21.

109 9 0
                                    

<<<<<>>>>>
Brooklyn z lekkim uśmiechem na ustach, przeszła przez wielką, metalową bramę prowadzącą do dormu. Chłopak, którego imienia nie wolno jej wymawiać i z którym kilkanaście minut temu po raz kolejny miała małą, niedobrą wymianę zdań, wrócił do owego miejsca wcześniej, gdyż Brooklyn musiała pomóc panu Bangowi wypełnić kilka dodatkowych kart. O dziwo nie czuła się zmęczona, lecz cieszyła się, że mogła mu pomóc. Czuła, że od początku przyjazdu tu, Korei nie wykonała żadnego wysiłku fizycznego, a Brooklyn nigdy nie lubi siedzieć bez czynnie. Nigdy. Nawet, gdy odwiedza swoją rodzinę w Venezueli. Nie lubi wtedy obciążać swoją matkę i za nią wykonuje prace domowe. Oczywiście, oprócz gotowania. Ponieważ Brooklyn nie umie gotować.

Brooklyn w dobrym humorze przekroczyła drzwi wejściowe i od razu skierowała się do swojego pokoju.

Jej radosne nastawienie nie przejawiało się jednak tylko z pomocy panu Bangowi. Również się bardzo cieszyła, gdyż poznała Jihyuka, jedyną osobę która Brooklyn poznała.

Jihyuk bardzo Brooklyn zaimponował na ich pierwszym spotkaniu. Jego pewność siebie pomieszana z nieśmiałością i zakłopotaniem. W sposób jaki się wyrażał i jego gesty, które pokazywały jego kulturalność. Jihyuk mówił szczerze, a Brooklyn to w człowieku ceni.

Gdy Brooklyn w końcu znalazła się w swoich czterech ścianach, postanowiła usiąść na swojim łożu, przed tym zdejmując jeszcze tylko swoje białe szpilki, rzucając je w kąt.

Cichutko westchnęła, a jej wzrok skierował się w stronę jej komórki, chcąc dowiedzieć się godziny. Nagle wyświetlacz jej telefonu stał się całkowicie biały, przy tym lekko rażąc ją w oczy. Kiedy jednak rażące światło zniknęło Brooklyn spojrzała na ekran urządzenia. 17:38.

- Za kilka minut obiad...- cichutko do siebie powiedziała, a na samą myśl o słowie obiad od razu posmutniała. Wiedziała, że prędzej czy później Jin przyjdzie po nią i poprosi ją by wyszła z pokoju oraz razem z nimi zjadła posiłek. Jednak blond włosej na samą myśl o przebiegu poprzednich wydarzeń w miejscu znanym kuchnią, robiło się niedobrze, a jej twarz robiła się bledsza.

Brooklyn głośno przełknęła ślinę. Nagle przeszedł po niej dreszcz, a jej oczy z zaskoczenia szerzej się otworzyły. Brooklyn nie ufnie wstała z swojego poprzedniego miejsca i ruszyła przed siebię, w stronę jej wielkiej szafy, w której trzymała swoją odzież. Zatrzymała się dokładnie przed nią i z lekką obawą wyciągnęła swoją lewą rękę przed siebie, po czym chwyciła rączkę od drewnianych drzwi i je pociągnęła.

Brooklyn ostatni raz odwróciła swoją głowę, sprawdzając czy nikt jej nie obserwuje. Lekko odetchnęła, kiedy ta czynność okazała się niepotrzebna. Bez żadnej obawy schyliła się po swój różowy kombinezon i wygrzebała z niego starą kartkę. 1989.

Gdy Brooklyn odwróciła tą kartkę na drugą stronę ujrzała dwie, piękne i młode kobiety z lat osiemdziesiątych. Kobiety stały na tle natury, której i tak cześć zasłaniały one swoimi własnymi ciałami. Jednak Brooklyn to wcale nie przeszkadzało. Domyśliła się, że fotograf chciał, aby komentator skupił się właśnie na tych dwóch kobietach, niż na otoczeniu.

Lekko skulona, niebiesko oka dziewczyna z pasją i zainteresowaniem przyglądała się zdjęciu jak zaczarowana. Kobiety na zdjęciu bardzo szeroko się uśmiechały, trzymając się za swoje ręce. To wtedy Brooklyn zdała sobie sprawę, że mogły być przyjaciółkami. Może i nawet najlepszymi.

Brooklyn odwróciła starą kartkę na drugą stronę i widząc rozmazany napis, postanowiła go przeczytać. Zmrużła oczy, by rozczytać prawie niewidzoczny napis, lecz wcale jej to nie ułatwiło zadania.

- Eh...- lekko westchnęła, trzęsąc głowę co miało jej pomóc się skupić. - 1989... cz-war-ty..? Ma..ja. Czwarty Maja 1989. R..a-ni? I...eh. S..o..rin. S..eu..l. Seul.

Brooklyn ze zdziwieniem i zamieszaniem tępo wpatrywała się w stary napis, który był dla niej naprawdę trudny do odczytania.

- Czwarty Maja. 1989. Rani i Sorin. Seul...- ostatecznie przeczytała. Ale Brooklyn wciąż nie wiedziała co mogło to oznaczać. I jedyne co mogła w stu procentach stwierdzić to to, iż kobieta po prawiej stronie zdjęcia była z Seulu. Jednak co do drugiej kobiety miała pewne wątpliwości. Mianowicie kim i skąd była kobieta po lewej stronie. Może to ciocia Yoongiego? Zapytała samą siebie w myślach. Bo skoro znalazła to zdjęcie w jego rzeczach, to na pewno byli kimś bliskim dla niego, albo dla jego rodziny.

Brooklyn ponownie przyjrzała się zdjęciu. Bardzo uważnie swoimi oczami skanowała każdą część obrazu, aby nie przepuścić nawet tych malutkich detali . Nagle jej wzrok samowolnie skierował się na twarz kobiety stojącej po lewej. Kogoś jej przypominała, jednak nie wiedziała kogo. Z jednej strony czuję jakby była mi kimś bliskim, ale z drugiej strony jest mi kompletnie obca...

- Eh! Nienawidzę tego uczucia! Dlaczego wszystko wydaje mi się tak bliskie i proste do zrozumienia?!- warknęła odtrącającym i pełnym pogardy tonem w swoją stronę Brooklyn. Niestety, ale nie przewidziała, że akurat w tym momencie ktoś zapuka do jej pokoju. A tym gorzej, że mogła to wszystko usłyszeć.

- Brooklyn?- kiedy niska dziewczyna usłyszała za swoimi dzwiami czyjś głos, zamarła. Tak jakby jej gałki oczne miały zaraz wylecieć z jej orbit. - Brooklyn?- powtórzył swoje pytanie, po czym znów lekko zastukał w drewno.

- T-Tak, Jin oppa!- Brooklyn zająkała się oraz już miała podejść do drzwi by je otworzyć, gdy nagle przypomniała sobie, że nadal trzyma zdjęcie jednego z nich. Brooklyn z zakłopotaniem i rozmachem upuściła starą kartkę i nogą wepchnęła ją pod swoją szafę. Później tu po nią wrócę. Niech narazie tu zostanie na pewien czas, aż Jin stąd wyjdzie. - po czym dziewczyna pobiegła w stronę drzwi i je otworzyła. Jin bez żadnego owijania w bawełnę wszedł do jej pokoju, a następnie nie czekając, aż ta zamknie za nim drzwi zaczął swój monolog:

- No, zapraszam do kuchni! Obiad na panienkę czeka!- zaczął starszy stając obok Brooklyn. Ta tylko nieśmiało się zaśmiała.

- Wiesz, Jin oppa nie jestem za bardzo głodna, a po za tym nie chcę wam przeszkadzać w spożywaniu jedzenia. Ale miło z twojej strony!- Brooklyn cichutko się zaśmiała, przy tym zasłaniając swoją dłonią usta. Lecz nie wiedziała, że powaga Jina zostanie nie ugięta. Tym bardziej się przestraszyła, gdy zauważyła, że starszy chłopak nie dziś humoru na żarty.

- Naprawdę Brooklyn? A ja się dziś tak bardzo starałem, żeby zrobić dla Ciebie czyste, koreańskie jedzenia, a ty je tak po prostu odrącasz? Ten trud i wysiłek jaki w to włożyłem, żeby je dla Ciebie zrobić!- krzyknął, lekko znudzony jej odmową, jednak widać było, że uśmiech nie schodził mu z twarzy.

- Proszę, przestań tak mówić Jin oppa. Źle się z tym czuję...- szepnęła, wpatrując się w swoje stopy.

- I miłość jak w to danie włożyłem! Dużo MIŁOŚCI!- kontynuował dalej, jednak już nie mógł powstrzymać swojego śmiechu. Niestety Brooklyn jeszcze nie zrozumiała, że Jin nie mówił tego wszystkiego na serio.

- Przepraszam...- skuliła się, a jej niebieskie oczy się zaszkliły. Gdy Jin zauważył w jakim jest stanie Brooklyn podszedł do niej i kładąc jej swą dłoń na plecach, schylił się.

- Hej... co jest? Brooklyn przecież nie mówiłem tego na serio. Tylko się z Tobą droczyłem...

- Naprawdę?- uniosła swój wzrok i z nadzieją w oczach przyjżała się jego twarzy. Jin tylko pogłaskał ją po głowie.

- Jasne, że tak! A teraz marsz! Cel - kuchnia!- Jin lekko popchnął Brooklyn w stronę drzwi. Jednak ta lekko się opierała.

- A-Ale..!

- Nie martw się. Nie ma tam ani Yoongiego, ani Taehyunga, ani nikogo innego prócz Hoseoka. Więc jemy w trójkę.- uciszył ją, tłumacząć po drodze.

- A- Ale!

- Cicho! Żadnego ale! Idziemy jeść!

Bardzo przepraszam za takie spóźnienie! Spodziewajcie się jednak kolejnych rozdziałów! Naprawdę zachęcam, gdyż w kolejnym rozdziale będzie niespodzianka!~~

Together Forever/ Min Yoongi Where stories live. Discover now