Rozdział IV

2.3K 263 8
                                    

No... więc... mam dla was coś nowego. Łapcie :D Miłego czytania :D

       Dopiero w samochodzie, w zamkniętymi miejscu, poczułem się bezpieczniej. Jeszcze do mnie nie dotarło co właśnie się stało. Że ktoś mnie próbował zgwałcić ? Ale, że co? To głupie. Siedziałem w ciszy na miejscu pasażera i tępo patrzyłem się na drogę. Obok mnie siedział ciemnowłosy chłopak.

- Jak się czujesz? - spytał.

- Już lepiej, dziękuję. W sumie to nawet do mnie to nie dotarło jeszcze. Pewnie dotrze wieczorem. Tak w ogóle dziękuję za to wszystko... za ratunek i jeszcze za to, że chce ci się mnie odwodzić do domu. Nie wiem co by się stało jakby ciebie tam nie było – uśmiechnąłem się i odgarnąłem grzywkę z twarzy bo spadła mi zupełnie na oczy.

- Nie ma sprawy. Każdy by tak postąpił. Dopilnuje by ten facet już się nie pokazał w studio. I tak był tylko zastępcą.

- Nie musisz. Naprawdę. A tak spytam jeśli mogę, dlaczego się wróciłeś?- popatrzyłem na niego. Jego twarz była spokojna, a on sam skupiony był na drodze.

- Zapomniałem wziąć pewnej rzeczy. Powiedz mi lepiej gdzie ja mam jechać – zaśmiał się pod nosem.

         W samochodzie zrobiło się dosyć ciepło, więc gdy tylko zatrzymaliśmy się na światłach Mike zaczął zdejmować skórzaną kurtkę, przy tym mało nie wybijając mi zębów łokciem. Pokazałem mu jak do mnie dojechać i dowiedziałem się, że mieszka niedaleko mnie. Jakieś 7 minut drogi od mojego domu.

- Powiedz rodzicom, że mogę cie zabierać na treningi. Nie będziesz musiał jeździć autobusami. Jeżeli chcesz to tego idiotę Jimma też będę zabierał - Zbliżaliśmy się do końca naszej wycieczki.

- Nie mogę. Moi rodzice ze mną nie mieszkają. Hmmm... ale to nie będzie za duży problem? - zdziwiła mnie jego propozycja.

- Mieszkasz sam? Nie będzie – jaki bezpośredni.

- Tak jakoś wyszło. No dobrze. A teraz powiedz mi, czy ty trenujesz z Jimmim? - musiałem wyjaśnić pewną rzecz, która zastanawiała mnie już od dnia, w którym spotkaliśmy się w cukierni.

- No tak, ale to skomplikowane. Widzę, że nikt ci nie wytłumaczył. Jimmi tańczy z nami wtedy gdy brakuje nam jednej osoby, dlatego też nie nagrywał z nami piosenki i ogólnie tańczy w słabszej grupie. Można powiedzieć, że jest pożyczany.

- Aaa... teraz wszystko rozumiem. Dobra, tutaj mieszkam – wskazałem palcem na niebieski budynek. Podjechał i zatrzymał się czekając jak się wygramolę z samochodu.

- To do zobaczenia. Dziękuję za wszystko! - krzyknąłem i zamknąłem drzwi. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę domu. Czułem jeszcze przez chwilę na sobie wzrok czarno-czerwonych oczu,a potem odjechał. Naciągnąłem kaptur od zielonej bluzy i założyłem kurtkę. Zrobiło się jakoś zimno.

             Wszedłem do domu i zamknąłem drzwi na klucz. Zawsze to robiłem, jakoś z przyzwyczajenia. Zdjąłem kurtkę, poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kanapki, a potem usiadłem na kanapie i jedząc oglądałem w telewizji jakiś program o tańczeniu. Niestety nie pokazali niczego co sprawiłoby mi trudności. Postanowiłem trochę poćwiczyć więc od razu zabrałem się do roboty. Pod koniec byłem tak zmęczony i mokry, że wziąłem szybki prysznic i wskoczyłem do łóżka. Jak dobrze, że jutro jest sobota.

               Obudził mnie dźwięk budzika. Jak zwykle wstałem o 8 i nieprzytomny poszedłem zrobić sobie herbatę. Nie miałem dzisiaj pomysłu na życie. Nie wiedziałem co mogę dziś konstruktywnego zrobić. Plątałem się chwilę pod domu, aż wreszcie nie mogąc wysiedzieć, wyszedłem z domu. Skierowałem się do klubu, chciałem poćwiczyć i podpytać o jakieś wskazówki. No cokolwiek byleby nie siedzieć w mieszkaniu.

Life likes to SurpriseWhere stories live. Discover now