Reggie Mantle wiedział, że nie powinien był tu przychodzić. Sunny Side Trailer Park tonął w ciemnościach, przez co okoliczne blaszane budynki wyglądały jak potężnych rozmiarów nagrobki. Ale to nie ciemność przerażała chłopaka.
Mantle wiedział, że czatowanie w nocy pod przyczepą Rossów, nie jest dobrym pomysłem. Więcej, on był przekonany, że jest to najgorszy pomysł na jaki kiedykolwiek wpadł, a było ich naprawdę sporo. Ale Malachai wydzwaniał do niego już od tygodnia i Reggie nie mógł dłużej udawać, że nie zauważa jego numeru na ekranie smartfona.
Dlatego właśnie teraz opierał się plecami o jedną ze ścian domu Jackie. Ich ostatnie spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych i Reggie miał ogromne wyrzuty sumienia z tego powodu. Tego dnia Jacqueline była w całkowitej rozsypce i brunet dobrze o tym wiedział, ale to nie przeszkodziło mu zamknąć jej drzwi przed nosem, jakby była nic nieznaczącym, sprzedającym beznadziejne ciastka skautem.
- Reggie Mantle, cóż ty tu do kurwy robisz? - ciemna postać wyłoniła się spomiędzy ciasno przylegających do siebie przyczep. Brunet drgnął w miejscu, ale kiedy tylko intruz pojawił się w kręgu rzucanego przez latarnię światła, chłopak odetchnął z ulgą.
- Jackie. Musimy porozmawiać. - powiedział, opierając się leniwie o ścianę przyczepy należącej do Rossów. Jacqueline zaplotła ręce na piersiach, spoglądając na chłopaka nieufnie.
- Jako, że nie mam możliwości zatrzaśnięcia ci drzwi tuż przed nosem... - mruknęła.
- Co robiłaś wczoraj pod moim domem Jackie? - zapytał chłopak, mierząc brunetkę czujnym spojrzeniem. Ross wbijała wzrok w coś powyżej jego głowy, jednocześnie delikatnie bujając się na stopach. Albo mu się wydawało, albo była pijana.
- Oh, więc teraz cię to interesuje? Dwadzieścia cztery godziny to idealny czas na przetrawienie informacji, co Reggie? - powiedziała Jackie, posyłając w stronę chłopaka ironiczny uśmiech. Mantle westchnął.
- Dlaczego do mnie przyszłaś Ross? - chłopak zacisnął szczękę, spoglądając na Jackie zaciętym wzrokiem.
- Jezu Chryste, nie musisz być od razu taki drętwy Regg. Chciałam pogadać. Życie mi się wali, pomyślałam, że będziesz chciał posłuchać, jak beznadziejnie się urządziłam. Lubisz, kiedy sprawy się komplikują. - Jacqueline mocniej naciągnęła rękawy swojej skórzanej kurtki, spoglądając na chłopaka spod wachlarza długich rzęs.
- Dlaczego przyszłaś z tym do mnie, a nie do Clintona? - brunet ponownie zadał pytanie i Jackie mogła przysiąc, że czuła się jak na cholernym posterunku policji w Riverdale, tyle tylko, że tym razem szeryfem był Reggie.
- Kurwa Mantle, jak żeś ty to sobie wyobraził? Że wbijam do domu Clintona i mówię mu, że bujam się w Andrewsie? Jak ostatnia idiotka? Gdybym mu o tym powiedziała, zabiłby mnie na miejscu. - wyznała Jacqueline, wzruszając ramionami.
Reggie westchnął, marszcząc brwi. To, że Jackie może czuć coś do Archiego brunet zauważył już dawno. Właściwie już na imprezie był tego całkowicie pewien. Mimo wszystko, kiedy Jackie otwarcie przyznała się do swoich uczuć... To wszystko stało się zupełnie nielogiczne i wręcz nierealne w rozumieniu Reggiego. Bo to, że Jackie Ross tylko udawała bezduszną sukę Mantle wiedział od dawna. Ale to, że ta sama dziewczyna mogłaby pozwolić sobie na zawalenie powierzonego jej zadania? Nie, to nie było w jej stylu.
- Ale mówisz o tym mi. - odezwał się Reggie, po dłuższej chwili ciszy.
- Tak. Bo to ma sens wiesz? Ja kocham Archiego, a ty kochasz mnie. Boże Reggie, nie wierzę, że pozwolisz mi popełnić największy błąd mojego życia. - powiedziała Jacqueline, a potem zanim brunet zdążył zareagować, zbliżyła się do niego i chwyciła jego dłoń, ściskając ją kurczowo.
- Pamiętasz tamte wieczory nad jeziorem w Greendale? Pamiętasz, prawda? Spędziliśmy ze sobą całe wakacje. I było nam cholernie dobrze, mam rację Reggie? - brunetka ujęła w dłonie twarz chłopaka, przejeżdżając kciukiem po jego dolnej wardze. Brunet zadrżał pod wpływem dotyku dziewczyny, ale jego wzrok wciąż pozostawał nieugięty, oskarżający.
- To wszystko może jeszcze wrócić wiesz? Musisz tylko pomóc mi pozbyć się Hirama Lodge'a i wtedy Archie wróci do Veronici, a ja będę cała twoja Regg. Tylko twoja już na zawsze Reginaldzie Mantle. - wyszeptała, przybliżając się do chłopaka tak bardzo, że ich usta dzieliło jedynie kilka milimetrów. Wystarczyłoby jedno muśnięcie, aby Reggie całkowicie zapomniał, dlaczego znalazł się pod domem brunetki.
- Malachai. - wykrztusił, spoglądając dziewczynie prosto w oczy. - Malachai chce odzyskać swoje pieniądze. Natychmiast.
Spojrzenie brunetki stwardniało i dziewczyna nieśpiesznie odsunęła się od Reggiego. Chłopak za wszelką cenę próbował jeszcze złapać jej nadgarstek i ponownie przyciągnąć do swojego ciała, ale Jackie zręcznie uniknęła jego dłoni. A kiedy ponownie na niego spojrzała, wszystkie obietnice, które jeszcze chwilę temu tak namiętnie szeptała wprost w jego usta, zniknęły. Reggie czuł, jak jego serce przestaje bić, a potem robi fikołka i wtapia się głęboko w płuca.
- Więc o to ci tak naprawdę chodziło. - westchnęła Jacqueline, przeczesując palcami poplątanie loki. - Malachai przysłał cię, żebyś dokonał egzekucji. Sprytne, naprawdę godne podziwu zagranie. Ale muszę cię rozczarować, nie mam tych pieniędzy.
- Wiem. Dlatego zapłaciłem je za ciebie. Powiedziałem mu, że przekazałaś mi je wczoraj wieczorem. Malachai lubi dobijać z tobą targu Ross. - Reggie zrobił kilka niepewnych kroków w jej kierunku, mając nadzieję, że dziewczyna zmięknie i wpadnie w jego ramiona. Jednakże nic takiego się nie wydarzyło. Wręcz przeciwnie, Jackie Ross jeszcze bardziej oddaliła się od chłopaka i ciaśniej zaplotła ramiona na piersiach.
- Nie musiałeś za mnie płacić. Potrafię dogadać się z Malachai'em co do przedłużenia umowy.
- Jasne. - prychnął Reggie. - Wylądowałabyś w jego łóżku tak jak ostatnim razem, kiedy wisiałaś mu kupę forsy. To nie jest żaden układ Ross.
CZYTASZ
Morphine || Archie Andrews ✔️
FanfictionArchie Andrews potrzebuje kogoś, kto będzie udawał jego dziewczynę. Jackie Ross potrzebuje jego pieniędzy.