Rozdział 12- Powrót na Privet Drive i skrzat domowy

29 3 0
                                    

Od czasu, gdy Akane podjęła decyzję o przejęciu kontroli nad nami się nie odzywała. Całe szczęście! Niestety, nie wszystko było dobrze.
Harry miał wypadek i był nieprzytomny przez tydzień, ale nie zamierzałam go tak zostawić, tak samo jak Ron, Hermiona, Fred, George i cała drużyna qudditch'a. O ile większość stwierdziła, że danie podarunku i siedzenie przy jego łóżku wystarczy, tak bliźniacy próbowali spowodować, aby -gdy się obudzi- śmiał się w głos, więc postanowili mu wysłać deskę sedesową, co nie spodobało się Pani Pomfrey, przez co wyrzuciła ów dar.
Minął tydzień, przez który zamartwiałam się o Harry'ego. Nie mogłam odejść od niego dłużej niż na kilka, przez co nie tylko mój senpa... przyjaciel był powodem do zmartwień.
Moja nadopiekuńczość spowodała, że nauczyciele- czasami- puszczali mnie z lekcji, abym mogła popilnować Złotego Chłopca, a pani Pomfrey pozwalała mi z nim spędzać sporo czasu. To powoli mnie zabijało.
Kiedy wkońcu się obudził nie potrafiłam oderwać się od niego choćby na sekundę, przez co śmiał się, że jeszcze chwila i go uduszę. To poskutkowało tym, że odskoczyłam jak oparzona, ale po chwili zrozumiałam jego żart, więc znów zaczęłam go tulić. Potem żałował swoich słów.
Lecz wróćmy do przyjemniejszych tematów.
Zakończenie roku odbyło się kilka dni po jego przebudzeniu. Na początku dyrektor stwierdził, że Slitherin wygrał puchar domów, ale dał Ron'owi i Hermionie po pięćdziesiąt punktów, Harry'emu sześćdziesiąt, a Neville'owi dziesięć, co spowodowało wygraną gryfonów.
Po uczcie pożegnalnej ruszyliśmy do pociągu i zajęliśmy przedział w czwórkę. Przez ten czas rozmawialiśmy na wszelkie tematy. Najczęstrzym tematem były wakacje i plany na nie, co powodowało ból Harry'emu.
Kiedy przyjechaliśmy na peron musieliśmy wziąć kufry i zmykać do rodziców.
Z prędkością światła wpakowałam kufer na wózek i ruszyłam do wyjścia.
Pożegnałam się ze znajomymi i poszłam do mamy.
Kilka minut później wsiadałam do auta i wracałam do domu, aby odpocząć po tym roku.
Gdy tylko przyszłam do domu wdrapałam się na górę i doczołgałam się do łazienki. Umyłam się. Po kilku minutach wczołgiwałam się do łóżka, a chwilę później już spałam jak zabita.

«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»

Minął miesiąc od kiedy przyjechaliśmy do domów.
O dziwo Harry nie narzekał na swoje wujostwo. Natomiast miał problemy z odrabianiem zadań, które dostaliśmy przed końcem roku.
Nie mógł robić ich za dnia, więc albo w czasie ich wykonywania siedział u mnie albo był zmuszony odrabiać je w nocy z czego nie byłam zadowolona (w sensie z tego drugiego).
Mówiłam mu, że może siedzieć u mnie ile tylko zechce, ale on mnie zbywał twierdząc, iż i tak nadużywa mojej gościnności, więc będzie je wykonywał w nocy. Wtedy zdenerwowałam się, ale stwierdziłam by trzymać język za zębami. Jednak i tak spędzał u mnie sporo czasu, z czego byłam bardzo zadowolona.
Jednak teraz byłam zainteresowana innym zdarzeniem. Mianowicie urodzinami Harry'ego. Nie miałam pomysłu co mu dać. Zegarek miał. Książka była zbyt oklepana. Biżuteria dla chłopaka jest nie odpowiednia. W sumie. Czemu nie upiec, by mu tortu?
A: Dobry pomysł.
H: Czy ty zawsze musisz się odzywać w najmniej odpowiednim momencie?!
A: Uspokój się. Nic ci przecież nie zrobiłam.
H: To tylko kwestia czasu!
A: To nie kwestia czasu tylko twojego podejścia do mnie.
H: Hum! Nie wierzę w ani jedno twoje słowo!
A: Nie musisz wierzyć, aby to była prawda. To nie ma znaczenia czy twierdzisz, że tak jest albo nie.
H: Kłamiesz! Od zawsze to robiłaś! Czerpiesz z tego korzyści i tyle w temacie!
A: Czasami jesteś zbyt uparta. Nie przemówię ci do rozumu choćby nie wiem co.
H: Jak już to tobie trzeba przemówić do rozumu, a nie mnie! Ze mną jest wszystko w porządku, ale z tobą już nie!
A: Ta rozmowa nie ma sensu.
H: Tak samo jak wszystkie poprzednie, a to tylko i wyłącznie twoja wina!
A: Raczej bym stwierdziła, że to nasza wina, ale zaprzeczysz, więc nie ma to najmniejszego sensu.
H: Hum! Nie prawda! Wiedz, że nie uda ci się mnie oszukać!
A: Ahh... Nie ważne...
I już więcej się nie odzywała.
Więc tak jak postanowiłam pobiegłam piec tort. Miał być czekoladowy i taki był.
Po kilku godzinach był gotowy, więc zaczęłam się ubierać, a przed wyjściem stałam się niewidzialna za pomocą zaklęcia kameleona (Wytłumaczę to w ten sposób. Jakimś cudem udało mi się zdjąć ze mnie namiar i pyk ministerstwo o niczym nie ma pojęcia) i zabrałam tort- który też uczyniłam niewidzialnym.
Kiedy dotarłam pod drzwi domostwa na Privet Drive 4 i weszłam do środka.
Zakradłam się i wtargnęłam do jego pokoju. Dopiero teraz stałam się widzialna.
Kiedy zobaczyłam skrzata domowego w domu tych mugoli zdziwiłam się nie na żarty.
Odłożyłam tort na stolik.
-Kim jesteś?- zapytałam przyjaźnie.
-Jestem Zgredek. Domowy Skrzat Zgredek. A ty panienko?- zapytał.
-Nazywam się Hollow Deathly. I proszę cię. Nie nazywaj mnie panienką, tylko Hollow.
-Miło mi cię poznać pa... Hollow.- odparł trochę zdenerwowany.
-Więc po co tu przyszedłeś?- dopytałam zaciekawiona.
-Co tu się dzieje?- zapytał mój przyjaciel wchodząc do pokoju.
Od razu moje serce przyspieszyło.
-Harry Potter- powiedział Zgredek i tak od słowa do słowa przerodziło się to w konwersacje, której nie przysłuchiwałam się zbyt dokładnie.
Po kilku minutach skrzat zbiegł na dół, a za nim w pogoń ruszył Harry. Mi zajęło to więcej czasu, gdyż musiałam stać sie niewidzialna i jak najciszej zbiec na dół.
Kiedy tam dotarłam oczom nie mogłam uwierzyć. Zgredek siedział sobie na szafce (czy czymś tam) i groził Harry'emu, że jeśli ten nie przyrzeknie mu, iż nie wróci do szkoły zrzuci leguminę na podłogę. Mój przyjaciel prosił oraz błagał, ale skrzat był nieugięty. Złoty Chłopiec stwierdził, że musi wrócić do Hogwartu, przez co legumina wylądowała na posadzce, a przez okno wleciała sowa zrzucając kopertę na głowę kobiety, która przyszła do tego domostwa w gości, co spowodowało jej ucieczkę.
Kiedy dowiedzieli się, że Harry nie ma prawa do czarowania w domu i wszędzie indziej (oprócz Hogwartu) zrobili mu awanturę o to, że nie powiedział im o zakazie używania magii poza szkołą.
Harry ledwo dostrzegalnym skinieniem dał znak, abym wróciła do domu, więc zrobiłam to co kazał i na tym kończy się historia tamtego dnia.
I to było na tyle z naszych spotkań...

Zrodzona Z InsygniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz