Rozdział 2

1.5K 74 99
                                    

~ Eren ~

Kilka minut przed dwudziestą wyszedłem z pokoju. Będąc coraz bliżej celu, zaczynałem się coraz bardziej stresować. Nie wiem czemu tak się działo, chyba to było spowodowane wydarzeniami z ,,czasu mycia okien". Będąc już pod jego drzwiami, odetchnąłem głęboko, wytarłem lekko spocone ręce o spodnie i zapukałem trzykrotnie. Usłyszałem ,,wejść", więc otworzyłem drzwi mówiąc na starcie:

- Dobry wieczór kapitanie.

~Levi~

Erwin po krótce wyjaśnił mi okoliczności jakiejś gównianej akcji, która mało mnie obchodziła. Ale prosił, żebym streścił chyba pięćdziesiąt stron sprawozdania do maksymalnie dwudziestu. Dlatego gdy odebrałem te papierzyska, wróciłem do pokoju – Erena już nie było. Zasiadłem za biurkiem i zacząłem czytać. Zajęło mi to około godziny, a następne dwie i pół przepisywanie i streszczanie. Udało mi się zrobić to na szesnaście i pół strony. Zdążyłem oddać jeszcze teczkę Erwinowi i zawinąć po drodze z kuchni jakieś dwie kanapki. W końcu na kolacji się nie zjawiłem. Zamknąłem za sobą drzwi i potrzedłem do okna, patrząc na zachodzące słońce. Gdy usłyszałem pukanie, zaprosiłem Erena do wejścia – pukał w charakterystyczny sposób, no i zapraszałem go do siebie.

— Tak, tak — odpowiedziałem na jego przywitanie, nie odwracając się. — Podejdź no tu. — Zachęciłem go jeszcze ruchem ręki.

~ Eren ~

Zgodnie z jego prośbą podszedłem do okna. Podążając jego wzrokiem, spojrzałem na zachodzące słońce. Miało ono swój urok, zakrywały go trochę nieliczne chmurki, tak poza tym świetnie się komponowało z pomarańczowo - różowym niebem. W tym krajobrazie było coś romantycznego. Zerknąłem na kapitana Levia. Patrzył się na mnie, dlatego trochę speszony odwróciłem wzrok.

~Levi~

Nie zwróciłem większej uwagi na jego speszenie i odwrócenie wzroku znów w okno. Zamiast tego po chwili ciszy zapytałem niezbyt głośno.

— Wyobrażałeś sobie kiedyś, że możesz polecieć do nieba? Wznieść się ponad chmury, cieszyć wiatrem i wolnością? — spytałem, wyobrażając sobie siebie samego na swoim wynalazku, na tym niebie.

Moja skrzydła były materiałem między bokami a ramionami, ale szczegóły opowiem kiedy indziej. Zamiast tego znów uniosłem kącik ust, Eren mógł to zobaczyć. A ja czułem, jakby rzeczywiście wiał wiatr, taki sam, jak w górze, a powietrze – inne, świeższe, o innym zapachu i smaku. Najlepsze.

~ Eren ~

Po jego pytaniu zauważyłem, jak się lekko uśmiecha. Również się uśmiechnąłem, kierując wzrok ku kolorowemu niebu.

- Wiele razy. Od dziecka chciałem opuścić swój dom, by wyruszyć poza mury i móc skosztować wolności. Gdybym miał skrzydła, poleciałbym wysoko nad chmurami, ciesząc się promieniami słonecznymi. Zresztą życie za murami zawsze było dla mnie zagadką. Chciałem dołączyć do oddziału zwiadowców również z tego powodu, by zobaczyć, co kryją przed nami mury.

~Levi~

— Och, kryją bardzo wiele — odezwałem się spokojnie. — Daleko na południe znajduje się kolejny mur, wiesz? Ale nie jest on kontynuacją Marii, Siny czy Rosy. On po prostu stoi, od brzegu do brzegu, a nawet dalej. Za nim jest tylko spora plaża. Nie wiem, kto go tam postawił. — Pokręciłem lekko głową. — Tak czy owak naszą wyspę otacza ocean. Piękny, słony ocean. Najpiękniejszy jest właśnie o tej porze i o wschodzie. Woda odbija słońce i pięknie faluje, tworząc różne obrazy. A potem z jakiegoś powodu wystrzeli wyżej i cię ochlapie. Zawsze wtedy uciekam wyżej. — Mówiąc to, nie przejmowałem się zbytnio, co sobie pomyśli i jak to zinterpretuje. Potrzebowałem w końcu powiedzieć komuś o swojej tajemnicy, ale nie Erwinowi czy Hanji. Oni po prostu... Nie są osobami, którym ufam w pełni, jak to kiedyś Isabel i Farlanowi. Eren... Eren jest znacznie od nich młodszy, żywszy, ciekawy świata. No i to ja jestem wyższy rangą (choć przy Erwinie zachowuję się czasem, jakbym to ja był generałem. Zdarzało się, że ja mu wydawałem rozkazy).

Wiatr w skrzydłach ||Riren||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz