Tu czas nie ma znaczenia

881 121 64
                                    

Pałac przed który przeniósł mnie Lewiatan był niesamowity, a jednocześnie sprawiał, że po plecach przebiegł mi dreszcz strachu. Wszystko na około wydawało się pozbawione prawdziwych kolorów. Drzewa porastające alejkę prowadząca do bram pałacu były pozbawione życia, a liście w kolorze zgniłej zieleni były przygnębiające. 

— Wydajesz się zdziwiona. — Lewiatan wpatrywał się w żelazną bramę, dopóki nie pojawił się przy niej ubrany w czerńmężczyzna. — Duszę które
 odbywają tu pokutę, mają cierpieć i rozmyślać nad swymi uczynkami. — Nie odezwałam się, z każdą sekundą byłam coraz bardziej zdenerwowana. Można by pomyśleć, że śmierć, spotkanie Lucyfera i podpisanie paktu będzie najgorszym co może mnie spotkać, a jednak teraz stałam tu, i czułam, że zaczynam drżeć. Lewiatan chwycił mnie za ramię i poprowadził w stronę otwierającej się bramy. 

— Co mu powiesz? Przecież nie możemy wejść do pałacu i oznajmić, że będę od dziś z nim mieszkać! 

— Lucyfer już się wszystkim zajął. — miałam nieodparte wrażenie, że odkąd Lewiatan usłyszał, czego pragnie ode mnie władca Satanii był zirytowany. 

— Poczekaj, czy mi się wydaje, czy myśl o tym, że Lilith i Lucyfer pragną potomka Cię wkurza? — Jego szczęka zacisnęła się, lecz nie zwolnił kroku. — Dlaczego? 

— Moja matka istotnie kocha dzieci, została stworzona, by się nimi opiekować, ale wiem, że Lucyfer coś knuje. 

— Domyślasz się, co to może być? — spytałam, gdy wreszcie się zatrzymaliśmy. 

— Nie, ale na twoim miejscu dołożyłbym wszelkich starań, byś nie musiała zostać matką jego dziecka. To musi być coś wielkiego, skoro dostałaś od niego nietykalność i przystał na nią tak łatwo. 

— Witaj książę... — zamarłam słysząc aksamitny, a jednocześnie lekko zachrypnięty głos Lucasa. Uniosłam wzrok, spoglądając na mężczyznę, dla którego wpakowałam się w to bagno. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam, zanim umarł. Czarne niczym heban włosy wciąż były przystrzyżone krócej po bokach, a dłuższe górne kosmyki, poniewierały się w chaotycznie, jakby co rusz zatapiał w nich dłoń. Miałam ochotę podbiec do niego i sprawdzić, czy wciąż są tam samo miękkie w dotyku, jak wtedy gdy głaskałam je godzinami, podczas wspólnych nocy. Ubrany w podobny sposób do Lewiatana, stał dumnie na szczycie schodów i spoglądał na nas z obojętnością. 

— Gerionie. — Lewiatan skinął głową. — Przyprowadziłem do Ciebie...

— Pannę Ravero, wiem. Wejdźcie do środka. — przerwał mu i obracając się na pięcie wszedł do pałacu, nawet na mnie nie spoglądając. Miałam ochotę wrzeszczeć, lecz wiedziałam, to niewiele da, a jedyne co mogę zyskać to łatkę wariatki. Musiałam powtarzać sobie, że Lucas mnie nie pamięta. Te słowa będą moją mantrą trzymającą przy zdrowych zmysłach, gdy znów nadejdzie mnie zwątpienie. 

— Wciąż tak samo miły... — mruknął pod nosem i wskazał mi bym szła przodem. Wspięłam się po schodach czując, jak serce mocno wali mi w piersi. Wnętrze było niewiarygodnie, rządził tu styl barokowy, potężne kolumny i wysokie łukowate przejścia, ornamenty i rzeźby. 

— Cholera... — wyszeptałam cicho chłonąc widoki. — budowa tego, musiała zająć mu całe lata. 

— Już niedługo przekonasz się, że czasu tutaj mamy pod dostatkiem. — Lucas, a raczej Gerion pojawił się, wychodząc zza jednej z kolumn i obrzucił mnie badawczym spojrzeniem. Przez chwilę miałam wrażenie jakbym cofnęła się w czasie i znów stała na swoim ganku przed domem. Tego dnia Lucas po raz pierwszy czekał na mnie przed domem, by towarzyszyć mi w drodze do szkoły, uruchamiając między nami machinę, której później już żadne z nas nie potrafiło zatrzymać. Patrzyłam na niego, niepewna co powiedzieć, był mi tak bliski, a jednocześnie nigdy nie byliśmy sobie bardziej obcy. Na szczęście nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć u mojego boku, pojawił się Lewiatan.

Siódmy krąg. Pakt Lucyfera (2024)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz