9.

332 17 0
                                    

 Camille siedziała w kuchni z telefonem w dłoni, wyczekiwała na informację od męża. Tak bardzo błagała aby nic nie przytrafiło się ich najmłodszemu synowi. Przed oczami miała jeden z odcinków Ghost Whisperer, w którym młody chłopak, tuż przed swoimi osiemnastymi urodzinami, dowiaduje się, że jest adoptowany, kłóci się z rodzicami i wybiega z domu. Wtedy ostatni raz widzieli go żywego. Do jej oczu ponownie napłynęły łzy, miała wrażenie, że odkąd Tyler uciekł nie robi nic innego.

Aaron ciągle siedział w tym samym fotelu w salonie, nie ruszał się odkąd podzielił się z rodziną swoim planem. Właściwie nie wiedział dlaczego to powiedział, może dlatego, że od kilku tygodni Caroline ciągle mówi o ślubie i o swoich przyjaciółkach, które są już po zaręczynach albo dawno żyją w małżeństwie. Blondyn nawet nie rozglądał się za pierścionkiem, więc skąd ta deklaracja przed bliskimi? Podświadomie chciał sprawdzić ich reakcję, nie zapytał wprost co o tym myślą, tylko robił dziecinne podchody. Aron wiedział, że bracia i rodzice, delikatnie mówiąc, nie przepadali za jego dziewczyną, za to Elizabeth uwielbiali. Przymknął oczy pogrążając się w swoich myślach, opuszkami palców dotknął tatuażu, niewielka literka „E". Uśmiechnął się przypominając sobie dzień w którym poszli do studia tatuażu, to była ich druga rocznica. Nie chcieli tatuować całych imion uważali to za kiczowate i oklepane, zdecydowali się na pierwszą literę swoich imion wytatuowane czcionką jak w maszynie do pisania. Do jego oczu napłynęły łzy do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo tęsknił za Elizabeth. Nigdy nie planowali przyszłości, nie rozmawiali o ślubie ani o dzieciach, bo żadne z nich nie było na to gotowe, chcieli chwytać dzień. Wiedzieli jedynie, że chcą spędzić ze sobą całe życie, być razem zawsze bez względu na wszystko. Schował twarz w dłoniach opierając łokcie na kolanach, wszystko schrzaniło się gdy zdradziła...nie mógł uwierzyć w to, że dziewczyna, która mówiła, że kocha go najmocniej na świecie, zdradziła.

Michael przechodził z salonu do kuchni i z powrotem, kontrolował to w jakim stanie jest matka. Wiedział, że bardzo przeżywa to co się wydarzyło. Nie mógł jednak patrzeć na jej łzy, które sprawiały, że czuł się potwornie; nie lubił widzieć jej w takim stanie, natomiast stanie nad nią niczego by nie zmieniło, ani nie przyspieszyło poszukiwań ojca. Buzowała w nim złość na młodszego brata, najchętniej uderzyłby go, może coś by dotarło do jego pustej głowy. Powstrzymywał się jedynie ze względu na matkę, nie chciał przyprawiać jej dodatkowego zmartwienia. Mike siedział zastanawiając się nad tym co stało się z ich braterską więzią kiedyś była nie do złamania, stawali za sobą jeden za drugim. Próbował przypomnieć sobie, kiedy to wszystko runęło, kiedy Ron się od nich odsunął? Spojrzał na brata wydawał się poruszony, nie wiedział jednak czy dotarło do niego co zrobił, czy to co powiedział Tyler. Może jedno i drugie, nie zmieniało to faktu, że Michael ani trochę nie współczuł blondynowi. Chciał, żeby miał wyrzuty sumienia i czuł się podle. Zasłużył sobie na to.

Spojrzał na dzwoniący telefon, na wyświetlaczu widniał nieznajomy numer.

- Słucham?

- Cześć Mike. - w słuchawce usłyszał znajomy głos.

- Cześć Lizzie. Coś się stało? Źle się czujesz?

Aaron słysząc jak brat wita się z jego byłą dziewczyną, uniósł głowę znad dłoni i zaczął nasłuchiwać.

- Nie. To znaczy... Ty jest u mnie. Przyszedł jakiś czas temu i... - zawiesiła głos - ...nie wygląda za dobrze, Mike. Powiedział mi o kłótni z Aaronem.

- Mhm... - westchnął ciężko – Dziękuję, że zadzwoniłaś. Przyjadę po niego niedługo.

- Nie po to dzwonię, może zostać jak długo zechce. Po prostu... widzę w jakim jest stanie i... chciałam, żebyś wiedział gdzie jest i że jest cały. Tylko tyle. Przyjedziesz, jak będziesz miał czas.

- Dla niego zawsze mam czas. - spojrzał wymownie na brata.

- Dobrze, że ciebie ma. - powiedziała uśmiechając się pod nosem.

- To ja się cieszę, że go mam. - uśmiechnął się szeroko – Jeszcze raz dziękuję, Liz.

- Nie masz za co. Do zobaczenia Mike.

- Do zobaczenia.

- Jest teraz u niej? - zapytał starszego brata, ale ten nie zamierzał odpowiedzieć.

Michael wstał z kanapy zostawiając blondyna samego, przeszedł do kuchni przytulając się do pleców matki, położył głowę na jej ramieniu.

- Mam dobre wieści. - szepnął.

Kobieta odwróciła się natychmiast zaglądając w ciemne oczy syna.

- Dzwoniła Lizzie.

- Jest u niej?! - Mike pokiwał głową uśmiechając się do matki – Co za ulga. - Camille odetchnęła ramionami obejmując syna.

- Zadzwoń do taty, że Tyler się znalazł, a ja po niego pojadę.

- Zaczekaj. Jadę z tobą, muszę wszystko wyjaśnić Tylerowi. Chciałabym też zobaczyć wnuka. - powiedziała z nadzieją w głosie – Myślisz, że nie będzie miała nic przeciwko?

- Dobrze, ale pod jednym warunkiem. - Cami skinęła głową – Nie stracisz głowy dla Jimmy'ego tak jak Tyler.

Kobieta zaśmiała się głośno, twierdząc, że zobaczy co da się zrobić, ale nie może niczego obiecać. Wychodząc z domu zadzwoniła do męża z informacją, że najmłodszy syn się znalazł i jedzie po niego z Michaelem.

Lost LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz