Rozdział★5

67 7 31
                                    

     Silver pierwszy raz od dłuższego czasu pozostała w swojej przechowywalni dłużej niż kilkanaście minut.

     Znużona odbijała piłkę od wolnej ściany. Jeżeli słyszeliście o SCP - 018, wiecie mniej więcej o co chodzi. Piłka koloru czerwonego potrafi odbić się na dwa razy większą odległość i z dwa razy większym pędem po odbiciu. Jednak łapanie jej, po dwóch odbiciach hamuje jej pęd, przez to jest mniej niebezpieczna.

     Jej przechowalnia natomiast była o wymiarach dziesięć na dziesięć na piętnaście metrów kwadratowych. Na środku sufitu jest zamontowany metalowy pręd o długości siedmiu metrów zakończony poziomym kołem o średnicy pięćdziesięciu centymetrów.

     Koniec z liczbami. Na przeciwko drzwi jest wielka góra szmacianych lalek przedstawiające wszystkie ofiary anomalii. Wszystkie. Możecie już sobie wyobrazić jak wielka góra to jest. Podłoga była pokryta krwią, nikt nie wie czyją.

     Dziewczyna leżała na wysokości trzech metrów nad podłogą, na stosie lalek i pluszaków i odbija tę skradzioną z innego ośrodka piłkę.

     Naprawdę sporo rzeczy miała w tej bluzie – ogólnie w kieszeniach tej bluzy można znaleźć bynajmniej pięć znanych fundacji SCP – która została wpisana w jej kartotekę, ale prawda była zgoła inna. Odzież posiadała numer siedem tysięcy osiemset dziewiętnaście. Ona nie.
    
     Rozmyślała nad realną wymówką, bądź dialogiem który odbył się przy powrocie do jasnej stery przez nią i Aries. Domyślała się, że z natury istot rozumnych, hybryda będzie chciała dowiedzieć się, co dokładnie się tam stało.

     Usłyszała po chwili zgrzyt otwieranych drzwi.

     — Orient! — Rzuciła śmiercionośnym pociskiem prosto w głowe wchodzącego naukowca. Dziewczyna złapała piłkę z łatwością. Zaraz jej obojętny wzrok został zwrócony na anomalie.

     Obie bliźniaczki, które podają, że nie są ze sobą jakkolwiek spokrewnione (bo nie są, są natomiast połączone nierozerwalną więzią i niestety nie jest to miłość... Jeszcze), weszły do pomieszczenia i stanęły obok siebie w dokładnie tej samej pozycji – z założonymi rękami na plecach.

     Różowowłosa uśmiechała się życzliwie, blondynka utrzymywała kamienny wyraz twarzy.

     — Dzień dobry Ananvi. — Dziewczyna o różanych tęczówkach skinęła głową w geście pozdrowienia. — I Dzień dobry Angel.

     — Czytałaś Raport? — Od razu zaczęła wyżej wspomniana.

     Szatynka skinęła głową i zsunęła się po pluszakach na podłogę.

     — Minęło trochę mniej niż dwa dni i już go znaleźli, mają jedynie problem z zabezpieczeniem tego naszego całego Chaosu.

     Dziewczynka zaśmiała się krótko.

     — Hasiek jest milutki, to go sprowadziłam. — Orzekła, starając się zbyć bliźniaczki z ich nieco nieprzychylnych przemyśleń.

     Aniołek przewrócił oczami i nachylił się nad wciąż siedzącą i o wiele niższą osóbką.

     — Przyznaj się w końcu, że go kochasz~

     Silver prychnęła zniecierpliwiona.

     — Równie dobrze mogę powiedzieć, że waszą dwójkę też kocham i ogólnie wszystkie moje twory. — Mruknęła, jednak odpowiednio głośno by obie ją usłyszały. Różowowłosa wyprostowała się i odwróciła speszony wzrok na ściane. Szatynka ponownie się zaśmiała. Teraz zwróciła się do blondynki. — Coś jeszcze macie mi coś ciekawego do zakomunikowania?

Rozdział W Fundacji //SCPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz