Roger Taylor x reader,
John Deacon x reader.
Po zakończeniu studiów w Ameryce, [T/I] postanawia wrócić do rodzinnego kraju i zacząć nowe życie w Londynie.
Tymczasowo zatrzymuje się u swojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa- Johna Deacon'a...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
[dopiero teraz, przepisując ten rozdział, zorientowałam się, że autokorekta poprawiła mi 'John' na 'koń' i wszędzie zamiast 'John Deacon' było 'koń deacon' XD]
słowa: 2,7 tyś. + ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
"Myślisz, że mogę w tym iść?" Wyszłaś ze swojego pokoju, żeby pokazać się Johnowi, który przygotowywał kolację. Przyjęcie u Freddiego miało się odbyć dopiero za pare godzin, ale już się nim stresowałaś. Miałaś zamiar dobrze się zaprezentować, jednak nie byłaś przyzwyczajona do tego typu imprez i nie wiedziałaś, co powinnaś na siebie włożyć.
Gdy John cię zobaczył, przestał nagle mieszać spaghetti. Byłaś ubrana w klasyczną, czarną sukienkę, która ciasno opinała twoje ciało. Włosy spięłaś w lekki kok, a na usta założyłaś delikatną szminkę. Wyglądałaś dobrze. Bardzo dobrze- pomyślał John. Chciał ci o tym powiedzieć, ale przypomniał sobie, dla kogo się tak ubrałaś.
Dla Rogera.
Nagle przestało mu się podobać. Duży dekolt i ciasno opinająca sukienka były czymś, co Roger zdecydowanie lubił. Wyobraził sobie jak przyjaciel będzie się na ciebie patrzył przez cały wieczór, i nie mógł powstrzymać się od kłamstwa.
"Trochę zbyt elegancko" wzruszył ramionami.
Wcale tak nie myślał, ale wiedział, co Roger będzie chciał z tobą zrobić, gdy zobaczy cię w tej sukience. Sama myśl o was wychodzących wcześniej z imprezy w wiadomym celu, łamała mu serce.
"Oh" westchnęłaś. Wydawało ci się, że dobrze wyglądasz, ale skoro John mówił, że nie, to nie. Ufałaś osądom przyjaciela bardziej niż swoim.
Weszłaś z powrotem do pokoju i ubrałaś się w strój, który był zdecydowanie wygodniejszy. W zwykłym t-shircie i spódniczce, czułaś się o wiele bardziej sobą. Jeśli Roger miał cie polubić, niech cię polubi taką, jaka naprawdę jesteś.
Zdjęłaś ubranie i położyłaś je na łóżku. Do wyjścia mieliście jeszcze sporo czasu i nie chciałaś się ubrudzić podczas jedzenia.
"Pomóc ci?" Zapytałaś, wchodząc do kuchni. Przyjaciel wydawał sobie świetnie radzić, ale musiałaś się czymś zająć, żeby przestać myśleć o przyjęciu.
"Oh, pewnie" uśmiechnął się. Każda okazja do spędzenia czasu z tobą, sprawiała mu radość.
Zaczęłaś odcedzać makaron, w czasie, gdy John zajął się przyprawianiem sosu. Patrzyłaś się z uśmiechem, z jakim skupieniem dodaje sól.
Żadne z was nie było dobre w gotowaniu, ale lubiliście to razem robić. Gdy byliście mali, rodzice pozwalali wam czasem na eksperymentowanie w kuchni, co nigdy nie kończyło się dobrze.
"Co?" Zapytał, widocznie zauważając, że go obserwujesz.
Zaczerwienił się, jak za każdym razem, kiedy wiedział, że to na nim skupiasz swój wzrok.