Rozdział XIII

3.2K 167 371
                                    

Nadszedł dzień wyjazdu Szymona. Przez tych kilka krótkich dni wiele się działo:

1. Zacząłem nosić soczewki, teraz wyglądam dziwnie, nie mogę się przyzwyczaić do siebie bez okularów.

2. Chodzę na korepetycje z niemieckiego, jak się okazało, to nie jest taki zły przedmiot, jeśli ktoś dobrze tłumaczy, a Luft tłumaczy bardzo dobrze i nie jest takim debilem, za jakiego go miałem.

3. Dowiedziałem się, że to Dominik poszedł do dyra. Na początku byłem zły, ale potem go przeprosiłem i podziękowałem.

4. Z Marcelem coraz częściej rozmawiam. Mamy bardzo wiele wspólnego, bardzo dobrze mi się z nim gada, lubimy tą samą muzykę i książki.

5. Szymon i Igor się pogodzili, przynajmniej takie sprawiają wrażenia, a jeśli chodzi o to, czy im się już układa: nie wiem, nie zaglądam im do łóżka!

6. Nie dokuczam już Igorowi. Można powiedzieć, że żyjemy w zgodzie. Nawet parę razy byłem z nim i z moim bratem na mieście.

7. Pokłóciłem się z Szymonem o jego wyjazd. Byłem zły, że nic mi o tym nie powiedział, ale wybaczyłem mu.

8. To jest największy hit! Igor ma być moją niańką. Nie żartuję! Szymon boi się mnie zostawić samego (rodzice jak zwykle pracują, już mam na nich wyjebane, cholerni pracoholicy, oni w swoim biurze już chyba zamieszkali) i poprosił Igora, żeby na ten czas zamieszkał u nas i mnie pilnował. I o to była druga kłótnia, ale niestety tym razem Szymon ją wygrał.

Staliśmy w trójkę na parkingu szkolnym kilka metrów od autobusu. Było tu sporo ludzi, ale dlatego, że większość po prostu przyjechała się pożegnać. Nauczyciel krzyknął, że wszyscy mają już wsiadać.

- Muszę już iść. - Zakomunikował Szymek. - Masz nie sprawiać kłopotów. - Powiedział przytulając się do mnie, po chwili odsunął mnie od siebie i zwrócił się do szatyna: - A Ty masz go pilnować. - Po chwili zarzucił mu ręce na szyję i pocałował.

- Szymon! - Krzyknął odpychając blondyna i rozglądając się nerwowo wokoło. - Rozmawialiśmy na ten temat!

Szymon był wyraźnie wkurzony, dosłownie widziałem pioruny w jego oczach.

- Wiem, wiem, wiem, nie jesteś gotowy na coming out! Ale powiedz mi, czy Ty kiedykolwiek będziesz gotowy? Dlaczego nie możemy, jak normalne pary okazywać swoich uczuć?

- Bo my nie jesteśmy, jak normalne pary. - Odpowiedział dobitnie.

Blondyn otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie nie powiedział ani słowa. Odwrócił się na pięcie i ruszył do autobusu mówiąc coś w stylu: "na mnie czas".

Ostatni uczniowie wsiedli, drzwi autobusu zamknęły się i ruszyli. Nie czekaliśmy długo, a zniknęli nam z pola widzenia. Parking zaczął pustoszeć, wsiadłem do samochodu (co z tego, że to nieładnie wsiadać do czyjegoś auta bez pozwolenia?), Igor poszedł w moje ślady.

Gdy dojechaliśmy do domu, to Igor od razu poszedł do salonu i runął na kanapę, żal mi się go zrobiło. Poszedłem do kuchni i z szafki wyciągnąłem kieliszki. Poszedłem do salonu i postawiłem je z brzękiem na ławie. Szatyn spojrzał zdziwiony, ale nic nie powiedział, z barku wyciągnąłem jakąś pierwszą lepszą wódkę. Polałem do kieliszków, jednego podałem starszemu.

- Dzięki młody. - Powiedział przechylając kieliszek i wypijając jego zawartość. Od razu nalałem mu jeszcze kieliszek trunku.

- Co jest? - Spytałem siadając obok niego. - Co się dzieje?

- A co ma się dziać?

- Przestań, przecież widzę... Poczujesz się lepiej, jak to z siebie wyrzucisz.

Miłość leczy rany [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz