Rozdział XXII

2.6K 152 141
                                    

Poczułem, jak coś głaskało mój polik. Leniwie otworzyłem oczy, słońce zaczęło mnie razić, po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Pierwsze, co ujrzałem, to wpatrującego się we mnie Igora. Leżał tuż obok mnie i głaskał mnie dłonią. Widząc, że się obudziłem uśmiechnął się do mnie.

- Dzień dobry. - Powiedział.

Przyglądałem mu się zdziwiony.

- To nie był sen? - Spytałem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.

- Nie. Czemu miałoby być to snem?

-... ponieważ to jest zbyt piękne na rzeczywistość... - Mruknąłem i dopiero potem zdałem sobie sprawę, że powiedziałem to na głos.

Poczułem, że się rumienię, próbowałem zakryć twarz dłońmi, ale bazskutecznie, szatyn mnie powstrzymał.

- Ale to jest rzeczywistość. Nie wstydź się, nie zakrywaj twarzy. Słodko wyglądasz, gdy się rumienisz. - Powiedział całując mnie w czoło.

- Nie mów tak... - Powiedziałem czując jak moje poliki stają się jeszcze cieplejsze.

- Dlaczego mam nie mówić prawdy? - Mruknął mi do ucha przytulając mnie, jednak ja go od siebie delikatnie odepchnąłem.

- Co teraz będzie? - Spytałem.

- Co masz na myśli?

- No... jak to sobie wyobrażasz? Naszą relację...

- A jak mam ją sobie wyobrażać? - Zapytał głaszcząc mnie po poliku.

- Jesteś byłym mojego brata...

- A Ty jesteś bratem mojego byłego i co z tego?

- Ja... nie chcę, żeby cierpiał widząc nas razem...

- Nie będzie cierpiał... Gabriel, zależy mi na tobie... Zakochałem się w tobie... Zostaniesz moim chłopakiem? - Zamilkł na chwilę. - Proszę, powiedz coś...

- Igor, ja... muszę to wszystko przemyśleć... - Szepnąłem zszokowany, siadając na łóżku.

- ... Sam mnie pocałowałeś... - Mruknął smutno. - Ale rozumiem, jeśli potrzebujesz czasu, to Ci go dam. Dam Ci tyle czasu, ile tylko zechcesz.

Wstałem z łóżka i skierowałem się do wyjścia. Przy drzwiach jeszcze obejrzałem się na Igora, widziałem jego smutny wzrok. Odwróciłem się szybko i wyszedłem. Nie chciałem patrzeć na jego smutną twarz...

Gdy tylko wyszedłem zderzyłem się z chłopakiem, którego widziałem wczoraj. Wysoki brązowooki blondyn. Spojrzał na mnie najpierw ze złością, potem ze zdziwieniem, a na koniec z kpiną. Jednak poszedł sobie bez słowa. Dziwny typ.

Wróciłem do Szymona i Marcela. Na szczęście jeszcze spali. Jak gdyby nigdy nic położyłem się na krańcu łóżka. Nie mogą się dowiedzieć.

**Igor POV**

Kiedy Gabriel mnie pocałował, czułem się jak w siódmym niebie. Był tak blisko, czułem jego ciepło, a potem  spędziliśmy razem noc. Nie uprawialiśmy seksu i to było w tym najlepsze. Cieszyłem się po prostu jego obecnością i bliskością... A nie jego ciałem... Chciałem go mieć w ramionach i zapewnić mu bezpieczeństwo.

Lecz dziś rano... zachowywał się inaczej... jakby wszystko to uważał za błąd... Mam nadzieję,  że szybko sobie wszystko poukłada w głowie... Wszystko się sypie.

Niechętnie wstałem z łóżka. Skierowałem się do kuchni. Przy stole siedzieli już moi przyjaciele. Rozgościli się. Normalka. Dobrze, że sami sobie poradzili... Dosiadłem się do nich i zacząłem spożywać śniadanie. Od czasu do czasu słychać było cichą prośbę o podanie czegoś, lecz jedna osoba milczała cały czas... Czasem moje spojrzenie lądowało na Gabrielu, ale on patrzył się wszędzie, tylko nie na mnie.

Miłość leczy rany [YAOI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz