Rozdział 8

454 18 4
                                    

Evelynn's POV

-Zarządzam przerwę! - krzyknęłam zasapanym głosem. Mały nie dawał nam ani chwili wytchnienia. Ciągle biegaliśmy od karuzeli do karuzeli, jedząc między tym jakieś przekąski z różnych budek i watę cukrową.
-Eve, obiecuję, że po tej atrakcji kończymy - Harry stanął przed wielkim rollercoaster'em i spojrzał na mnie z dzikim błyskiem w oku.
-Nie ma mowy - pokręciłam szybko głową - Nie namówisz mnie na to.
-Proooszę - zrobił słodkie oczka, tak jak czasem jego syn. Zdecydowanie mogli w tym konkurować z kotem ze Shrek'a.
-Będę tego żałować - przełknęłam głośno ślinę i ze strachem dałam się zaciągnąć na najwyższą kolejkę, jaka tylko tutaj jest.
Styles kupił od jakiegoś mężczyzny dwie wejściówki, a Jeremy w tym czasie przebywał w kąciku dla dzieci i coś rysował. Niechętnie wsiadłam do trzeciego wagonu. Brunet zajął miejsce obok mnie i dokładnie nas pozapinał.
-Nie będzie tak źle - mrugnął do mnie próbując jakoś mnie pocieszyć.
-Uwierz mi, że będzie - odpowiedziałam, przypominając sobie jak po ostatnim razie kręciło mi się w głowie przez dwa dni.
-Uwaga, ruszamy! - z rozmyśleń wybudził mnie krzyk mężczyzny, który obsługuje kolejkę. Wagony od razu ruszyły w kierunku wysokiej górki, z której zapewne potem zjadą.
-O nie - jęknęłam, zakrywając oczy dłońmi.
-Trzymaj się! - powiedział Hazz, po czym runęliśmy w dół.
Nie będę się rozwodzić nad przebiegiem tej jakże fajnej przejażdżki. Przez większość czasu miałam zamknięte oczy i wtulałam się w ciało mojego towarzysza. Słyszałam tylko mój przerażony wrzask i błagałam, aby to się już skończyło. Bałam się otworzyć oczy nawet, gdy poczułam, że już się zatrzymujemy. Brunet powoli pomógł wyjść mi z wagonu. Miałam nogi jak z waty, a obraz dookoła mnie był rozmazany.
-Jeju Eve, przepraszam - usłyszałam przejęty głos Harry'ego - Nie wiedziałem, że kolejki tak ci szkodzą...
-Nic się nie stało - szepnęłam, nadal przerażona - Masz może chusteczkę? - spytałam, gdy zorientowałam się, że moja twarz jest cała w łzach.
-Tak, jasne - zaczął szukać czegoś po kieszeniach, a już po chwili podał mi opakowanie chusteczek. Cicho podziękowałam i próbowałam doprowadzić się do w miarę dobrego stanu.
-Eve! - nagle przybiegł do nas Jaremy - Co ci się stało?
-Nic, po prostu boję się kolejek - smutno się zaśmiałam, spotykając pełen winy wzrok bruneta.
-Zbieramy się? - spytał po chwili.
-Tak, zdecydowanie - wzięłam małego za rączkę i ruszyliśmy w stronę wyjścia z wesołego miasteczka.
Nadal trzęsły mi się nogi, przez co Harry lekko mnie podtrzymywał, mimo, że zapewniłam go, że sobie poradzę. Po chwili siedzieliśmy już w czarnym Mercedesie i jechaliśmy w stronę posiadłości Styles'a. Okazało się, że na miejscu jest Louis i jeszcze jakiś chłopak, więc zostawiliśmy z nimi Jeremy'ego i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po około 15 minutach byliśmy już na miejscu. Cała droga minęła nam w ciszy, która była dosyć niezręczna. Wysiedliśmy z pojazdu, a brunet odprowadził mnie aż pod same drzwi.
-Dobranoc Harry - posłałam mu mały uśmiech i już chciałam wejść do środka, gdy chwycił mnie delikatnie za nadgarstek.
-Naprawdę przepraszam cię za tą kolejkę. Ja... Nie wiedziałem, że...
-Nie musisz mnie przepraszać. Sama nie wiedziałam, że mój organizm tak zareaguje.
-Następnym razem pójdziemy w jakieś... niższe miejsce - mruknął, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.
-Mam nadzieję, a teraz... - przerwały mi otwierające się obok mnie drzwi. Zaskoczona spojrzałam w ich kierunku - Toby?
-Miło cię w końcu zobaczyć. Kto to jest? - wycedził, patrząc na Harry'ego.
-Em, to Harry, mój pracodawca - spuściłam wzrok w dół. Bałam się, że zrobi mi przy nim awanturę.
-Miło poznać... - Harry spojrzał na mnie, próbując wybadać sytuację - Ja będę się już zbierał - podrapał się po karku i ruszył w stronę swojego samochodu. Chciałam krzyknąć mu dobranoc, ale zostałam dosyć brutalnie wciągnięta do środka. Zaskoczona spojrzałam pytającym wzrokiem na chłopaka.
-Co ty tu robisz? Skąd tak właściwie miałeś klucz?
-Zostawiłaś zapasowy tam, gdzie zawsze - warknął - Nie odzywasz się do mnie przez całe dni, nie widzimy się, a ty tak po prostu wychodzisz sobie z jakimś przydupasem?
-Byłam z nim i jego synem w wesołym miasteczku - przerwałam, myśląc jak mu to wytłumaczyć - Chcę zrobić dobre wrażenie, nie rozumiesz?
-Wskakując mu do łóżka na pewno zrobisz świetne wrażenie - prychnął, patrząc mi prosto w oczy. Jego wzrok zaczął mnie przerażać, przez co momentalnie cofnęłam się, uderzając przy tym biodrem o kant szafki - No co, nie mówię prawdy? Zdradzasz mnie. - wycedził coraz bardziej się do mnie zbliżając.
-Nie! - wrzasnęłam łamiącym się głosem, byłam na granicy płaczu jak zwykle przy naszych "rozmowach" - Ile razy mam ci mówić, że nigdy bym ci tego nie zro... - nagle moją twarz odrzuciło, a ja zamarłam w miejscu. Chwyciłam się za bolące miejsce na policzku - Ty... Nie wierzę... - jęknęłam przez łzy.
-Naucz się, że mnie nie będziesz okłamywać - zagroził mi przy twarzy palcem - A teraz wychodzę, nie mogę patrzeć na taką dziwkę, jak ty - odepchnął mnie, aby umożliwić sobie przejście do drzwi i po prostu wyszedł, zostawiając mnie samą, obolałą i przerażoną.

Harry's POV

Coś nie pozwoliło mi od razu odjechać. Eve nie wyglądała zbyt dobrze po przejażdżce na kolejce, chciałem się jeszcze upewnić, czy na pewno wszystko z nią dobrze. Wiedziałem, że Jer jest pod dobrą opieką więc nie musiałem spieszyć się do domu. Przez dłuższy czas siedziałem w swoim samochodzie blisko domu Evelynn i nie wiem... Czekałem na jakiś cud? Znak? Po chwili zauważyłem, jak ten dziwny typek wychodzi z jej mieszkania i szybko odjeżdża. Nie wiem czemu, ale jakoś martwiłem się o nią, przez co wybiegłem w stronę jej drzwi. Były otwarte, dzięki czemu powoli wszedłem do środka.
-Eve? - odpowiedziała mi cisza. Jeszcze nigdy nie byłem w jej mieszkaniu. Na każdym kroku były kartony z nie złożonymi jeszcze meblami i innymi przedmiotami.
-Harry? - usłyszałem jej cichy głos dobiegający z głębi mieszkania. Ruszyłem w jego kierunku i trafiłem do kuchni.
Widok, który mnie przywitał niemal zmiażdżył mi serce. Dziewczyna siedziała skulona przy szafce z głową między kolanami. Cała się trzęsła.
-Eve... - wystraszony klękłem przy niej i chwyciłem jej małą dłoń - Co się stało? - spytałem, odgarniając włosy które spadły jej na twarz. Na mojej twarzy wymalował się szok, gdy zobaczyłem jej siny policzek i rozmazany tusz - Jezu, Eve - szepnąłem załamanym głosem i przyciągnąłem ją do siebie.
Evelynn nagle rozpłakała się, a mi krajało się serce, bo nie wiedziałem, co zrobić. Była młoda, piękna i inteligentna. Nie zasłużyła sobie na takie coś. Powoli pomogłem jej wstać i usiąść w salonie. Przyniosłem jej worek z lodem i ostrożnie przyłożyłem do twarzy. Na jej twarzy pojawił się grymas bólu, ale pozwoliła mi sobie jakoś pomóc - On ci to zrobił - to nie było pytanie, a raczej stwierdzenie. Eve kiwnęła głową i pociągnęła nosem.
-Ja... Nie wiem jak to się stało. On nigdy taki nie był... - spanikowana zaczęła znowu płakać.
-Eve, spokojnie - usiadłem przy niej i pozwoliłem jej się do mnie przytulić - Zapłaci za to, obiecuję - zacisnąłem pięści na samą myśl, że mężczyzna może zrobić coś takiego. Matka wychowała mnie z przeświadczeniem, że kobietom należy się należyty szacunek.
-Pójdę się położyć - po dłuższej chwili dziewczyna oswobodziła się z moich objęć i wstała - Dziękuję Ci Harry, naprawdę - posłała mi smutny, ale szczery uśmiech, który odwzajemniłem.
-Jutro nie musisz opiekować się małym, zawiozę go do mojej mamy, albo do...
-Nie trzeba - przerwała mi stanowczym tonem.
-Trzeba. Spotkamy się z Zayn'em i udupimy tego damskiego boksera - powiedziałem, zakładając jej kosmyk włosów za ucho. Mimo dużego siniaka na twarzy, nadal ciężko było mi oderwać od niej wzrok. Odchrząknąłem, wiedząc, że to nieodpowiedni czas na amory.
-Niech ci będzie - Eve stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek - Dobranoc Harry - szepnęła i poszła powolnym krokiem na górę.
-Dobranoc Eve - odpowiedziałem, przygotowując się do wyjścia. Wziąłem klucz z blatu w kuchni i zamknąłem za sobą drzwi do jej domu, aby mieć pewność, że będzie bezpieczna. Schowałem klucz do kieszeni, jutro jej oddam. Wsiadłem do swojego samochody i uderzyłem pięścią w kierownicę. Gdybym tak po prostu nie odszedł, to nic by się jej nie stało. Jestem kretynem.

__________________________________

Rozdział z małym opóźnieniem, ale za to z dawką emocji.
Zapraszam do obserwowania mnie, aby być na bieżąco z pojawianiem się rozdziałów ☺️

Two souls One love | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz