Rozdział V

744 50 11
                                    

Przed zawitaniem w Podhorcach pan Michał wiedział o nich tylko tyle, iż był to majątek zacny i bogaty, z ogromnymi połaciami ziemi do niego należącymi. Sam zamek miano wybudować nieco przed ponad dziesięcioma laty, z rozkazu hetmana Stanisława, ojca obecnego pana posiadłości, pana Aleksandra Koniecpolskiego. Autorem projektu był ponoć znany wenecki architekt, pan Andrea dell'Aqua, wcześniej nadworny inżynier podczaszego koronnego Adama Hieronima Sieniawskiego oraz wojewody kijowskiego, Wasyla Konstantego Ostrogskiego, a także architekt nadworny pana Tomasza Zamoyskiego. Nim Wenecjanin zabrał się za projekt twierdzy podhoreckiej, nadzorował prace nad rezydencją hetmana w Brodach.

Przyglądając się kunsztowi zagranicznego twórcy, Mały Rycerz nie dziwił się temu, iż jeszcze za życia, sam wódz lubił powtarzać, że wybudował sobie tę rezydencję dla uciech i smacznego odpoczynku po wojskowych trudach i Rzeczypospolitej zabawach*. Gdy dopiero z panem Zagłobą przekroczyli granicę ogrodów, pan Michał Jerzy poczuł się, jakby się znalazł w innej rzeczywistości, w niby Arkadii, położonej z dala od wszelkiego smutku, cierpienia i wojny. Ogrody Koniecpolskich, niemal skrzące się od zieleni, sprawiały wrażenie, jakby ktoś nieustannie o nie dbał. Służba hetmanowicza okazywała im szacunek godny ich stanowi, nie wyglądała na niechętną swoim włościanom jak w innych majątkach szlacheckich.

Nim się obejrzał, żołnierz pana Koniecpolskiego zaprowadził ich pod bramę, dodając, że zaraz poinformuje o ich przybyciu odpowiednie osoby, by ugoszczono ich, jak przystało na ich zacny stan i otaczającą sławę. Zarówno Mały Rycerz, jak i pan Zagłoba nie mogli wyjść z podziwu, a to dopiero był początek, rzekłbyś: przedsmak, bogactwa Koniecpolskich. I kto by pomyślał, że na ten zamek niespełna trzy lata wcześniej, gdy Bohdan Chmielnicki podniósł swój bunt, Kozacy postanowili najechać tę twierdzę? Po napadzie nie pozostał nawet najmniejszy ślad...

- Wybaczcie mojemu panu to opóźnienie, zacni waszmościowie – Zza bramy wyszedł podstarzały, szczupły szlachcic w dość schludnym odzieniu. Panu Michałowi od razu rzuciły się w oczy jego charakterystyczne, jasnobłękitne tęczówki. – Ale niestety dopiero, co wstał.

- Cóż, twój pan, drogi panie bracie – zaśmiał się pod nosem pan Onufry. – Ma do tego pełne prawo. Ja... znaczy, się, my – tu wymownie wskazał na Małego Rycerza. - ...my też pewnie byśmy wypoczywali do tej godziny, gdybyśmy mieszkali w tak zacnym domostwie! Niech sam Pan Bóg świeci nad duszą Waszmości hetmana za to, że postawił tak zacną rezydencję!

- Niech świeci, niech świeci... - powtórzył jak echo sługa pana Koniecpolskiego. – Proszę się nie krępować. Mój pan zaraz Waszmościów przywita osobiście.

Po przekroczeniu bramy oczom wędrowców ukazał się prawdziwy pałacyk. Bogate, nawet najbardziej szczegółowe zdobienia, mieniły się od złota i innych drogich, zapewne sprowadzanych spoza granic Rzeczypospolitej, materiałów. Na balkonie przed krużgankiem już stał postawny, wysoki i bogato odziany młodzian, jak się domyślili, właściciel tego niezwykłego przybytku.

- Gdyby Waszmość nie był taki młody i chudzina, to byśmy pomyśleli, że jesteś Waszmość sam hetman Stanisław! – okrzyknął pan Zagłoba, a Mały Rycerz po cichu zaczął się modlić, by ich nowy gospodarz nie uznał określenia „chudzina" za obelgę.

- Doprawdy? A mnie zawsze powiadano, żem bardziej wdał się w świętej pamięci matulę... – odpowiedział mu śmiechem młody Koniecpolski, powolnym krokiem schodząc po schodkach prowadzących na balkon. – Tak czy owak, witam was w Podhorcach, mości panowie! Czujcie się jak u siebie w domu!

- Bóg niech błogosławi waszmości za takie dobre serce, godne prawdziwego brata! – podziękował z całego serca Mały Rycerz.

- Ach, skądże. – obruszył się pan Koniecpolski. – Gość w dom, Bóg w dom. Dla naszego rodu to tak oczywiste jak to, że słońce co dzień wstaje znad horyzontu. Pozwólcie, drodzy przyjaciele, że was oprowadzę, tędy proszę...

Nim pan Michał podążył za swoim przyjacielem i ich nowym gospodarzem, zdążył jeszcze spojrzeć w stronę jednego ze skrzydeł zamku. Mógłby przysiąc, że z jednego z okien wychyliła się niewieścia postać, o niezwykle bujnych, złotych falach, ciąganych co i rusz przez lekki wiaterek... ale gdy mrugnął, nie było już jej na miejscu.

Uznał więc, że może mu się przewidziało.

____________

*Patrz: Zamek w Podhorcach [w:] Wikipedia.


Into the wild steppes | "Ogniem i mieczem" fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz