Roger Taylor x reader,
John Deacon x reader.
Po zakończeniu studiów w Ameryce, [T/I] postanawia wrócić do rodzinnego kraju i zacząć nowe życie w Londynie.
Tymczasowo zatrzymuje się u swojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa- Johna Deacon'a...
S: John i reader w końcu są razem, dajmy im się nacieszyć. (nic nie trwa wiecznie i guess). Nawiązanie do rozdziału preferencji pt"jak śpicie v2", bo spodobał mi się ten koncept.
A/N: ten rozdział jest krótszy i nie ma w nim za wiele istotnych wątków. (chociaż jest mała wskazówka, co się stanie w następnych częściach👀) Generalnie 1,9 tyś słów smutnego Rogera i szczęśliwego Johna.🤷🏼♀️
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
(A/N: pisanie tego zajęłoby o wiele mniej czasu, gdybym zamiast siedzieć i patrzeć na te zdjęcia, skupiła się na fabule lol)
Słowa: 1,9 tyś. ~~~~
Wyrwałaś się ze snu w środku nocy.
Przyćmione światło księżyca i ulicznych latarni, wpadało do pomieszczenia na wpół zasłonięte rolety, jednak to nie ono cię obudziło.
Tylko John.
Znajdowaliście się nadal na kanapie w jego salonie, na której zasnęliście, okrywając się uprzednio jedynie cienkim kocem. Byliście zbyt zmęczeni i leniwi, żeby przenieść się do łóżka.
Teraz jednak, zamiast kocem, byłaś przykryta Johnem.
Johnem, który spał dosłownie na tobie. Jego głowa leżała wtulona w twoje ramię, tak, że każdy jego spokojny oddech czułaś na skórze swojej szyi. Oplatał cię rękami z obu stron, jakby bał się, że zaraz mu uciekniesz, a jego ciężar przygniatał cię do kanapy.
Było ci gorąco.
"Uh, John-" zaśmiałaś się, szturchając go lekko, żeby się obudził.
W odpowiedzi jedynie uśmiechnął się przez sen.
Wyglądał tak spokojnie, że czułaś się niemal winna budząc go. Wiedziałaś jednak, że jeśli pozwolisz mu zostać w tej pozycji, to prawdopodobnie nie dożyjesz rana.
"John.." Powtórzyłaś, trochę głośniej, co tym razem poskutkowało. Poruszył się, nadal leżąc na tobie, a jego ręce oplotły cię jeszcze mocniej.
"Mhmm?" Mruknął, zaspanym głosem. Nie kłopotał się nawet, żeby podnieść głowę.
"Zmiażdżysz mnie." zaśmiałaś się, próbując go zepchnąć z siebie. "Chodź do łóżka."