Rozdział 17- Ponurak i mroczne trio

27 2 3
                                    

Uwaga!
Na wstępie chce zaznaczyć, że postacie Juqiu Black i Axwell Lestrange nie należą do mnie! Ale do niżej wymienionych osób, które zgodziły się, abym dodała ich postaci do opowiadania.
To są nazwy autorów:
123aluj456, stworzyła Juqiu
Boboszowsky, stworzył Axwell'a.
Więc jeśli chcecie możecie wejść na ich profile, a tym czasem zapraszam na kolejną część opowiadania.

«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»

Dzisiejszy dzień był trudny dla mnie i Harry'ego. Czemu? Ponieważ przybyła dalsza ciotka mojego przyjaciela, która jest złośliwa, a on musi ją znosić nie ważne co. Więc obiecałam mu, że będę przy nim, przez co nie byłam w stanie go nie powstrzymywać przed zrobieniem czegoś głupiego. Jednak rodził się jeden problem.
Wujostwo Harry'ego musiało się zgodzić, co oczywiście się nie stało, twierdząc, że tylko mogę zaszkodzić i namówić go do złych czynów, więc wpadliśmy na inny pomysł.
Miałam stać za Harry'm i uderzać go w potylice, gdyby posuwał się za daleko, a, żeby mnie nie zauważno miałam się skryć pod Peleryną-Niewidką. Szczerze? Do dziś uważam, że to dobry pomysł, ale mniejsza.
Wszystko było w porządku. Harry nie powiedział zbyt wiele, a nawet jeśli próbował to powstrzymywał go cios w potylicę, ale ta sielanka nie trwała tak długo jak planowaliśmy. Zresztą, posłuchajcie sami.
To był ostatni dzień pobytu Marge (imię ciotki) u Darsley'ów. Nic nie zapowiadało, że stanie się coś co zmieni ten spokój, a jednak.
Harry był na kolacji wraz z resztą, ale nie był z tego zadowolony ani trochę.
Po pewnym czasie ta wredna jędza zaczęła ubliżać Harry'emu jak i jego rodzicom. Mimo wszelkich starań, nie udało mi się go powstrzymać i nadmuchał ją, że aż wyleciała przez drzwi do ogrodu. Po wszystkim mój przyjaciel pobiegł w świat.
Po chwili ogarnęłam się i pobiegłam do domu, by spakować się, a potem ruszyć za Harry'm.
Na szczęście część rzeczy już znajdowała się w kufrze, a po chwili wylądowała tam cała reszta.
Wychodziłam z zamiarem znalezienia Harry'ego, ale nie musiałam zbytnio się trudzić, ponieważ wsiadał do Błędnego Rycerza, a zważając jaki kawał drogi jest z tego miejsca do fioletowego autobusu nie zdążyłabym dobiec tam.
W tym momencie użyłam ostatniej deski ratunku czyli legilimencji. Szybko dowiedziałam się, że jedzie do Dziurawego Kotła.
Wróciłam do domu i odrobinę śpiesznie napisałam słowa wyjaśnienia, po czym podeszłam do kominka (Zanim zaczną się pytania powiem. Tak, zdaję sobie sprawę, że kominki mugoli nie są podłączone do sieci Fiuu, ale, ponieważ matka Hollow chciała informacji o stanie jej córki, zdołała ubłagać ministerstwo o podłączenie jej kominka do sieci i oto cała filozofia), sięgnęłam po proszek Fiuu, wrzuciłam do kominka, weszłam do środka, wypowiedziałam nazwę docelową i gdy zobaczyłam odpowiednie pomieszczenie wyszłam.
Stanęłam w głównym pokoju baru. Rozejrzałam się wokół. Pomieszczenie nie zmieniło się zbytnio.
-Yhh... Co pani tu robi?- odezwał się głos za mną.
Nie spiesznie się odwróciłam, a przed moimi oczami stanął Korneliusz Knot.
-Pan minister?- nie królik wielkanocny- Mogłabym o to samo spytać. Mój przyjaciel, Harry Potter, za jakiś czas się zjawi.- odparłam.
-Niestety, ale nie będzie pani mogła się z nim spotkać.- powiedział.
-Dlaczego?- spytałam z wyraźnym oburzeniem.
-Będę musiał z nim porozmawiać o tym co stało się na Privet Drive.- wytłumaczył- I o kilku innych sprawach- tym razem mruknął do siebie.
Westchnęłam.
-W porządku- wypowiedziałam te dwa słowa ze zmęczeniem.
-Więc prosiłbym, abyś wróciła prosto do domu.- zmusił się do uśmiechu.
-Chodzi o Syriusza Blacka mam rację?- to było pytanie retoryczne, bo znałam odpowiedź, więc, aby dłużej nie przeszkadzać mruknęłam dwa słowa- Do widzenia.
-Do widzenia.- odpowiedział.
Szybko podeszłam do kominka i wróciłam do domu.
Gdy tylko się tam znalazłam rzuciłam się na kanapę, a po chwili przymrużyłam oczy.
Dlaczego minister tak bardzo spioł się na informacje o Blacku- zastanawiałam się- Tu nie chodzi tylko o bezpieczeństwo Harry'ego. Coś większego musi być na rzeczy.- mimo moich starań żadne sensowne wytłumaczenie nie pojawiło się w mojej głowie.
Przez te myśli nie miałam spokoju, a głowa pulsowała z bólu.
Podniosłam się z kanapy i ruszyłam ku drzwią. Nie miałam zamiaru czekać, aż ból minie w normalny sposób, więc stwierdziłam, że się przejdę i ukoje obolałą głowę, kompletnie ignorując ministra.
Kilka sekund później stałam na dworze.
Zaczęłam spacerować po ulicy.
Nie do końca wiedziałam gdzie mogłabym się przejść, ale szłam bez zmartwień, a ból mnie opuszczał.
Po kilku minutach usłyszałam szelest w pobliskich krzakach. Odwróciłam się w tamtą stronę, a to co ujrzałam wprawiło mnie w kompletne osłupienie. Stał tam czarny pies przyglądający mi się uważnie. Jeśli się nie myliłam był to Ponurak.
Nie zwracałam na niego uwagi i wyruszyłam z powrotem do domu, mając nadzieję, że ten zostawi mnie w spokoju.
Wszystko było w porządku do czasu.
Czarny pies zagrodził mi drogę, a po chwili na jego miejscu pojawił się człowiek i to nie byle jaki, tylko Syriusz Black.
Nie zastanawiając się, dyskretnie, wyciągnęłam różdżkę, aby nie została zauważona przez niego.
Sam Black spoglądał na mnie ze zainteresowaniem.
-Więc to prawda. Przede mną stoi potężna czarownica, która w każdej chwili może mnie wydać. Hollow Deathly. Córka mojej kuzynki Narcyzy, którą wszyscy uważają za martwą mieszka z charłaczką.- powiedział dość dziwnie, ale mnie to nie obchodziło.
-Czego chcesz?- warknęłam.
-Czy to nie oczywiste?- zapytał- Minęło dwanaście lat. Czyż to nie długi okres?- zadał kolejne pytanie, które miałam gdzieś.
-Jeśli myślisz, że pozwolę ci się zbliżyć do Harry'ego, to jesteś w ogromnym błędzie!- wściekły syk wydobył się z mojego gardła.
-Zdaję sobie sprawę, że mi nie pozwolisz, ale nie do końca mi o to chodzi...- mówił.
-Nie będę słuchać tych kłamstw!- warknęłam i zanim się zorientował, leżał na betonie z kilkoma ranami. Oczywiście to ja rzuciłam zaklęcie w jego stronę.
Ruszyłam szybkim krokiem w jego stronę. Wycelowałam różdżką w niego i wymruczałam ciche obliviate, lecz zanim zaklęcie go trafiło powiedział:
-I tak osiągnę swój cel...- chciał coś jeszcze powiedzieć, ale jego wspomnienia- z tego spotkania- zostały zablokowane.
Ostatni raz spojrzałam na niego i wróciłam do domu.
Dopiero tam zdałam sobie sprawę, że zostawiłam go całkiem samego na środku drogi.
Podbiegłam do okna, ale Blacka już nie było.
Dałam mu uciec!- krzyknęłam w umyśle- Tym razem mu się upiekło, ale następnym razem może nie mieć tyle szczęścia.
To były ostatnie myśli tego dnia, ponieważ wyczerpana tym dniem rzuciłam się na kanapę i momentalnie zasnęłam, ale ostatnie co zauważyłam to czarny pies, który zerkał na mnie zza okna.

«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»

Od incydentu z nadmuchaniem ciotki Harry'ego minęło kilka dni.
Byłam wściekła, że wtedy posłuchałam ministra i wróciłam do domu zamiast się spierać, ale co było to będzie, więc nie ma sensu, aby zawracać sobie tym głowę.
Dzisiaj mieliśmy wyruszyć na ulice Pokotną, ponieważ tego dnia Ron i Hermiona również mieli tam być.
Tak więc, rano szybko się ogarnęłam i użyłam sieci Fiuu.
Na miejscu okazało się, że pozostała dwójka przybędzie później, ale nie miałam z tym problemu. W sumie, byłam całkiem zadowolona. Musiałam wypytać Harry'ego o rozmowę z Ministrem Magii. Na początku się odrobinę spioł, ale po chwili opowiedział mi o tej (nie) przyjemnej pogawędce.
Gdy tylko skończył mówić pogrążyłam się we własnych myślach.
Nie powiedział mu o zagrożeniu spowodowanym przez Blacka? Jak śmiał!? To nie jest normalne zatajanie tak ważnych informacji! Jak ma wiedzieć komu powinien zaufać skoro nie może posiadać informacji o czymś takim?! Jeśli Harry'emu coś się stanie, to Bóg mi świadkiem, że mu zrobię krzywdę (Knot'owi).- tak właśnie galopowały moje myśli.
A: Możesz dać sobie spokój?
H: Oczywiście... że nie
A: Dlaczego?
H: Ponieważ mój przyjaciel powinien wiedzieć jakie niebezpieczeństwo na niego czyha.
A: Co zamierzasz z tym zrobić?
H: Będę robiła im na przekór tak długo, aż nie zrobią czegoś mądrego.
A: Ty nigdy nie przestaniesz... więc cię opuszczam... przynajmniej na razie...
Tak zakończyła się ta krótka wymiana zdań.
Po kilku minutach zauważyliśmy trójkę młodych czarodzei, którzy wyróżniali się z tłumu.
Pierwszą osobą był dość wysoki chłopak o ciemnych włosach i niebieskich oczach (to jest Axwell (niestety nie dostałam opisu, więc sama coś wykombinowałam)). Wyglądem przypominał kogoś, ale nie umiałam sobie przypomnieć kim była ta osoba.
Drugą osobą była dziewczyna o ciemno zielonych włosach (drugi Joker) i różowych oczach (to jest Juqiu). Była najniższa z całej trójki. Jej twarz zdobiły piegi. Ogólnie wyglądała ładnie.
Ostatnia osoba również była dziewczyną. Jej włosy były w kolorze perłowej bieli, a oczy miały fioletową barwę (to ja, czyli Maddie). Jej wzrost był średni (w porównaniu do pozostałej dwójki). Ona również była całkiem ładna.
Cała trójka wyglądała na nasz rocznik, ale można było stwierdzić po ilości rzeczy, które kupili, że dopiero rozpoczynali swoją przygodę w Hogwarcie.

Zrodzona Z InsygniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz