Rozdział 18- Bóle Hogwartu i kłótnia niemożliwa

20 2 0
                                    

Po ostatnim spotkaniu na ulicy Pokątnej wróciłam do domu, nie mogąc tam zostać (mama martwiła się, że Black mi coś zrobi. Cóż, było blisko), ale nie mogłam powiedzieć, że byłam zła z tego powodu. Wręcz przeciwnie. Miło było usłyszeć, że ktoś się o ciebie martwi, ale wracając do historii.
Wakacje minęły szybko i trzeba było wrócić do szkoły.
W tym momencie siedzę w pociągu i przysłuchuje się kłótni Ron'a i Hermiony na temat ich zwierząt.
-Trzymaj z dala od Parszywka tą włochatą świnie Hermiono!- krzyknął szeptem Ron.
-Oh, to przecież normalne, że Krzywołap zachowuje się w ten sposób!- odparła moja przyjaciółka.
-Naprawdę?! Nawet Oaza nie rzuca się na Parszywka!- dolał oliwy do ognia rudzielec.
-Tak, ale to jest inny kot!- syknęła Hermiona.
Postanowiłam zakończyć tą kłótnię tak samo jak zwykle.
-Bądźcie cicho! Obudzicie nauczyciela.- mruknęłam do nich- Idę do łazienki- powiedziałam- postarajcie się nie pozabijać przez ten czas kiedy mnie nie będzie.- dodałam i ruszyłam w kierunku toalety.
Po chwili siedziałam zamknięta w niewielkim pomieszczeniu.
Trzymałam ręce na głowie, która była strasznie ciężka, ale nie umiałam stwierdzić dlaczego.
Po chwili bezczynnego siedzenia poczułam chłód, lecz nie zwyczajny, był podobny do... dementorzy! O, nie! Jest fatalnie! Harry, Ron i Hermiona!- te trzy imiona krążyły mi po umyśle, który popadał w coraz większą panikę.
Szybko otworzyłam drzwi i biegiem ruszyłam w kierunku naszego przedziału.
Gdy tylko znalazłam się w środku (czyt. gdy tylko udało mi się opanować na tyle, by się nie wywracać co sekundę i jakimś magicznym przypadkiem trafić do odpowiedniego przedziału) zobaczyłam nieprzytomnego Harry'ego na podłodze i resztę starającą się go ocucić.
Zaczęłam się pytać o to co się stało. Odpowiedź przyszła chwilę później.
-To był dementor, który szukał Blacka w pociągu. Niepokoi mnie fakt jak zareagował na to Harry.- powiedział Profesor Lupin.
-Nic mu nie będzie?- zapytałam pełna nadzieji.
-O to nie musisz się martwić Hollow,- powiedział nauczyciel- wszystko będzie w porządku- dodał.
-Czemu dementorzy go zaatakowali? Chyba nie mogą od tak tego robić.- zapytałam niepewnie.
-Tego nie umiem wyjaśnić, ale wszystko sprowadza się do tego, że Harry jest w jakimś stopniu wyjątkowy pod tym względem.- odpowiedział tak samo niepewnie
-A jak wy się czujecie?- zapytałam Ron'a i Hermionę.
-Jest w porządku- powiedziała moja przyjaciółka.
-U mnie też- dodał pewien rudzielec.
-Cieszę się z tego- na mojej twarzy zawitał niewielki uśmiech.
Później sprawy potoczyły się szybko i zanim się obejrzeliśmy pociąg ruszył.

«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»

Siedząc przy stole we Wielkiej Sali czekałam na przyjście pierwszorocznych, gdy nagle Harry i Hermiona zostali poproszeni o pójście z profesor McGonagall, co zrobili.
Po kilku chwilach czekania do pomieszczenia weszła grupa uczniów zaczynających swoją przygodę w Hogwarcie.
Zerknęłam na nich. Od razu rzuciły mi się w oczy dwie czupryny o nietypowym kolorze. Zielonym i białym. Wiedziałam kto to jest. Siostry Black. Ich miny nie mówiły, że są przerażone, wręcz przeciwnie, były zaciekawione.
Kilka chwil później tiara leżała na krześle i śpiewała swoją piosenkę. Gdy tylko skończyła zaczęto wyczytywać nazwiska. Przysłuchiwałam się.
-Black Juqiu!- wykrzyknął nauczyciel.
Dziewczyna o zielonych włosach wyszła przed szereg i ruszyła w kierunku taboretu.
Tiara szeptała to i owo, po czym krzyknęła:
-Slitherin!
Juqiu zadowolona zdjęła tiarę, oddała ją profesorowi i ruszyła w kierunku wiwatującego stołu.
-Black Madeleine!
Tym razem białowłosa ruszyła w kierunku tiary.
Kolejny raz nastała cisza, ale tym razem była dłuższa, dopóki nie rozdarł jej krzyk wyświechtanego nakrycia głowy.
-Gryffindor!
Madeleine wstała, oddała nauczycielowi tiarę i ruszyła w kierunku szyletujących ją wzrokiem gryfonów. Ona również nie była zadowolona z przydziału.
Wolała być w tym samym domu co jej siostra- stwierdziłam w głowie.
Rozmyślałam tak jeszcze przez dłuższą chwilę, aż w końcu głos tiary przerwał burzę w mojej głowie. Było to imię osoby, której przydział nie był mi obojętny, a był to...
-Lestrange Axwell!
Chłopak podszedł do taboretu i usadowił się na nim. Tiara zastanawiała się przez dłuższą chwilę, dopóki nie wykrzyczała...
-Slitherin!
Axwell wstał i ruszył w kierunku swojej kuzynki.
Zerknęłam na białowłosą. Wyglądała na bardzo nie zadowoloną.
No cóż,- pomyślałam- nie można mieć wszystkiego.

«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»

Było wcześnie rano, a ja szłam do Wielkiej Sali na spokojne śniadanie.
Nie miałam ochoty wysłuchiwać kolejnej kłótni. To był jedyny powód, który sprawił, że wstałam tak wcześnie.
Gdy tylko byłam na miejscu usiadłam i zaczęłam jeść tosty.
Szybko je zjadłam.
Nie miałam co robić, więc zaczęłam myśleć o Blacku... i nagle doznałam olśnienia.
Muszę komuś powiedzieć o tym co się stało.- przeszła mnie ta myśl- Ale komu?- raczej było to pytanie retoryczne- No tak. Nauczycielowi Obrony.
Chwilę później już stałam na nogach i gnałam w kierunku biura profesora Lupina.
Stając przed drzwiami zapukałam.
-Proszę!- dobiegł mnie głos z wnętrza pomieszczenia.
Szybko otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
-O co chodzi Hollow?- zapytał zmartwiony moim zachowaniem, czemu nie trzeba się dziwić, bo raczej nie codziennie do gabinetu nauczyciela wbiega uczennica z miną jakby ktoś umarł.
-Usiądź- dopowiedział po chwili.
Zajęłam wskazane miejsce i zaczęłam mówić.
-Profesorze. Jest pewna sprawa, z którą mogę się zwrócić tylko do pana.- mówiłam poddenerwowana- W noc, w którą Harry uciekł od wujostwa widziałam Blacka.- pierwsza część była prostsza... teraz czas na drugą- Po powrocie z Dziurawego Kotła poczułam, że od natłoku myśli boli mnie głowa, więc postanowiłam wyjść na zewnątrz i pospacerować. Kiedy zaczęłam czuć ulgę ruszyłam w z powrotem. Niedaleko mojego domu drogę zastąpił mi czarny pies, a po chwili na jego miejscu stanął Black. Zaczął coś mówić, że minęło tyle lat, że doprowadzi do tego czego chce. Chwilę później rzuciłam na niego zaklęcie i uciekłam do domu. Dopiero tam zdałam sobie sprawę, że zostawiłam go na środku ulicy, ale gdy ponownie tam spojrzałam jego nie było.- zakończyłam mój wywód.
Profesor Lupin długo nie wiedział co powiedzieć, ale w końcu przełamał panującą ciszę.
-Rozumiem. Znaczy chyba.- powiedział niepewnie- Czyli, pokonałaś Blacka, uciekłaś mu w dodatku bez żadnych obrażeń. Nie każdy byłby w stanie tego dokonać. Ale nie to jest najważniejsze, by gdybać nad tym co dokładnie się stało i jak. Ważne, że wszystko jest w porządku.- czułam na sobie wzrok nauczyciela.- Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś. To naprawdę przydatne informacje.- zakończył z ledwo dostrzegalnym uśmiechem na twarzy.
-Jeśli to już wszystko możesz iść- powiedział, gdy zauważył, że nie ruszam się z miejsca.
W odpowiedzi skinęłam głową, po czym wyszłam.

«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»

Wracałam ze zajęć zmęczona. Wszystko się wyjaśnia jeśli bierzemy pod uwagę fakt, że było to wróżbiarstwo.
Kiedyś ją uduszę!- warknęłam w myślach.
Gdy tylko przekroczyłam próg wieży Gryffindor'u usłyszałam krzyki.
-O co znów chodzi Ron?!- wrząsnęła Hermiona.
-Jak to o co?! O tą włochatą świnie!- odparował.
-Znowu masz z tym problem?! Wiesz przecież, że Krzywołap to kot, a koty ganiają za szczurami!- kolejny krzyk.
Po tym zdaniu mój mózg się wyłączył.
Tak właściwie... Dlaczego Krzywołap atakuje tylko i wyłącznie Parszywka?- brak odpowiedzi.
Myślałam nad tym nie zwracając zbytniej uwagi na otoczenie, ale udało mi się zarejestrować moment, w którym Hermiona wyszła, pozostawiając Harry'ego i Ron'a samych.

Zrodzona Z InsygniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz