~ Eren ~
Patrzyłem, jak kapitan znika w swoim gabinecie na górze, a następnie spojrzałem na to, co mi zostawił. Było tego sporo, nie wiedziałem nawet, od czego zacząć. W końcu jednak zdecydowałem się na szkicowniki kapitana, przyglądając się dokładnie każdemu jego rysunkowi. Byłem zdumiony, że kapitan tak ładnie umie rysować. Wszystkie rzeczy narysowane przez niego wydawały mi się być bardzo realistyczne, zauważyłem między innymi, że ma świetne wyczucie, gdzie umieścić cienie. Przejrzenie tego wszystkiego zajęło mi co najmniej dwie godziny, czyli więcej, niż się tego spodziewałem. Kiedy skończyłem, to oparłem się wygodniej, zerkając za okno.
- Co mam niby teraz robić, Nur? - Spojrzałem się na konika. - Obejrzałem już wszystkie szkicowniki.
~ Masz jeszcze książkę.
Słyszenie jego głosu w swojej głowie było dziwnym uczuciem, ale mimo wszystko fajnym. Zdałem sobie zresztą sprawę, że od dawien dawna z nim nie rozmawiałem.
- Wiem. Co robiłeś przez te całe pięć lat beze mnie?
~ Leżałem.
- Tyle, to mogę się domyślić. W ogóle Mikasa mi wmawiała, że nie jesz, nie pijesz i nie rozmawiasz. Czemu potem przestałeś się do mnie odzywać?
~ Bo ty tego nie chciałeś.
- Chciałem, ale przestałem w to wierzyć!
~ I o to w tym chodzi.
Trochę rozbawiała i dołowała mnie ta konwersacja. Teraz wychodziło na to, że to Nur był tym pokrzywdzonym.
- Przepraszam, nie powinienem wtedy wierzyć Mikasie. Zresztą musiało Ci być smutno przez te pięć lat.
~ Ano, było.
- Ciesz się, że kapitan Ciebie znalazł. To dzięki niemu masz dom.
~ Wiem, bardzo go lubię.
- Też go bardzo lubię - Uśmiechnąłem się szeroko od ucha do ucha. - No dobra, ale odeszliśmy od tematu. Co to jest za książka?
~ A bo ja wiem?
- No to mi pomogłeś... - mruknąłem pod nosem, po czym zabrałem się za lekturę.
Nie potrwało to jednak długo, bo chwilę potem do pokoju wpadła Mikasa, a za nim Armin trzymający tacę z jedzeniem. Zapach jedzenia przypomniał mi, że nie jadłem jeszcze obiadu i właśnie wtedy głód zaczął ściskać mi żołądek.
- Eren! Nic Ci nie jest? - powiedziała Mikasa z niepokojem, oglądając mnie ze wszystkich stron.
- Oj, Mikasa, co ty robisz? Ze mną jest okej, to raczej ja powinienem zapytać, co jest z Tobą nie tak.
- Ktoś Cię zaatakował i zgwałcił - odparła poważnie. - Nie mogę tego tak zostawić.
- Daj mu już spokój Mikasa - powiedział Armin, stawiając przede mną tackę z jedzeniem - Dowództwo kazało Ci przynieść obiad, więc to zrobiliśmy. Przy okazji przychodzimy z wizytą. Jak się czujesz?
- Lepiej - odparłem krótko. - Chociaż ledwie jestem w stanie się ruszać.
- Generał Erwin wspomniał, że coś Ci wstrzyknięto - wtrąciła się Mikasa. - Ile potrwa twój paraliż?
- Nie wiem, ale powinno to minąć za maksymalnie kilka dni - odparłem. - Istnieje spora szansa, że jutro będę już zdrowy.
- Eren, kto Ci to zrobił? - zapytała szarooka, wpatrując się we mnie intensywnie.
Nie mogłem jej powiedzieć prawdy, w końcu nie bez powodu prosiłem kapitana, by to pozostało tajemnicą. Jeśli Mikasa się dowie, że to był Jean, zabije go na miejscu, albo utnie mu jaja. W sumie nie wiem, co by było gorsze... Przypomniała mi się jednak bardzo przydatna informacja, dzięki której mogłem szybko zakończyć ten temat.
CZYTASZ
Wiatr w skrzydłach ||Riren||
FanficAkcja dzieje się trzy miesiące po śmierci oddziału kapitana Levia. Opowiadanie zaczyna się od mycia okien w zamku przez Erena. Brzmi to śmiesznie i nieciekawie, wiem, ale to dlatego, że to rp! (Nie wiesz co to? Definicja na dole). Nie potrafię więc...