Rozdział XVI - Rozmowa z Lonnie

67 7 2
                                    

Protestujący nie byli agresywni — jeszcze. Ean nie zamierzał pozwolić na to, by tacy się stali. Z drugiej strony, sam też nie mógł pozwolić sobie na agresję. Jedynie zaogniłby ten bezsensowny, niepotrzebny konflikt.

Nie pierwszy raz musiał radzić sobie z czymś takim. Choć starał się, jak mógł, zawsze znalazł się ktoś, kto był niezadowolony z jego rządów. Ean już dawno nauczył się, że nie mógł zadowolić wszystkich. Ale to nie znaczyło, że nie zamierzał próbować.

Nie rozumiał tylko jednego — dlaczego akurat Lonnie? Była nowa w Oreall i może faktycznie miasto i Ean nie wywarli na niej najlepszego pierwszego wrażenia — trafiła przecież w sam środek walk z Dannelem — ale przecież Ean obiecał jej, że będzie mogła odejść. A ona tego nie zrobiła, tylko została i zaczęła robić zamieszanie. Dlaczego?

Nie działała sama, tego był pewien. Obecność Rux na proteście i wcześniej, na spotkaniach, sprawiała, że Ean podejrzewał, że wszystko to mogło być jej sprawką. Nienawidziła go i, być może, miała ku temu kilka powodów. Ale to nie znaczyło, że to, co robiła, było dobre. Musiał ją powstrzymać.

Dlatego zamierzał porozmawiać z Lonnie. Steen zapewne by mu to odradzał, uważając, że to zbyt niebezpieczne, dlatego Ean nie powiedział mu o swoich planach. Wątpił, by Lonnie stanowiła dla niego jakieś zagrożenie. To nie o nią musiał się martwić.

Nie była szczęśliwa, kiedy otworzyła mu drzwi. Przez jej twarz emocje przemknęły tak szybko, że Ean ledwie zdołał je odczytać. Zaskoczenie, niedowierzanie, strach, wściekłość. A na koniec nieufność, której Lonnie nie zdołała już zamaskować. Może nawet nie próbowała.

— Dzień dobry. — Ean uśmiechnął się przyjaźnie, wiedząc, że niepotrzebnie się stara.

Lonnie zmarszczyła brwi.

— Czego chcesz?

— Żebyś była bardziej uprzejma — odparł, a ona zaczerwieniła się lekko. — A tak poza tym, to chciałbym porozmawiać.

— Nie mamy o czym rozmawiać.

Ean uniósł brew.

— Czyżby? Lonnie, nie jesteś głupia, więc proszę cię, nie zgrywaj takiej. Wpuścisz mnie do środka, czy będziemy tak stali i robili scenę?

W pobliżu nie było nikogo oprócz nich, ale to mogło się zmienić w każdej chwili. Prędzej czy później któryś lokator z sąsiednich mieszkań usłyszy rozmowę toczącą się na klatce schodowej i wyjdzie to sprawdzić. Lonnie musiała zdawać sobie z tego sprawę.

— Dobra. Niech pan wejdzie. Ale jeśli tylko pan czegoś spróbuje...

Ean westchnął, wchodząc do mieszkania.

— Lonnie, naprawdę przyszedłem tylko porozmawiać.

Dziewczyna zamknęła za nim drzwi i oparła się o nie, krzyżując ręce na piersi. Zmierzyła go nieprzyjaznym wzrokiem.

— Nie wątpię. Więc? Chciał pan porozmawiać?

Ean rozejrzał się i uniósł brwi. Korytarzyk był ciasny i, poza leżącą pod drzwiami, smętnie wyglądającą wycieraczką, nic się w nim nie znajdowało.

— Widzę, że gościnność nie jest twoją mocną stroną — skomentował. — Rozumiem, że nie mam co liczyć na filiżankę herbaty?

Lonnie prychnęła i nie ruszyła się z miejsca.

— Przyszedł pan tu niespodziewanie, bez zaproszenia. To pana wina.

— Bez zaproszenia? Czyli całe to zamieszanie, które wywołałaś, nie miało na celu przykucia mojej uwagi? To wcale nie była próba zmuszenia mnie do wysłuchania ciebie i twoich żądań? A już myślałem, że cię rozgryzłem... — Pokręcił lekko głową.

Królowa Magii [Miasto Magii #2][ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz