Rozdział 3- List, który zaskoczył wszystkich

97 5 0
                                    

Tamtego dnia, gdy zaczęłam przyjaźnić się z Harry'm nie wiedziałam ile niespodzianek nas jeszcze czeka, okazało się, że zliczenie ich jest porównywalne do policzenia ile jest gwiazd na niebie. Jedną z nich była przypadkowa rozmowa Harry'ego z wężem, do której raz po raz się włączałam, (Czy wspominałam już o tym, że Hollow mówi we wszystkich językach świata? Nie? To teraz już wiecie) ale trwała zaledwie parę minut, bo po chwili zorientowaliśmy się, a przynajmniej ja, że nie powinniśmy robić tego przy zwykłych i niezwykłych ludziach. Jedno jest pewne. Lordzio Voldzio i Harry mają ze sobą coś wspólnego. Istnieje między nimi więź i dlatego Chłopiec Który Przeżył rozumie mowę węży.
Jednak to nie była jedyna rzecz, którą się teraz przejmowałam. Ostatnio zastanawiałam się kiedy powiedzieć Harry'emu o jego unikatowej zdolności. Wiem jedno nie mogłam powiedzieć mu tego od tak. Powód jest bardzo prosty. Skoro nie wie, że jest czarodziejem i nie chce dać wiary w prawdę- próbowałam mu to uświadomić- to jak miałabym mu wytłumaczyć, że potrafi przywrócić do życia osoby dawno pogrzebane w ziemii? Może ktoś pomyśleć: Jak doszło do tego, że Harry potrafi wyciągnąć osoby martwe zza grobu? Odpowiedź jest prosta. To dzięki po... poczułam, że ktoś szturcha mnie w ręke, a tym kimś był nie kto inny jak mój zacny przyjaciel. Czy naprawdę wszyscy muszą przerywać mój wewnętrzny monolog.
-Stało się coś? Pali się?- powiedziałam pół serio pół żartem.
-Nie reagowałaś.- powiedział trochę zmieszany- Więc pomyślałem, że wywołam reakcję przez dotyk i w końcu wyrwę cię z transu.- zakończył nie będąc pewnym czy nie zdenerwuje się.
-Uhh... wybacz. Mój umysł pobiegł daleko w kierunku bliżej nieokreślonym.- teraz to ja się zmieszałam- Więc, o czym mówiłeś?- szybko próbowałam zakończyć te niezręczną sytuacje.
-Pytałem co myślisz o tym, że to nasz ostatni rok z kimś takim jak Dudley?- zapytał trochę uradowany.
No tak. Przecież minęły już trzy lata odkąd się przyjaźnimy. Jak ten czas szybko leci. Jeśli chodzi o Dudley'a jego reakcja na mnie się zmieniła, kiedyś tylko patrzył obojętnie, teraz ucieka z piskiem jak mała dziewczynka na widok pająka w nocy w pokoju. Nie tylko to się zmieniło. Odkąd nasza przyjaźń zaczęła kwitnąć i od momentu, w którym zaczęliśmy chodzić praktycznie cały czas razem, Dudley zmniejszył częstotliwość swoich ataków. Powinni mnie nazwać Wilhelmina Zdobywczyni. W sumie jedna osoba czasami mnie tak nazywa i tak to jest właśnie Harry.
-Czuję się jak w niebo wzięta na myśl o braku kolejnych kłopotów, których i tak jest sporo.- uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił to.
-Przynajmniej będzie spokój w szkole- westchnął, a minę miał trochę smutną. Chciałam go pocieszyć.
-Hej, uszy do góry. Zawsze możesz zawitać w moich skromnych progach i pospać na moim łóżku- powiedziałam iście poważnym tonem, przypominając mu o sytuacji sprzed roku. Opowiem wam ją.
Był piątek po lekcjach. Harry przyszedł do mnie po szkole, gdzie zjadł obiad. Zaszczycił mnie swoim towarzystwem, z powodu zadania domowego. Mieliśmy wykonać projekt związany z lekturą. Niby mieliśmy czas do czwartku, ale woleliśmy mieć to z głowy. Trochę się posprzeczaliśmy jak ma wyglądać skończone zadanie. W końcu doszliśmy do porozumienia bez używania liberum veto, a sejm dotrwał do końca. Na projekcie spędziliśmy grubo ponad cztery godziny. Skończyliśmy go o 22:34. Stwierdziłam, że przyniosę nam coś do jedzenia i picia, a gdy wróciłam z mojej niemożliwie trudnej wyprawy zastałam go śpiącego na moim łóżku. Uśmiechnęłam się i przykryłam go kołdrą, a sama poszłam spać na kanapę. Ułożyłam się wygodnie, a Morfeusz porwał mnie i puścił dopiero w krainie gdzie drzewa rosły wysoko ponad gwiazdami, a kwiaty zdobiły wszystko. Rano mógł się cieszyć, że jest weekend, bo stał się czerwony jak burak. Przepraszał mnie i pytał dlaczego nie obudziłam go, więc uzyskał odpowiedź przez którą zarumienił się jeszcze bardziej, a kolor rumieńców był jeszcze mocniejszy. Stwierdziłam wszem i wobec, iż wyglądał tak uroczo, że nie miałam serca go budzić. On tylko rzekł, aby mu o tym nie przypominać, ale coś nie wyszło.
-Hollow! Miałaś mi tego nie przypominać!- krzyknął cały czerwony. Nie mogłam przepuścić takiej okazji do powygłupiania się i pożartowania.
-Teraz wyglądasz bardziej uroczo niż ostatnio- wypowiedziałam to zdanie z słodkim uśmiechem.
-Uhhhh...- jedyne co zdołał
" powiedzieć" zanim nie czmychnął do domu. Po raz pierwszy nie ma ochoty na wygłupy ze mną. No, tego się nie spodziewałam, ale zawsze musi być ten pierwszy raz. Stwierdziłam, że warto pójść się pohuśtać na plac zabaw. Huśtałam się tak dobre pół godziny rozmyślając nad tym co działo się przez ponad dwa lata.
Wspólnie spędzone chwilę na tej huśtawce, wieczorne harce, zjadane lody i ciastka, wygłupy na placu zabaw, ucieczki przed Dudley'em i jego bandą- to znaczy Harry ucieka, a ja go kryje-, straszenie ich i wiele, wiele więcej. Myśląc tak doszłam do wniosku, że nie powinnam tego wszystkiego, aż tak rozpamiętywać. W końcu stwierdziłam, że nadszedł czas, aby wrócić do domu. Wstałam z huśtawki i powolnym krokiem skierowałam się w kierunku mojego domu. Droga była krótka, ale zdążyłam pogdybać nad tym, dlaczego się tu w ogóle znalazłam? Jaki był ku temu powód? Mimo, iż dochodziłam do różnych wniosków, żaden nie chciał się wpasować w całość układanki. Zawsze znajdował się element, który wszystko burzył i trzeba było zaczynać od nowa, ale wszystkie wątki miały wspólną cechę. Z jakiego kolwiek powodu tu jestem jest to związane z Insygniami Śmierci. Innego wytłumaczenia nie ma albo ja nie potrafię go znaleźć.
Tak, to pierwsze jest bardziej prawdopodobne. Nie dlatego, że twierdzę, iż wiem wszystko, ale dlatego, że jest to jedyna rzecz związana ze Śmiercią na tym świecie... no i pięknie, zahaczyłam o korzeń wystający z ziemi i się przewróciłam. Po prostu świetnie. Szybko wstałam
i otrzepałam się z brudu. Chwilę później ruszyłam dalej, ale przyspieszyłam i nie myślałam zbyt wiele, aby nie zaliczyć kolejnej gleby. Na szczęście udało mi się dojść do domu bez żadnych obrażeń.
Wchodząc do domu zauważyłam mamę siedzącą na krześle ze zmartwioną miną. Jej zielone oczy były pełne obaw, a długie do łopatek białe włosy (kolor naturalny i nie spowodowany podeszłym wiekiem) zieżyły się, gdy tylko weszłam. Stwierdziłam, że nie ma sensu owijać w bawełnę.
-Co się stało mamo?- zapytałam prosto z mostu.
-Przeczytaj to skarbie...- odparła tajemniczo podając mi jakąś kartkę.
Delikatnie wzięłam ją od mamy, a ta okazała się być listem. Bezzwłocznie zaczęłam go czytać.

        Droga Hollow

Wiem, że będzie to dla ciebie szok, ale nie mogę pozwolić na to,abyć czekała tyle czasu, więc postanowiłam napisać. Proszę nie pytaj skąd mam pojęcie kim jesteś. Po prostu to wiem. Chciałam poinformować cię dlaczego tak naprawdę tu jesteś. Powodem tego wszystkiego są Insygnia Śmierci. Pewnie już doszłaś do tego, ale to nie jest jedyna rzecz, którą chciałam ci przekazać. Najważniejsza informacja dotyczy Harry'ego Potter'a, gdyż wiem, że znasz go. Słuchaj, wasza dwójka niesie to brzemie razem, wasza dwójka jest jako jedyna w stanie to zrobić. Niestety, nie mogę teraz wyjaśnić o co chodzi z tym brzemiem, gdyż sama nie jestem do końca pewna, ale jeśli dowiem się czegoś nowego powiadomienie cię w tempie natychmiastowym.

          Twoja Kochająca Matka

P.S. Istnieje jeszcze kilka osób, które są w stanie wam pomóc, z czasem to odkryjesz.

Po przeczytaniu listu nie byłam pewna czy, aby na pewno wszystko dobrze zrozumiałam. Ja i Harry nosimy jakieś brzemie? Co mamy zrobić i kto niby jeszcze może nam pomóc? Na te pytania nie uzyskałam żadnej odpowiedzi, ale czułam, że prawda jest na wyciągnięcie ręki. Jednakże nie umiem wyczytać wszystkich informacji z treści przesyłki.
To jest list, który zaskoczył wszystkich...

Zrodzona Z InsygniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz