Rozdział★3.2

64 9 20
                                    

     W wielkiej auli powoli zbierali się naukowcy pracujący w placówce nr 18., wejścia pilnowali strażnicy i każdy z personelu laboratyjnego musiał podać swoje dane, zanim mógłby wejść.

     Obie Doktor Ciszewskie nie miały tego problemu, były bardzo znane ze swojego oddania sprawie i skuteczności do rozwiązania zagadek anomalnych badanych podmiotów.

     To, czy faktycznie takie są, będziecie musieli sami zdecydować po bliższym poznaniu.

     Izabella stała w sali oparta o ścianę przy jednym z stolików i SCP pozwalającego na spożywanie jakiegokolwiek płynu którego by zapragnęli, wliczając w to materię kosmiczną, SCP - 173, Ciekły tlen, krew oraz nawet trawę – wszelkie te przypadki zostały odnotowane w tej placówce, podmiot znajdował się w wielu, więc też w wielu odnotywano nowe i coraz to głupsze i zazwyczaj śmiertelne.

     „Wiekszość rady O-5 zgodziła się na rozebranie tej maszyny diabła na czynniki pierwsze, dlaczego więc nadal istnieje?” Zastanowiła się blondynka, mieszając łyżką kawę, które właśnie zamówiła z tej ‘maszyny diabła’.

     Do samego podmiotu była już ustawiona sporawa kolejka przybyłych naukowców. W gruncie rzeczy trzeba było przyznać, że jest przydatna.

     “Może właśnie dlatego”.

     Różanowłosa odpowiedniczka podeszła do Izabelli. Ta bez słowa podała jej kubek

     — Szukałam cię, wiesz? I Dziękuję. — Upiła łyka, tym razem nie była to kawa pierwszej klasy, ale najwidoczniej była zaparzona przez personel z środka tejże placówki. Tak działa machineria, płyn z kubka jest przetransportowany z najbliższej lokacji w której się on znajduje, nie jest wytwarzany z niczego.

     Obie rozejrzały się jeszcze po pomieszczeniu, wszędzie panował harmider i słychać było rozmowy, przecież rzadko, niemalże nigdy, są różne specjalne zebrania i to w dodatku informujące o zmianach tylko i wyłącznie w jednej placówce.

     Dla was czytelników może to brzmieć stosunkowo normalnie, jednak dla szczurów laboratoryjnych było to naprawdę niecodzienne – jeszcze bardziej niż anomalie dla ludności świata.

     — Jak myślisz, jak Bright przemyślał pomysł Twórcy? — Zapytała blondynka, maseczkę z twarzy i przesunęła na brodę. Rękawiczki ściągnęła i włożyła do kieszeni białego płaszcza.

     Alicja dopiła swój napój i wyrzuciła kubek do pobliskiego śmietnika.

     — Nie przemyślał. — Stwierdziła oczywistość.

     Dziewczyna o różowych tęczówkach obróciła głowę w jej kierunku i skrzyżowała ręce pod biustem.

     — Bez urazy dla wszystkich O-Piątek, ale jeśli on zacząłby rozważać wszystkie swoje czyny racjonalnie, pewnie z tej Fundacji nie wyszedłby taki cyrk jakim teraz jest. — Kontynuowała.

     — Ta gra o której było strasznie kiedyś głośno było praktycznie spełnieniem marzeń większości naukowców, kiedy to przed Cointanment Breach wszystkie anomalie siedziały w swoich celach i były wyjaśnione pod każdym względem. Tym czasem nadal wprowadzamy zmiany dotyczące naszych ‘podopiecznych’ i obserwujemy ich zmieniające się zachowania i reakcje na różne bodźce oraz czynniki zewnętrzne...! — Podsumowała Izabella, jednak musiała przerwać, przez fakt, iż zebranie się właśnie rozpoczęło.

     Do sali na pewnego rodzaju podwyższeniu wszedł Dr Bright i Dr Glass. Jeszcze raz sprawdzili wszelką obecność.

     — A Doktor Yegor Chertkov? — Zapytał Simon, mając trudność z poprawnym wymówieniem nazwiska – Niech się cieszy, że żaden Brzęczyszczykiewicz się nie zgłosił do pracy albo Żrzeżówszczżkiewski.

Rozdział W Fundacji //SCPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz