To był jedyny chłopiec, którego nawet nie powinno było tu być. Nie wiedziałam jaki debil wysłał dziecko na wojnę?! Teraz jego ciało nawet go nie przypominało. Wszędzie był zapach palonej skóry i krew. Po moich policzkach spływały łzy rozżalenia. Jak przez wodę słyszałam, że ktoś coś do mnie mówi. Krzyczy. Kątem oka zauważyłam, że ktoś ugasił tlące się końcówki moich włosów. To dlatego tak śmierdziało. W końcu puściłam gorące i zwęglone zwłoki, i schowałam twarz w dłoniach szlohając. Poczułam jak ktoś mnie do siebie przytula i odciąga od tego miejsca.
To był Alex. Pocieszał mnie choć nie słyszałam w tym hałasie nawet jego głosu. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Jeszcze raz. Doszłam do siebie. W końcu to wojna, nie ma czasu na żałobę.
Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Szkody były większe niż mi się wydawało. Nie tylko magazyn wybuchł, ale namioty dookoła również. Widziałam kilkadziesiąt osób rozerwanych na kawałki. Nagle w mojej głowie pojawiła się czerwona lampka. A gdzie jest Evan?!
-Evan! - Wrzasnęłam. Tylko nie on. - Evan! - Ponowiłam. Nigdzie przez dym go nie widziałam. Podbiegłam tam gdzie postami siedzieliśmy. Nie było go. Zaczęłam panikować, wtedy swoim wyczulonym słuchem wyłapałam jakiś jęk za szopą kilkanaście metrów dalej. Pobiegłam tam najszybciej jak potrafiłam.
-Evan! Nic ci nie je.. - Nie dokończyłam gdy zobaczyłam jak leży na stercie worków a w jego brzuch jest wbity ogromny kawał szkła. Od razu przy nim kucnęłam. -Boli cię coś jeszcze? Mogę jakoś pomóc? - Nie wiedziałam co mam robić.
- Nie, tylko to szkło, ale go nie ruszaj! - jego twarz wykrzywił grymas bólu.
-Aj nie mazgaj się! - Powiedziałam i jednym ruchem wyciągnęłam szkło.
Zawył z bólu wykrzywiając twarz. W powietrzu unosiła się woń soli i żelaza, czyli krwi. Przypomniało mi się jak gdzieś słyszałam, że nie należy wyjmować wbitych przedmiotów, bo można się wykrwawić. Oderwałam więc kawałek materiału z jego koszulki i kazałam mu go przykładać do rany. Syknął. Pośpiesznie wstałam i wzięłam go na ręce. Był dla mnie niczym piórko, starałam się go za mocno do siebie nie przyciskać, żeby nie wylało się więcej krwi.
Pobiegłam do miejscowego namiotu szpitalnego i położyłam ostrożnie Evana na pustych noszach. Przegrzebałam pobliskie skrzynie i znalazłam płyn odkażający, gazy jałowe i rolki bandaża, mając już te rzeczy wróciłam do mojego kochanka. Polałam delikatnie ranę płynem, Evan zacisnął oczy z bólu i popłynęły z nich łzy. W tym samym czasie przyszedł miejscowy lekarz i mnie odepchnął
-Ja się nim zajmę, ty pomóż innym, mają poważniejsze rany niż ten tutaj. - Powiedział do mnie. Zaczęłam groźnie szybko oddychać gdy mnie popchnął, ale musiałam się opanować. Przecież nie chciałam mu urwać głowy za to, że chce profesjonalnie założyć opatrunek Evowi. Wyszłam z namiotu i postanowiłam odnaleźć resztę.
Gdy tylko wyszłam z namiotu oparłam się o skrzynię. Czułam łupiący ból głowy, nagle też zakręciło mi się w głowie. Podniosłam prawą rękę i dotknęłam nią swojej potylicy, gdy ponownie na nią spojrzałam spływała po niej świeża strużka krwi. Musiałam mieć przeciętą skórę, może nawet jakieś pęknięcie czaszki, ale o to się nie martwiłam, rana zagoi się szybciej niż powstała.
Okazało się, że z mojego oddziału pozostało się 5 osób łącznie ze mną i Evanem. Cała reszta.. pożegnała się z życiem, nic dziwnego - teraz już rozumiem dlaczego wszyscy byli tacy sceptycznie mówiąc, że o ile w ogóle uda nam się dotrzeć do bazy wroga. Zgadzałam się z tym w stu procentach.
Staliśmy w 4 w jakimś otwartym namiocie. Próbowaliśmy wymyślić jakiś plan awaryjny. Udanie się do kolejnego schroniska było nie lada wyzwaniem, bo znajdowało się około 50 kilometrów od obecnego. Postanowiliśmy wrócić do tego samego miasta, przez które przechodziliśmy ostatnio. Trzeba je wyczyścić do końca. A potem ruszymy do następnego, które jest większe.
CZYTASZ
The War With Love | E. P. & M. P
FanfictionBardzo młoda i bogata kobieta, (nastolatka) dopiero planująca przyszłość - zostaje wcielona w szeregi wojska. Dowiaduje się, że jako mała dziewczynka została wpisana na listę ochotników w sprawach kryzysowych. Teraz musi przetrwać bardzo ciężki dla...