Rozdział 11

392 13 4
                                    

Czekając na przyjazd Harry'ego starałam się zająć czymś swoje myśli, ale ciągle kręciły się one wokół Toby'ego. Najzwyczajniej w świecie się bałam, przez co chodziłam po mieszkaniu i próbowałam powstrzymać łzy, które chciały uciec z moich oczu.

Około 20 minut później rozległ się kolejny dzwonek do drzwi. Powolnym krokiem do nich podeszłam, ale nie otworzyłam od razu drzwi, bałam się, że to on, z kolejną kartką.
-Harry, to ty?- zawołałam.
-Eve!- odpowiedział mi wesoły krzyk Jeremy'ego. Z ulgą wypuściłam powietrze i odkluczyłam drzwi. Mały natychmiast wbiegł do środka, a ja ukucnęłam, aby mógł się do mnie przytulić. -Tęskniłem za tobą- powiedział wtulając się w moje włosy. Na moje usta od razu wtargnął mały uśmiech.
-A o mnie to już nikt nie pamięta?- naszą chwilę czułości przerwał nam głos bruneta. Ze śmiechem odsunęłam się od chłopca i wstałam, aby być z nim na równi. Miał na sobie białą koszulę z podwiniętymi rękawami i odpiętymi kilkoma guzikami, dzięki czemu jeszcze bardziej było widać jego tatuaże. A na nogach, standardowo, czarne rurki i skórzane buty.
-Ciebie też dobrze widzieć- powiedziałam, patrząc w jego zielone oczy, które nie odwracały ode mnie wzroku.
-Mam mały prezent do kolacji- powiedział, wyciągając w moim kierunku butelkę czerwonego wina.
-Dziękuję, nie trzeba by...
-A co na kolację?- przerwał mi mały, ciągnąc mnie za nogawkę.
-Spaghetti, mam nadzieję, że lubisz- odpowiedziałam, zapraszając ich ruchem ręki do stołu, a sama poszłam do kuchni, aby nałożyć jedzenie na talerze.
-Wszystko w porządku?- zaskoczona obróciłam się w stronę Harry'ego, który postanowił pójść za mną. Czekając na moją odpowiedź, postawił butelkę na blacie.
-Tak- odpowiedziałam krótko, mając nadzieję, że da mi spokój. W ciszy zajęłam się nakładaniem makaronu i nalewaniem sosu. Brunet chwycił jeden z talerzy, aby mi pomóc i wróciliśmy do małego. Postawiłam przed nim talerz i usiadłam na swoim miejscu.
Na szczęście Jeremy ciągle o coś pytał i o czymś opowiadał, dzięki czemu atmosfera stała się zdecydowanie mniej napięta. Po zjedzeniu postanowiliśmy przenieść się na kanapę w salonie i włączyć jakiś film.
-A co powiecie na "Alvin i wiewiórki"?- zaproponowałam, gdy przeglądaliśmy internet w poszukiwaniu czegoś fajnego.
-To takie jakby chomiki?- spytał chłopiec, wskazując na zwierzątka na plakacie filmowym.
-Można tak powiedzieć- Harry zaśmiał się pod nosem.
-To chcę to!- krzyknął z podekscytowaniem Jeremy. Wyciągnęłam rękę, aby wziąć pilot od telewizora. Loczek miał najwyraźniej to samo na myśli, bo nasze dłonie zderzyły się w połowie. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy moje palce dotknęły jego chłodnej skóry. Z lekkim rumieńcem podniosłam się z kanapy.
-Pójdę po ciasteczka- powiedziałam, posyłając mężczyźnie lekki uśmiech, który odwzajemnił.
W świetnym humorze ruszyłam do kuchni po tackę z ciastkami. Postanowiłam też wziąć kieliszki i butelkę z winem, może Harry będzie miał na nie ochotę. Wróciłam do salonu i postawiłam wszystko na stoliku do kawy. Zajęłam miejsce obok Jeremy'ego i podałam mu ciastko.
-Dziękuję!- podziękował, od razu biorąc gryza. -Ale pyszne- dodał, pakując całe ciacho do buzi.
-Ej, powoli!- upomniał go brunet, patrząc na to ze śmiechem.
Skończyły się napisy początkowe, więc zgasiliśmy światło i skupiliśmy się na filmie. W trakcie oglądania, Harry nalał wina do kieliszków i podał mi jeden z nich. Skinęłam głową, aby nie przeszkadzać Jeremy'emu w oglądaniu i wróciłam wzrokiem do ekranu. Przez większość filmu śmialiśmy się i śpiewaliśmy, próbując naśladować głosy wiewiórek, co wychodziło tylko małemu, ale i tak nie dawaliśmy za wygraną. W 3/4 filmu zauważyłam, że Jeremy zasnął. Od razu szturchnęłam Harry'ego.
-To chyba będziemy się powoli zbierać- westchnął, wstając. Chwycił się oparcia fotela, aby nie kiwać się na nogach. Ktoś tu ma słabą głowę...
-Piłeś, nie pozwolę ci wsiąść w takim stanie za kierownicę- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Zapomniałem- podrapał się po karku. -Wiem, że to głupia propozycja, ale możemy zatrzymać się u ciebie na noc?- spytał dosyć nieśmiało, a na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie.
-Jasne, nie ma problemu- posłałam mu uspokajający uśmiech.
-Naprawdę dziękuję, musiałbym go obudzić, aby wejść do taksówki- westchnął, patrząc z troską na swojego syna.
-Uszykuję wam łóżko na górze- już ruszyłam w stronę schodów, gdy zatrzymał mnie głos bruneta.
-Wątpię, że uda nam się ruszyć go stąd bez budzenia- po jego słowach chłopiec jeszcze bardziej wtulił się w poduszkę, na której zasnął. Pokręciłam głową z uśmiechem i poszłam na górę, aby przynieść na dół kołdrę i lepsze poduszki. Chwilę później ostrożnie przesunęliśmy chłopca, aby rozłożyć kanapę i ułożyć na niej to, co przyniosłam ze swojej sypialni.
-Udało się- brunet odetchnął z ulgą i przetarł czoło.
-Chcesz wziąć prysznic?- spytałam, jedząc ciastko.
-Jeśli mogę- wzruszył ramionami i ruszył za mną po schodach.
-Kto pierwszy?- podałam mu ręcznik i jakieś za duże na mnie dresy.
-Ty, ja spróbuję uspokoić trochę karuzelę w mojej głowie- odpowiedział ze śmiechem, siadając na moim łóżku.
Zamknęłam za sobą drzwi łazienki i ściągnęłam z siebie ubrania. Wyciągnęłam kartkę od Toby'ego ze spodni i wrzuciłam je do pralki. Od razu wzięłam szybki prysznic, przy okazji zmywając makijaż. Umyłam włosy moim ulubionym, kokosowym szamponem i wyszłam z kabiny. Wytarłam się, ubrałam piżamę i wyszłam z łazienki, wyciskając mokre włosy w ręcznik.
-Już zapomniałem, jak długo kobiety siedzą w łazience- szepnął ze smutnym uśmiechem brunet, wymijając mnie w drzwiach.
Lekko zaniepokojona zaczęłam czesać włosy przed lustrem, a po dosłownie kilku minutach loczek wyszedł z łazienki. Z jego włosów wciąż kapała woda, a po odsłoniętym torsie spływały kropelki, tworząc za sobą mokre ścieżki. Światło świecącego zza okna księżyca jeszcze bardziej podkreślało jego mięśnie. Ale kaloryfer. Zarumieniona odwróciłam wzrok, uświadamiając sobie, że patrzyłam na niego odrobinę za długo.
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałś?- spytał, gdy chowałam do szuflady szczotkę. Z przerażeniem odwróciłam się, aby zobaczyć w jego dłoni kawałek papieru, o którym zapomniałam.
-Nie chciałam, aby ten wieczór kręcił się wokół tego- westchnęłam, opadając na łóżko. Ukryłam twarz w dłoniach.

Miałam już dość pokazywania mu tego, jaka jestem słaba. Powinnam wziąć się w garść i może nawet pomóc go szukać zamiast siedzenia tutaj i ryczenia jak mała dziewczynka.

-Kiedy to dostałaś?- poczułam, jak materac obok mnie ugiął się pod ciałem Harry'ego. Podniosłam na niego swój wzrok.
-Zanim przyjechaliście. Otworzyłam, ale nikogo nie było... Było tylko to- pod koniec mój głos znacznie ucichł, a z moich oczy wypłynęły łzy, które próbowały się wydostać odkąd tylko zobaczyłam przed sobą tą przeklętą kartkę.
-Eve...- brunet przyciągnął mnie do siebie i objął swoimi silnymi ramionami.
-Nie chciałam cię martwić- szepnęłam, gdy wycierał kciukiem spływającą po moim policzku łzę.
-Nie chcę abyś była z tym sama. Sam się w to wpakowałem i chcę być w tym z tobą od początku do końca- powiedział, patrząc na mnie swoim przenikliwym, zielonym wzrokiem.
-Dziękuję- odpowiedziałam, spuszczając głowę.
-Może pogramy w pytania?- spytał nagle, na co się zaśmiałam.
-Pewnie i tak już dzisiaj nie zasnę- wzruszyłam ramionami i opadłam plecami na poduszkę. Po chwili brunet położył się obok mnie, kładąc głowę na moim brzuchu. -W zasadzie to mam jedno pytanie, które dręczy mnie od dłuższego czasu- przełknęłam nerwowo ślinę.
-Dawaj śmiało.
-To pytanie, na które nie odpowiedziałeś mi w restauracji- poczułam, jak jego mięśnie napięły się po usłyszeniu moich słów.
-Pamiętam...- westchnął.
-Czy teraz mi na nie odpowiesz?

Harry's POV

Od dawna nie rozmawiałem z nikim na temat Jess. Jedynie z Louis'em po pijaku, ale to się nie liczy. Każda myśl o niej strasznie mnie dobijała, przez co unikałem tego tematu tak długo, jak tylko się dało. Jednak czuję, że mogę o tym powiedzieć Eve. Ufam jej.

-Jess, bo tak miała na imię- zacząłem, z trudem wymawiając jej imię. -Zostawiła mnie samego z Jeremy'm gdy skończył dwa latka. Zostawiła mi tylko kartkę, tłumacząc, że w wieku 19 lat nie jest gotowa na dziecko i to wszystko ją przerasta- poczułem, jak po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza. Eve od razu mnie przytuliła, posyłając mi smutny uśmiech.
-Przepraszam, że cię o to spytałam- powiedziała, gdy wróciliśmy do poprzedniej pozycji.
-Nie przepraszaj, jesteś częścią życia mojego i Jeremy'ego więc powinnaś o tym wiedzieć- zapanowała między nami cisza. Nie była ona niezręczna. Czułem, że Evelynn jest osobą, z którą mogę nie tylko porozmawiać, ale też pomilczeć. Cicho westchnąłem, gdy zaczęła bawić się moimi włosami.
-Ale ty masz szopę- zaśmiała się. -Zupełnie jak Jeremy- dodała.
-Oczy ma po niej- szepnąłem. Widziałem ją za każdym razem, gdy na niego patrzyłem. -Co zamierzamy robić jutro?- obróciłem się tak, aby leżeć obok niej. Oparłem głowę na ręce, aby móc spojrzeć jej w oczy.
-Zamierzamy?- posłała mi pytające spojrzenie, ale na jej ustach wciąż królował uśmiech.
-Myślałem, że spędzimy jutrzejszy dzień razem- powiedziałem, zbliżając się do niej tak, że mogłem poczuć na policzku jej oddech.
-No nie wiem- odpowiedziała, przekręcając lekko głowę. -A co będziemy robić?
-Co tylko będziesz chciała- szepnąłem, gdy nasze usta prawie się stykały. Odgarnąłem kosmyk włosów opadający na jej twarz i pod wpływem chwili załączyłem razem nasze wargi.

_____________________________________

Publikację rozdziału przewidywałam na godzinę 20, ale jak widać, Władcy Pierścieni umieją nieźle wciągnąć.

Dziękuję wszystkim za głosy oraz wyświetlenia, mam nadzieję, że nasza wattpadowa rodzinka będzie się powiększać 💞

Two souls One love | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz