6

30 6 1
                                    

Nie mogłam uwierzyć, że spotkałam go właśnie tu. Dlaczego spotkaliśmy się WŁAŚNIE TU?! Kurwa. W zasadzie nie myślałam, że kiedkolwiek go jeszcze zobaczę. Po prostu jakiś przypadkowy flirciarz i tyle.. a jednak nie. Jego reakcja też mnie zdziwiła. Choć od razu przybrał minę pokerzysty to i tak widziałam jego emocje przez ułamek sekundy. Sama nie wiedziałam jak zareagować.

-Co ty tu robisz? - z zamyślań wyrwał mnie jego głos. Nadal wszyscy stali w tym samym miejscu w ciszy. Jakby czas się zatrzymał. 

-No w sumię robię tu to samo co ty, czyli sama nie wiem co. - odparłam ponuro. - Ale teraz przynajmniej wiem, że nie będę się nudzić. W końcu jestem snajperem. - uniosłam jeden kącik ust w uśmiechu, ale jemu nie było do śmiechu. - Dobra, ludzie, ja pierdole. Możecie się tak nie patrzeć? Jeszcze się napatrzycie. -powiedziałam i wróciłam na swoją pryczę. 

W zasadzie wszyscy się powoli pogrupowali. Niektórzy czytali, inni gadali. Jeszcze inni w coś grali i co jakiś czas zerkali w moją stronę, co było strasznie krępujące. Pożyczyłam książkę od Colina i próbowałam czytać słuchając muzyki w słuchawkach. Lecz cały czas nie mogłam się skupić na literach. Próbowałam namierzyć gdzie on jest. Hm.. jak on ma na imię.. albo mi nie mówił, albo nie pamiętam, kurcze. Znalazłam go wzrokiem. Miał pryczę na samym końcu po drugiej stronie lochu. Łóżko na dole. Siedział patrząc się w ścianę i nie widziałam jego twarzy. 

To dziwne. W zasadzie nic do niego przecież nie czuję, dlaczego czuję jak ciśnienie krwi mi przy nim rośnie i mięśnie się napinają? Aurelio, to jest beznadziejny czas na miłości. Nawet go nie znam! Jak na razie po prostu podoba mi się jego morda i tyle. Nie mogę pozwolić sobie na zakochanie się w kimkolwiek. Nie po to jestem silną kobietą by klękać przed byle kim. Ale.. może on jest tego wart? NIE nawet tak nie myśl. - Ta bitwa z myślami trwała jeszcze długo. W końcu stanęło na tym, że nie mogę go do siebie dopuścić. Nie mogę pozwolić mu się poznać. Bo odkrycie słabych punktów przed wrogiem oznacza śmierć. 

Nagle rozległ się głośny piejący alarm. Nie wiedziałam co się dzieje. Lecz reszta zamiast jakoś reagować powoli wstała i zaczęła zbierać coś ze skrzyń. Zwróciłam się do Colina:

-Co się dzieje? -Colin się roześmiał. 

-Pora na kąpiel i cisza nocna. Jestem ciekaw jak chcesz się umyć hahah, za pół godziny wyłączają ciepłą wodę -dodał szeptem. Jezu. -A, i prysznice nie mają zasłon, więc... no cóż. - dodał jeszcze ciszej. Byłam przerażona w pewnym sensie. Miałabym się niby kąpać nago przy kilkunastu chłopakach? A co to, masowa orgia? Nie ma szans, najwyżej się nie będę myć.

Większość chłopaków już zniknęła za metalowymi drzwiami łaźni. A ja nadal siedziałam na łóżku. Kilku chłopaków, których wcześniej w ogóle nie widziałam siedziało jeszcze na pryczach. Zerkali w moją stronę podśmiewując pod nosem. Zajebiście. Nie, kurwa. Nie jestem taka przecież. Nie będę jak trusia siedzieć brudna bo się czegoś wstydzę. Mam zajebiste ciało i mogą co najwyżej pozazdrościć. 

Wstałam z pryczy, wyjęłam ze skrzyni mydło, ręcznik, czystą bokserkę, która mi posłuży jako góra piżamy i dresowe spodnie do kostek. Mając to wszystko tylko rzuciłam spojrzenie w kierunku tamtych chłopaków i ruszyłam w kierunku łazienki. Ich twarze wyrażały na swój sposób pewne niedowierzanie. Nie dziwię się. Sama nie wiedziałam co robię. Zatrzasnęłam za sobą drzwi od łazienki, po lewej stronie na ścianie było 5 sporych umywalek z dużymi, zaparowanymi lustrami. Po prawej stała ściana obłożona białymi kafelkami jak cała reszta, robiła za coś w stylu parawanu, bo na jej końcu było przejście dalej. Wzięłam kilka głębszych wdechów i poszłąm w tamtym kierunku. Weszłam do czegoś w rodzaju małej szatni z ubraniami, w które byli ubrani wcześniej. Leżały tu też piżamy i bielizna. Czyli przebieralnia. Zrobiłam to co musiałam. Rozebrałam się do naga i owinęłam ręcznikiem. Odchyliłam plastikową zasłonkę i ujrzałam kilkunastu rosłych i umięśnionych mężczyzn NAGO. Nie powiem nie jedna dziewczyna by teraz zemdlała, ale ja .. oczywiście.. nie zrobiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Problem był teraz jeden. Ja zobaczyłam ich a oni zobaczyli mnie. Nie było odwrotu. Weszłam, starałam się nie patrzeć im w twarz. Poszłam do jedynego wolnego prysznica wyłożonego starymi, białymi kafelkami. Wiedziałam, że się na mnie patrzą, no cóż. Trudno, woda lała się głośnym szumem wszędzie, zdjęłam z siebie ręcznik i zawiesiłam go na haczyku na ściance pomiędzy "kabinami". Musiałam przygryźć policzek by nie zerwać się teraz i nie uciec. Ulgą było dla mnie gdy poczułam ciepłą wodę spływającą kaskadą po moim ciele. Umyłam włosy i zrzuciłam z siebie zapach potu. Choć i tak ten zapach był wszechobecnie wyczuwalny. Po dobrych dwudziestu minutach pod strumieniem wody wytarłam się ręcznikiem, odsączyłam moje długie włosy i owinęłam się nim. Cały czas byłam tyłem do wszystkich, gdy się odwróciłam kilka osób stało opartych o ścianę i chamsko patrzeli się co robię. 

The War With Love | E. P. & M. POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz