Rozdział 11- Misja niemożliwa i więcej szczęścia niż rozumu

31 2 2
                                    

Obudziłam się w ciemnym bliżej nieokreślonym pomieszczeniu, którego za Chiny nie kojarzę.
Ten dwutwarzowiec oszukiwał!- pomyślałam wściekła jak diabli- Dosyć tego!- warknęłam w głowie i próbowałam wstać, ale nie mogłam z powodu kajdan z łańcuchami, które przytrzymywały mnie za ręce i nogi- No żesz! Wspaniale! Sama się nie uwolnie, chyba!- warczałam w myślach.
A: Po co się tak denerwujesz? To ci w niczym nie pomoże.
H: A po co się wtrącasz?! Wiesz, że to mnie irytuje!
A: Zamiast uciszać moją osobę, spróbowałabyś porozmawiać.
H: Niby o czym!?
A: Hmm... pomyślmy. Może o tym jak się stąd wydostać?
H: Nie muszę tego robić! Zaraz na pewno mi się uda wydostać z tych kajdan!
A: Hollow, wiesz, że samodzielnie za wiele tu nie zwojujesz. Czemu próbujesz wmówić sobie coś tak absurdalnego? Możemy spróbować razem wymyślić jakieś rozwiązanie, a później starać się wcielić je w życie. Nie rozumiem dlaczego tego nie chcesz. We dwie zdziałamy więcej niż w pojedynkę. Nie musisz mnie lubić, wystarczy, że tolerujesz moją osobę i tyle.
H: Właśnie w tym rzecz, iż cie nie toleruje! Nie powinnaś tu być! Wynoś się z mojej głowy!
A: Jak sobie życzysz...
Po tych słowach już więcej jej nie słyszałam.
I teraz mogę myśleć bez żadnych problemów!- mruknęłam z niewielkim zadowoleniem.- Więc... jestem przykuta za pomocą łańcuchów z kajdanami do ściany. Nie mogę ich w żaden sposób zdjąć... oprócz użycia magii. Eureka! Użyje zaklęcia alohomora i po sprawie! Jaka ja jestem głupia, że na to wcześniej nie wpadłam!
Za pomocą magii bezróżdżkowej użyłam czaru i kajdany opadły z brzdękiem na posadzkę.
Teraz się tylko stąd wydostać i po sprawie!- pomyślałam dumna z siebie.
Powoli wstałam i ruszyłam przez mało oświetlony pokój, co nie było proste zważając na mój brak orientacji i nijaką widoczność, ale po kilku minutach (oraz kilku spotkaniach twarzy z ziemią(jak się okazało nic mi nie było, tak samo w związku z trzaśnięciem głową o kamienną podłogę, które miało miejsce z powodu Quirel'a, ale się zemszczę!!)) odnalazłam drzwi.
Teraz wystarczy, że użyje alohomory i biegnę skopać tyłek temu Turbaniarzowi!- krzyknęłam bojowo w myślach.
Rzuciłam zaklęcie i już chciałam otworzyć drzwi, a także wyjść, ale nie chciały ustąpić. Próbowałam jeszcze parę razy, lecz nie miały zamiaru się poddać.
Kurde- warknęłam w myślach- Czemu te drzwi się nie chcą otworzyć? Czy Turbaniarz zawsze musi wszystko psuć?- wysyczałam to najbardziej jadowicie. Również wysyczałam różne groźby pod nazwiskiem tego złego człowieka.
A: Przestaniesz mu wreszcie grozić skoro to i tak nic nie daje?
H: A ty przestaniesz mi wchodzić w paradę?! Nie mogę się skupić!
A: Ty nigdy nie umiesz się skupić.
H: Na jakiej podstawie to mówisz, co?! Nie znasz mnie w ogóle!
A: Skąd masz pewność? Przez jedenaście lat obserwowałam cię z cienia w twoim umyśle i wiem, że nie potrafisz się skupić. Jedynie na krótko, ale to nic wielkiego.
H: A może to ty nie umiesz się skupić, a nie ja i zasłaniasz się mną?!
A: Racja. Ja również nie umiem się skupić, ale w przeciwieństwie do ciebie staram się poprawić i nie okłamywać siebie na każdym kroku. Ty wolisz żyć w kłamstwie i udawać, że wszystko co zrobisz było, jest i będzie dobre, nie patrząc na to jaka jest prawda. Czy tak postępuje osoba chcąca cokolwiek osiągnąć i być dobra? Wydaje mi się, że nie. Jednak to do ciebie nie dociera. Uważaj na to co robisz i mówisz, bo to może być zgubne dla ciebie.
H: Nie masz o tym pojęcia! Sama stwierdziłaś, że ukrywałaś się w cieniu i zerkałaś na mnie! Ty niczego nie przeżyłaś, tylko patrzyłaś nie mając żadnych doświadczeń w związku z tym co widziałaś! Więc, wynoś się z mojej głowy!
A: Zapominasz, że z obserwacji również można wyciągnąć wnioski, które mogą posłużyć za wzór do stania się lepszą sobą. Nie trzeba wszystkiego doświadczyć, aby mieć o czymś pojęcie. Wystarczy starać się dowiedzieć o wartościach i je zrozumieć. Każdy ma wiedzę o życiu oraz najrozmaitrzych rzeczy z tym związanych w mniejszym lub większym stopniu, ale nikt nie wie wszystkiego. Kiedyś ktoś mi powiedział, że tylko człowiek głupi uważa, iż wie o wszystkim, mądry zawsze znajdzie coś czego może się nauczyć. Ty też bądź mądra i spróbuj zrozumieć tą wiedzę, którą ci przekazałam, bo nie wszystko jest czarno-białe, a skutki popełnionych błędów mogą być nieodwracalne.
H: Mówisz te bezsensowne słowa! Gdybyś była rozumna, nie przeszkadzałabyś mi i dała sobie spokój z tymi bezsensownymi pouczeniami! Wiem, że robię dobrze, więc tak jest! Harry nie może się tego dowiedzieć! Ta informacja może wszystko zniszczyć!
A: Jesteś... samolubna. Nie pojmujesz wartości takich jak: przyjaźń, szczerość czy lojalność. Nie potrafisz docenić tego co daje ci życie. Przyjaźń traktujesz jako zwykły etap wstępny do bycia z Harry'm. Szczerość bagatelizujesz na rzecz twojej wygody i dobra. Lojalność to ostatnie słowo, którego można by było użyć do nakreślenia twojej osobowości. Powodem tego jest twoje zapatrzenie w siebie i zapomnienie o innych. Natomiast znasz znaczenie pojęć takich jak: kłamstwo, manipulacja i wykorzystywanie.
Kłamiesz Harry'emu w żywe oczy, aby czerpać z tego korzyści. Manipulujesz nim, by się w tobie zakochał i zapomniał o innych, ważnych osobach w jego życiu. Wykorzystujesz Ron'a i Hermionę, aby nie zauważyli twojej gry, która może zniszczyć inne życia, a nawet zebrać ich żniwo. Nie potrafisz być przyjazna. Zresztą... bezduszność to jedna z głównych cech Śmierci. Tyle, że... ona to robi, bo musi, ty tego pragniesz, przez co sama ześlesz na siebie lawinę. Wtedy... może zrozumiesz, że życie to nie gra, którą można manipulować, a droga pełna wyborów, które osądzą cię w chwilach krytycznych. Na tym polega życie...
H: Yhhh... Skoro tak bardzo próbujesz uprzykrzyć moje życie idę stąd!
Po chwili ruszyłam w głąb umysłu.

Akane Pov

Byłam rozczarowana zachowaniem Hollow, ale nie mogłam tu siedzieć i narzekać.
Muszę się stąd wydostać, lecz jak? Teleportacja? Nie zadziała. W Hogwarcie nie jest to możliwe. Tak właściwie skąd bierze się to światło?
Zerknęłam na struge światła i przejeżdżałam wzdłuż niej wzrokiem w poszukiwaniu jej źródła. Po chwili zobaczyłam okno, które było dość spore, aby przedostać się na zewnątrz (najwyraźniej Quirel pomyślał, że nikt nie spróbuje przez nie uciec i miał rację jeśli chodzi o czarodziejów, a także czarownice, ponieważ znajdowało się jakieś dwanaście metrów od ziemi). Teraz pozostaje jedna kwestia. Jak przez nie wyjść? Ostatecznie postanowiłam je rozbić, a potem naprawić.
Zmieniłam się w swoje drugie ja i rozbiłam szkło, po czym wyszłam na gzyms, a po chwili naprawiłam okno scalając je zaklęciem.
Zerknęłam w dół.
Raz kozi śmierć- pomyślałam i skoczyłam.
Przez dwie sekundy spadałam, ale po upływie tego czasu zaczęłam lecieć (Proszę, aby nikt się tym nie inspirował i nie robił tego w domu. Wiem, że większość może się oburzyć, ale wolę dmuchać na zimno, dziękuję) i po kilku minutach stanęłam na ziemi.
Spojrzałam w niebo. Była noc, a światło, które wypadało do pokoju pochodziło z księżyca.
Dopiero teraz przeszły mnie dreszcze.
Zerknęłam na bransoletkę. Była czarna jak węgiel.
Przecież Quirel mógł stworzyć fortel, przez który profesor Dumbledore był w tym momencie gdzie indziej.
Harry, Ron i Hermiona!- pomyślałam desperacko.- Muszę biec na trzecie piętro!
Zaczęłam biec do zamku, ale przed wejściem zdałam sobie sprawę, że nie powinnam tak paradować, więc szybko wróciłam do pierwotnej postaci. Gdy to zrobiłam popędziłam niczym wygłodniała lwica w kierunku trzeciego piętra, modląc się by nic się nikomu nie stało.
Będąc na trzecim piętrze zobaczyłam jak Harry jest wynoszony na niewidzialnym noszu (był nieprzytomny), a Ron i Hermiona mu asystują idąc obok.
Oby mu nic nie było- to była ostatnia myśl zanim rzuciłam się na przyjaciół chcąc ich wyściskać...

Zrodzona Z InsygniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz