T/I
Miałam wrażenie, jakby co najmniej dynamit Hoodów eksplodował w moim umyśle. Na lepsze porównanie w tym momencie chyba się nie zdobędę. I tak pasowało idealnie. Wielka paka dynamitu, która poprzestawiała mi wszystko w głowie i doprowadziła do tego, że już prawie zaczynałam wyznawać synowi Hefajstosa, co czuję. A zdecydowanie coś czułam. Dotychczas miałam jakieś chwilowe przebłyski świadomości, że być może Leo Valdez nie jest mi tak obojętny, jak to pokazuję. Ale dziś, kiedy podczas bitwy o sztandar wisiałam sobie na lince głową w dół... Właśnie. Może o to chodzi, może doznałam urazu mózgu.
(T/I), błagam.
Wracając, więc kiedy tak sobie wisiałam, z jednej strony chciałam zetrzeć z twarzy Valdeza ten jego głupi, co prawda uroczy, ale i tak denerwujący uśmiech, a z drugiej miałam ochotę mu powiedzieć prosto w oczy, że jeszcze nigdy w moim życiu nie czułam tak wiele szczęścia i pozytywnych emocji przy drugiej osobie. Gdyby tylko jeszcze mówienie o takich rzeczach było łatwe. Dla mnie obecnie wydawało się niewykonalne.
Doświadczenie miałam dosłownie zerowe. Leo nie miał najmniejszego problemu z flirtowaniem, ja nierzadko odpowiadałam na jego zaczepki, ale taka całkowicie poważna deklaracja jakiegokolwiek uczucia w pewnym stopniu mnie przerażała. Już lepiej byłoby chyba powiedzieć o tym, że chłopak prawdopodobnie... No dobrze, dobrze, przestanę. Na pewno mi się podoba. Jestem w stanie wyznać to indywidualnie prawie każdej osobie w obozie albo wykrzyczeć w tłum półbogów. Ale powiedzieć Valdezowi? Życzę sobie powodzenia. To chyba ponad moje siły.
Dodatkowo, gdzieś tam z tyłu jakiś głos przypominał mi o słowach Nyssy. O tym, że miał dziewczynę. Czy ja naprawdę jestem odpowiednią osobą, żeby poskładać jego może jeszcze nie do końca wyleczone, złamane serce w jedną całość?
Na olimpijskich bogów, jestem pełna wątpliwości, bo najzwyczajniej w świecie trochę się boję. Naprawdę, ogłoszono mnie córką Aresa i okazuje się, że mam stracha przed mówieniem głośno o tym, co leży mi na duszy i sercu. Dziecko odważnego boga. Wolałabym już chyba powalczyć z przerażającymi potworami.
Jakby w odpowiedzi na moje rozważania odezwało się także przypomnienie obietnicy złożonej Harley'owi. Mam dać jego bratu szansę, jeśli czuję to samo co on. Muszę wziąć się w garść. I przekonać samą siebie, że perspektywa wykonania pierwszego kroku albo odpowiedzi na niego wcale mnie nie stresuje.
Uznałam, że Piper McLean musi posiadać swoisty szósty zmysł. Zaproponowała mi dzisiaj spotkanie pod areną, a obecnie niczego bardziej nie potrzebowałam tak jak szczerej rozmowy z przyjaciółką. Piper była córką Afrodyty i miała chłopaka, więc na rzeczy powinna się odrobinę znać. Miałam nadzieję, że mi doradzi. W końcu szukała Valdezowi dziewczyny, co oznacza, że będzie troszeczkę zainteresowana naszą sytuacją.
Zbliżyłam się do podestu i odłożyłam na miejsce broń. Byłam w trakcie zdejmowania zbroi, kiedy nieopodal zobaczyłam Harley'a, dumnie wyprostowanego, z wieńcem laurowym na głowie, który był na niego odrobinę za duży i przechylał się w prawą stronę, ale syn Hefajstosa zdawał się tym nie przejmować. Stał przed Hoodami i Percy'm, mówiąc coś i żywo gestykulując. Wytężyłam słuch.
– Wtedy biegnę, ile sił w nogach, pędzę na złamanie karku, zwinnie omijając przeszkody, które napotykam na swojej drodze. Nieustraszony – Tutaj Harley robi dramatyczną pauzę, wyciągając przed siebie dłoń i przymykając oczy. Próbuję nie przerwać mu monologu śmiechem, ale średnio mi to wychodzi – nie zważam na ryzyko, które niesie ze sobą moje zadanie.
– Nie koloryzujesz odrobinę, Harley? – spytałam, podchodząc do chłopaków i poprawiając małemu półbogowi wieniec, który natychmiast przechylił się ponownie w prawo.
CZYTASZ
What's up, Valdez? | Leo x Reader [Zawieszone]
Fanfiction- Teraz przez chwilę możesz stać się półboginią, córką Aresa, na której punkcie oszalał pewien brązowowłosy chłopak z Domku 9. - Leo Valdez, syn Hefajstosa, określany przez swoich przyjaciół jako "zabawny inaczej" po zerwaniu ze swoją dziewczyną Kal...