ROZDZIAŁ 6 - CO SIĘ STAŁO Z ARTUREM?

32 3 0
                                    

Zza rogu uniosła się nieposkromiona pani Rozalia - nauczycielka matematyki. Jest strasznie podejżliwa i myśli, że pracuje jako szkolny detektyw, a nie jak zwykły pracownik. Zastanawiam się, czy Pani Rozalia nie pochodzi z rodziny konfidentki. Charakter mają identiko, serio.

Matematyczka podniosła jedną brew i z zaciekawieniem spoglądała na Artura Stolarskiego. Chłopak od razu zamilkł, a jego słuchacze dawno rozpłynęli się już w powietrzu. Na kilometr czułam, że będą kłopoty. Najgorsze jest to, że ta baba jest największą fanką naszej dyrektorki i broni jej w każdej możliwej sytuacji, nawet wtedy, kiedy wie, że jej idolka zawiniła.

- Stolarczyk - czy ona się kiedyś nauczy, że on ma inne nazwisko? - Do gabinetu - rzekła wściekle, wskazując palcem na jeden z pokoi - Będziesz śpiewał jak skowronek - ah ta jej poetycka dusza mnie zachwyca...
Zupełnie nie wiem czemu, ale na mojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Wcale nie zdawałam sobie sprawy z tego, że raczej powinnam współczuć Arturowi, a nie się z niego śmiać. W sumie to sam zasłużył sobie na to i szczerze mówiąc, gdyby nie jego pomysły na żarty to byłby to wzorowy uczeń jak nic. Spodziewałam się wszystkiego w akcji z tym dziennikiem, ale nie miałam na myśli TEGO.
Stałam i opierałam się o ścianę przez najbliższe pięć minut. Ta przerwa należała do tych najdłuższych ze wszystkich. No to pięknie teraz będę tu stać i nie wiadomo z jakiego powodu gapić się na sufit.
Nagle poczułam jakąś dłoń na swoim ramieniu w związku z tym podskoczyłam z przerażenia i szybko obróciłam głowę w przeciwnym kierunku i spostrzegłam Fabiana.

- Chcesz, żebym na zawał zeszła? - zapytałam ironicznie i złapałam się za serce.

- To raczej ostatnia rzecz jakiej bym chciał - zaśmiał się, a ja nie do końca wiedziałam czy też mam się śmiać. Rozmawialiśmy jeszcze trochę.
Zadzwonił dzwonek. Oboje ruszyliśmy w stronę naszej klasy. Fabian z wielkim smutkiem spoglądał na zamknięty gabinet konfidentki, w którym siedział Artur. Nie powiem, że też nie mogłam oderwać wzroku od drzwi po drugiej stronie korytarza szkolnego.

Stolarski nie przyszedł na lekcję. Zresztą Pani Rozalia też, bo akurat mieliśmy matematykę z nią. Po wolnej lekcji wszyscy oczekiwali na przyjście kolegi. Ja postanowiłam z Fabianem, że nie będę się jak głupia patrzeć w jedno miejsce, więc przeszliśmy się po szkole. Na korytarzu stał uczeń z 7c sprzedawający arkusze swoich gazet. No nareszcie zostało to wydrukowane w formie papierowej. Czekałam na to pół roku, bo niewygodnie się czyta przez telefon. Stwierdziłam, że kupię jedną sztukę, ponieważ artykuły są nawet ciekawe, a tak w ogóle to tylko dwa złote.
Zanim wróciliśmy do klasy staliśmy jeszcze na korytarzu i czytaliśmy gazetę ,,Wolne informacje szkolne poza zasięgiem nieprzyjacieli,,

- Hej! - szepnęłam, równocześnie powiadamiając do Fabiana, który stał obok o niezwykłym zdarzeniu opisanym w artykule - Zobacz, to Artur Stolarski! - wzkazałam palcem na czarno-białe zdjęcie - ,,Oto kolejna ofiara dyrektorki i Pani Rozalii! Wszyscy mówią, że kto wejdzie im w drogę, jest wyprowadzany ze szkoły i już więcej nie powraca. Kto wie czy nie będzie tak i w tym przypadku?,, - przeczytałam - Ja nie mogę! rozdarłam się - Przecież to jest straszne!

- Proszę Cię nie krzycz. To tylko artykuł - uspokajał mnie Fabian - Lepiej nie ujawniaj histerii. Jeśli jakiś nauczyciel się dowie, o tym to będzie jeszcze gorzej - powiedział - Wszyscy tu trzymają z dyrką.

- A co jeśli to prawda... - przejęłam się - Wyraźnie widać na tym zdjęciu, że Artur nie jest cały w skowronkach, a one trzymają go za ramiona i wyprowadzają...- rzekłam, wpatrując się w fotografię - Pójdę z tym do Hudedzkiego. On stoi murem za uczniami.

- Zwariowałaś?! - szturchnął mnie Fabian, cytując moje słowa - On jest chyba najbardziej za konfidentką! Wkopie nas i tyle z tego będzie - stwierdził - Skończymy jak Artur!

- Skąd to niby wiesz? - prychnęłam do niego

- Miałem kiedyś koleżankę z podstawówki - zaczął - Paulina Klimczyk. Podobno to ona zapoczątkowała pomysły ze zdemaskowaniami konfidentki - mówił, zupełnie ignorując moje pytające spojżenie - I to ona pierwsza wrzuciła do Internetu filmik jaka naprawdę jest dyrektorka - powiedział - Gdy ta kapnęła się o wyczynie dziewczyny ustabilizowała swoją reputację wśród innych nauczycieli i uczniów, a potem po prostu razem z panią Rozalią wyprowadziły ją ze szkoły - zadrżały mu usta gdy dobiegał do końca historii - Nikt jej więcej nie zobaczył.

- No dobra, czyli jaki morał tej historii? - zapytałam zakładając ramiona na piersi, próbując dodać sobie odwagi. Coś trochę podejżana ta opowieść. Pewnie wymyślił ją na poczekaniu, no ale dobra.

- Nie możemy żadnemu nauczycielowi o tym mówić. Żadnemu - podkreślił, a jego brew powędrowała w górę - Oni mogą wiedzieć co dzieje się z uczniami, którzy wpadną w sidła tych dwóch nauczycielek tylko, że nie mogą wiedzieć, że my wiemy to, co oni wiedzą.

- Przecież nie możemy siedzieć tak bezczynnie i patrzeć jak znikają nasi koledzy - stwierdziłam i zsunęłam ręcę na brzuch.

- Potem będziemy się o to martwić. Teraz chodźmy na lekcję - powiedział prymus, po usłyszeniu dzwonka na zajęcia.

Nie mogłam się skupić na lekcji. Z głowy nie wychodziły mi okropne myśli, pokazujące Artura i tą całą Paulinę Klimczyk. Postanowiłam, że teraz muszę być ostro czujna, ale też całą swoją uwagę będę poświęcać i konfidentce i Pani Rozalii. Nikt nie wie co one jeszcze wykminią.

Po skończeniu lekcji razem z Fabianem wróciliśmy do swoich domów. Nie rozmawialiśmy wiele. Prawie przez całą drogę panowała niezręczna cisza, która dzwoniła mi w uszach. Fabian ciągle odwracał wzrok w inną stronę, jakby coś lub kogoś tam zauważył. Kręcił przecząco głową, że na razie nie ma ochoty rozmawiać. W końcu odpuściłam i zostawiłam go w spokoju.
Gdy weszłam do swojego pokoju, rzucając plecak gdzieś w kąt i walnęłam się na łóżko, odpoczywając po okropnie męczący dniu. Co chwila zmieniałam pozycję. Obróciłam się na brzuch, potem na plecy, na jeden bok, drugi. Nie mając już możliwości wstałam, usiadłam przy biurku obok okna. Leniwie poszłam po plecak, który ledwo co znalazłam i wyciągnęłam książkę do matematyki, postanawiając odrobić lekcje. Kiedy miałam kierować się w stronę drewnianego biureczka, do mojego pokoju wpadł niespodziewanie Fabian, zamykając za sobą szybko drzwi i ciężko oddychając. Zsunął się na ziemię, na podłogę i z przerażenia ukrył twarz w przusuniętych do siebie kolanach.

- Co jest? - spytałam zakłopotana jego zachowaniem - Fabian... - kucnęłam przy nim, gdy nie otrzymałam odpowiedzi - Fabian - powtórzyłam i lekko go szturchnęłam.

- On wrócił - rzekł drżącym głosem prymus.

- Ale kto? - zapytałam, nie kryjąc zdziwienia

- Brat tej sprzątaczki - wydusił i zakrył twarz rękoma, a ja znów kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Znów czułam się bezrdna... bałam się.

Szkolna diablicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz