Rozdział XXI

2.5K 146 158
                                    

- Czy to malinka?

Poczułem, jak moja twarz czerwienieje, nic jednak nie powiedziałem.

- Okej, twoje milczenie uznam jako "tak". - Powiedział. - Widzę, że chyba jest coś o czym nie wiem. - Zaśmiał się cicho.

- A żebyś wiedział. Sporo się działo... - Mruknąłem.

- Zamieniam się w słuch... - Odparł. - Ale nie odzywaliśmy się do siebie tylko trzy dni, wątpię, że w tym czasie zdążyło stać się coś powa-

- Zakochałem się w chłopaku mojego brata! - Wyrzuciłem z Ciebie.

- Co? - Spytał patrząc się na mnie zdziwiony.

- Myślę, że zakochałem się w Igorze... - Wyszeptałem ukrywając twarz w dłoniach ze wstydu, a na wspomnienie o szatynie nagła poczułem coś dziwnego. Jakby lekkie łaskotanie w brzuchu? Czyżby właśnie to były te sławetne motyle?

- O kurwa. - Skomentował patrząc się na mnie, jak na kosmitę.

- Noo, lepiej bym tego nie ujął... - Skomentwałem.

- Zaraz, to kto ci zrobił tą malinkę? - Spytał.

- ...On...

- Co?! Jak to?! Kiedy?! - Zaczął zadawać multum pytań naraz.

- Cicho! Nie drzyj się tak! Chcesz, żeby cała szkoła cię usłyszała?! - Westchnąłem. - Przedwczoraj, gdy szedłem do lasu, żeby cię znaleźć spotkałem w parku kompletnie pijanego Igora. Zamówiłem taksówkę i zabrałem go do domu. Mówił bardzo dziwne rzeczy... Mówił, że jestem ostatnią osobą na której mu zależy i ostatnią którą kocha...

- Co??? On cię ko-

- Wątpię. Mówił tak, ponieważ jak już mówiłem był mega schlany. Kilka godzin wcześniej dowiedział się, że jego mama nie żyje... Pewnie dlatego tak mówił... Na pewno pomylił mnie z moim bratem...

- Wiesz... ciężko pomylić cię z bratem... jesteście bardzo od siebie różni...

- I co z tego? Przecież on na pewno nigdy nie powiedziałby tak do mnie. Musiał mnie pomylić. Ale mniejsza z tym... potem Igor mnie pocałował... A mi się to podobało... nawet bardzo... Ale potem zostawił mi tą malinkę i przypomniało mi się, że nie powinienem się tak zachowywać... Przecież jakby Szymon się dowiedział, to znienawidziłby nas obojga...

- Gabriel... ja nie wiem, co mam ci na to odpowiedzieć... - Zastanowił się chwilę. - Chyba oboje źle wybieramy obiekty naszych westchnień, Inga jest jaka jest, a Igor jest zajęty... - Próbował rozluźnić atmosferę, widząc, że to nie pomogło powiedział: - Posłuchaj... przepraszam stary, ale serio nie wiem, jak mam Cię pocieszyć... Nie łam się... Na pewno kogoś sobie znajdziesz... Jeśli to nie będzie Igor, to będzie to ktoś inny...

Spojrzałem mu w oczy.

- Obawiam się, że na ten moment nie chcę nikogo innego...

***

Niebo straciło swoje barwy. Niegdyś błękitne, teraz szare. Chmury zawsze w odcieniu najczystszej bieli, teraz w kolorze popielatym. Drzewa coraz szybciej zaczęły tracić swoje liście, a rośliny, które jeszcze niedawno zdobiły ogrody teraz były obumarłe.

Można było mieć wrażenie, że natura doskonale wiedziała, że świat stracił tak wspaniałą osobę i jej najbliżsi właśnie dziś po raz ostatni będą widzieć jej piękną twarz.

Luiza Anderson była piękną kobietą i mógłbym się założyć, że równie piękne miała serce... Jeśli Bóg istnieje i nas wszystkich kocha, to dlaczego zabiera takie wspaniałe osoby? Nie wiem tego...

Miłość leczy rany [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz