jeśli stanie mu się jakaś krzywda? Ten prymus ma dziwne pomysły i trzeba powstrzymać go, przed zrobieniem jakiegoś głupstwa, a ja właśnie to robię.
Wyszłam z domu jak najprędzej. Szybko zbiegłam z kilku schodków i znalazłam się na dworze. Porozglądałam się trochę i pobiegłam na uliczkę, na której mieszkał Fabian. Nie było go nigdzie. Przeszłam przez pasy na drugą stronę i zmierzałam w stronę parku. Spostrzetłam go za drzewem. Stał tam z jakimś obcym mi mężczyzną. Może to ten facet, o którym mówiła jego matka?
Koleś wyglądał jakby wyszedł z więzienia. Po prostu, wyglądał groźnie. Był o wiele wyższy o prymusa, a co dopiero ode mnie. Miał na sobie koszulę moro, czarną kamizelkę i niebieskie, podarte jeansy.
Stałam ukryta za jednym z drzew i nadal przypatrywałam się nieznajomemu. W końcu wzięłam się na odwagę i wyszłam ze swojej kryjówki, jeśli mogę ją tak nazwać. W pewnym momencie facet zaczął szarpać Fabiana za kurtkę. Bardzo mnie to przeraziło, widząc go w takim stanie. Moje nogi automatycznie zaczęły biec w ich stronę i zatrzymały się co najmniej metr od stojącego przede mną mężczyzny.

- Zostaw go! - warknęłam do niego z jak najbardziej przerażającym głosem, jaki potrafiłam z siebie wydobyć.
Nagle koleś odwrócił się do mnie. Jego twarz wygłądała jeszcze gorzej niż z tyłu. Miałam ochotę uciekać ale zostałam. Nogi się pode mną ugięly i nie mogłam nic zrobić.

- Co? Dziewczyna Cię musi bronić, bo sam nie umiesz? - krzyknął wybuchając śmiechem i popchnął Fabiana do tyłu.

- Powiedziałam zostaw to - warknęłam.

- Wiola nie przejmuj się mną! - zapewnij Fabian - Dam sobie radę - powiedział, ale ja i tak wiedziałam, że ściemnia.

- To nie jest nasze ostatnie spotkanie - wskazał na mnie i na nastolatka palcem.
Facet popatrzył się na mnie i na prymusa groźnym wzrokiem i odszedł, mrusząc coś pod nosem. Nie Wiem co go do końca zmusiło do tego, ale najważniejsze, że już go nie ma. Pierwszy raz tak bardzo się bałam.

- Fabian, kto to był? - zapytałam go

- To brat tej sprzątaczki - mruknął - Zaczepia mnie od wczoraj, kiedy dyrektorka wyrzuciła tę woźną z pracy - powiedział.

- Czego on od Ciebie chce? - zapytałam z zaciekawieniem

- Nie wiem, ale groził, że jak jego siostra nie wróci do pracy, to po nas - wymamrotał, przełykając z trudem ślinę, a ja ze zdziwienia złapałam się za głowę.

Szkolna diablicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz