Rozdział 17

73 10 2
                                    

Spokojne śniadanie w pogodnej atmosferze - tego właśnie nam było trzeba. Naleśniki w różnych kształtach prędko znikały z naszych talerzy. Cała kuchnia zasyfiła się przez to do tego stopnia, że trzeba było ją czyścić pół godziny( przy pomocy siedmiu osób!).

Cóż, ja nie zjadłem za wiele, zbyt ekscytowałem się zakończeniem tworzenia portalu. Pobiegłem czym prędzej, by dokończyć dzieła, po drodze zatrzymany przez kilku zaniepokojonych domowników. W końcu zabarykadowałem się, ubrałem biały fartuch i zasiadłem przy biurku - och, czuję się teraz jak prawdziwy naukowiec, to takie ekscytujące!

Podokręcałem odpowiednie śrubki gdzieniegdzie, wyrównałem brzegi, namalowałem inkantacje na brzegach portalu. Koniec! Zostały jeszcze tylko dwie rzeczy - zrobić utarg z Billem i wepchnąć go do portalu. Ale najpierw...

.   .   .

GDZIE

JEST

AKTYWATOR?!?!?!?!?!?!

Gapiłem się na każdy kąt tego pomieszczenia. Przetrząsnąłem wszystkie półki i regały. Udało mi się nawet nieco zerwać podłogę. W pewnym momencie mój wzrok padł na mały, metalowy kosz z klapą otwieraną za pomocą stopy. Nie możliwe...

Wewnątrz była butelka. Pusta. Gdy się odwróciłem, zrozumiałem, że w pomieszczeniu brakuje również jedynego kwiatu.

Przypływ adrenaliny mnie oszołomił. Nie wiem, kiedy znalazłem się na górze, przy siostrze.

 - Mabel, byłaś ostatnio w laboratorium, pamiętasz?

- Była tam mała buteleczka.

- Dotykałaś jej?

- ODPOWIEDZ MI!!!

- ...dipperdusiszmnie...

Hę?

Mój wzrok, teraz mniej zamglony, widział moje własne dłonie położone - nie, zaciśnięte - na ramionach Mabel - zbyt blisko szyi. Zabrałem je z trudem. Chciałem ją przeprosić, wyjaśnić, że byłem w amoku, ale to nie było najważniejsze.

- Była tam butelka. A to ty ostatnia tam byłaś. Co się stało z jej zawartością? To bardzo ważne - przyklęknąłem przy niej.

- Nie dotykałam jej Dipper. Przysięgam. Boję się TAKIEGO ciebie.

 Co ja robię?

- Przecież to właśnie mnie atakował Bill. Myślisz, że kto chce jego odejścia najbardziej z nas wszystkich?

Nie poznaję sam siebie.

- Przerażasz mnie...

Zaczęło nas otaczać coraz więcej osób. Nie mogąc oddychać, uciekłem.

***

Ze wstydem zwieszałam głowę. To, co zrobiłam, było wobec niego jak najbardziej nieuczciwe. Czy też raczej, co ON zrobił. 

Mieszkańcy pomagali mi wstać, lecz nieudolnie. W końcu mnie zostawili.

A ja dalej nie podnosiłam wzroku, ukrywając świecące złowrogą żółcią oczy demona.

***

Nie mogę uwierzyć, że się tak zachowałem! Dureń, dureń, DUREŃ!!! Skąd pomysł, że to właśnie ona miałaby to zrobić? Przecież, na dobrą sprawę, mógłby to być każdy.

Och, boję się. Nie wiem, czy będę znowu w stanie stworzyć aktywator portalu. Poświęciłem mu wiele, zbyt wiele. Nie jestem pewien, czy mógłbym to powtórzyć... 


Jak to się potoczyło dalej. Depravity Falls.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz