~ Eren ~
Budzę się gdzieś w środku nocy. W pokoju jest ciemno, panuje mrok. Sięgam ręką w bok, lecz nikogo tam nie zastaję. Zdziwiony spoglądam w tamtą stronę. Pustka. Podnoszę się do siadu, przecierając oczy. Czemu kapitana tu nie ma? Co by robił w środku nocy? Ostatecznie dochodzę do wniosku, że pewnie poszedł do toalety. Wzruszam ramionami i już chcę się położyć, gdy nagle do moich uszu dochodzą jakieś głosy. Zdziwiony wyglądam za okno. Ktoś jest na zewnątrz, jakoś w okolicach tyłu zamku, lecz nie widzę niczego, bo okno z tego pokoju wychodzi z innej strony.
Klnę pod nosem. Nie wiem co prawda co się tam dzieje, lecz mam złe przeczucia co do tego. Co, jeśli kapitan tam jest? Muszę się upewnić. W tym celu wychodzę z pokoju i biegnę w stronę wyjścia. Jest ciemno, dużo pochodni już powygasało, dlatego raz o mało nie zaliczam gleby. Nie wiem czemu biegnę, ale z jakiegoś powodu czuję, że powinienem się pospieszyć.
W końcu wychodzę na dwór. Od razu czuję nieprzyjemny chłód, lecz mimo to nie cofam się, tylko idę na tyły zamku. Głosy stają się coraz głośniejsze, a kiedy w końcu jestem na miejscu, zamieram z przerażenia. Pięć postaci odzianych w długie, czarne peleryny z kapturem otaczają całego zakrwawionego, klęczącego kapitana. Jedna z osób trzyma sztylet przy jego gardle. Zanim zdążę cokolwiek zrobić, krew tryska, a wraz z nią pada już martwe ciało mojego ukochanego.
Krzyczę przerażony, patrząc na kruczoczarne włosy pokryte krwią. Chcę się przemienić i zabić te ścierwa, lecz jestem sparaliżowany. Stoję, nie dowierzając, co tu się stało. Dziwnie szumi mi w uszach, a dłonie mam kurczowo zaciśnięte w pięści. Upadam na kolana i w tym momencie otwieram oczy.
Jestem na dworze w tym samym miejscu, tylko, że po kapitanie i zakapturzonych postaciach ani śladu. No i pada deszcz. Rozglądam się zdezorientowany dookoła. Czyli... To był tylko sen? Czy ja lunatykowałem? Przyglądam się uważniej miejscu zbrodni. Niczego tu nie ma, dzięki czemu czuję ulgę, jednak nie całkowicie. Bo co, jeśli kapitanowi rzeczywiście się coś stało? Z drugiej strony równie dobrze może sobie teraz smacznie spać w łóżku pod ciepłym kocem. Druga opcja wydaje się być znacznie bardziej prawdopodobna, jednak znów odczuwam ten dziwny niepokój, który towarzyszył mi po usłyszeniu tych głosów we śnie. Chcąc rozwiać wszelkie wątpliwości, udaję się pośpiesznie do pokoju kapitana, nie zwracając uwagi na to, że jestem już cały mokry od deszczu.
~ Levi ~
Drgam nagle, wybudzając się. Co...? Cholera, musiało mi się przysnąć, myślę, stając na czworaki. Nie ma to jak zasnąć w pozycji psa z głową w dół... Przecieram oczy i powoli kieruję do dziury. Macam rękami drabinkę, a potem powoli schodzę na dół. Przy pomocy krzesła zamykam wszystko i odstawiam je na miejsce.
Marszczę brwi, zauważając, że Erena nie ma w łóżku. Szybko macam materac – jest jeszcze ciepły, kołdra skopana. Gdzieś w dali huknął piorun. Może poszedł do toalety? Ale to wygląda, jakby wyszedł w pośpiechu... Moja ręka automatycznie kieruje się na rękojeść noża, gdy wychodzę na korytarz. Zamykam bezgłośnie drzwi i ruszam ciemnym korytarzem. Idę tak, aby ktoś, idąc z pobliskich korytarzy, nie widział mojego cienia i nie spodziewał się mnie. Słyszę głośne kroki, ktoś biegnie. Zbliża się. Staję na zakręcie, gotów zaatakować. Osoba jednak skręca tuż przy ścianie i wpada na mnie. Odruchowo chcę go odepchnąć, gdy rozpoznaję budowę ciała. Patrzę w górę.
— Eren...? Co ty tu robisz? Czemu jesteś cały mokry? — pytam, rozluźniając się nieco. Następnie marszczę brwi. — I czemu masz taką minę, jakbym umarł i zmartwychwstał? Choć nie, z piekła pewnie dłużej się wychodzi — mruczę pod nosem.
~ Eren ~
Nie wiem czemu, ale im jestem bliżej pokoju to tym bardziej się stresuję. Naprawdę chciałabym spotkać w pokoju kapitana, a jeśli go tam nie będzie...
CZYTASZ
Wiatr w skrzydłach ||Riren||
FanfictionAkcja dzieje się trzy miesiące po śmierci oddziału kapitana Levia. Opowiadanie zaczyna się od mycia okien w zamku przez Erena. Brzmi to śmiesznie i nieciekawie, wiem, ale to dlatego, że to rp! (Nie wiesz co to? Definicja na dole). Nie potrafię więc...