Maraton 4,5/7
(Będzie grubo HEHE)
~~~~~~~~
- Ja..jaa...k too...pocało...oowaał?
- Nie wiem. Byłem tylko przez chwilkę w pokoju, a oni się całowali.
- Aa..oo..keeej- Nie mogłem złapać tchu. Jak to Elizabetch...
- To do zobaczenia Feliks.
- Pa..aapaa...- Rozłączyłem się.
Minutę później stałem pod domem tego walonego Fina.
Pov.Węgry
- Fi...Finlandia...Dlaa...czego to zrobiłeś?- ciągnęłam ten temat od wczoraj, czyli od momentu gdy mnie pocałował.- Jak...jak chciałeś mnie pocieszyć to wystarczyło...przyy..tulić.
- Bo Cię kocham Elizabetch.
- COOOOO?!- Usłyszałam znajomy głos- TY IDIOTO! JAK MOGŁEŚ?!
Feliks. Czy... Czy on wie o tym co zrobił Tino?
- Proszę bardzo. Znalazł się. Idealny chłopak robiący gówno burzę z niczego.- Finek nie zaczynaj błagam.
- Taaaak, bardzo fajnie że się poznaliście- Próbowałam złagodzić sytuację, ale tylko ją pogorszyłam.
- Nienawidzę Cię Węgry. Jak mogłaś. Myślałam że mnie kochasz i że Ci jednak zależy. Ale Ty to wszystko robiłaś z litości do mnie. No przecież. Jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć.
- Fe...Feliks...To..oo nie taak!- Nie wierzę że pomyślał o czymś takim- KOCHAM CIĘ!
- Yhm. Napewno.- I nagle stało się coś co nigdy nie powinno się stać. Tino z całej siły przyłożył Feliksowi z pięści.
Feliks jak to Feliks oczywiście dał się wciągnąć i zaczął się naparzać z Finlandią. Na „moje nieszczęście", Tino miał znaczną przewagę a Feliks już teraz wyglądał na złamaną nogę i wiele innych obrażeń.
- CHŁOPAKI STOP!- Krzyknęłam, spychając Tino z Felka.
Nie wierzyłam temu co się stało. Tino po prostu uciekł, zostawiając mnie samą z pół przytomnym Feliksem. O nie nie nie nie nie nie! Polska, tylko mi tu nie mdlej teraz.
Nie
Niee
Niee
POLSKA MÓW DO MNIE
DASZ RADE, CO JA ZROBIE Z ZEMDLAŁYM TOBĄ?
Zemdlał.
Zadzwonię po pogotowie...
~~~~~~
Mówiłam że będzie gruboMoże nie jest aż tak ale nie najgorzej wyszło moim zdaniem.
Do następnego rozdziału, w którym będzie już wszystko fajnie i milutko.
Baju~
CZYTASZ
PolHun || Hetalia Poland & Hungary Story || PL (Zakończone)
FanfictionWszystko zaczyna się wiosennego poranka, gdy personifikacja Polski przechadza się po Warszawie. Kiedy wkracza w uliczkę, otoczoną głównie starymi kamiennicami, spotyka zapłakaną Węgry.