Dzikie problemy

2K 113 35
                                    

Park zaczął cicho się śmiać.
-Pomasujemy odpowiednią maścią i dam ci tabletkę. Dobrze?

- Dobrze, bo jutro muszę być w szkole, bo mam sprawdzian.

-Nie martw się. Będziesz w szkole.- Zaczął bawić się czarnymi kosmykami.

- Dziękuję, to było wspaniałe. Ale nie wiedziałem że to do tego służy. Myślałam, że to jest do jedzenia.

-Co jest do jedzenia? - Jimin zerknął na Jungkooka zaciekawiony.

- No to truskawkowe coś. Nie było dobre, prawie zwymiotowałem.

-Skarbie tego się nie je. To żel intymny.- powstrzymywał się przed wybuchnięciem śmiechem.

- No teraz to już wiem.-  Wtulił się w niego- Ale myślałem, że to taka truskawkowa czekotubka.

-Ach Kookie...- uśmiechnął się.- Co ja bym bez ciebie robił?

- Pewnie grałbyś w kosza i przygotowywał do kolejnych zawodów.

-I nie miał bym z kim spać.

- Spał byys z jakąś laską.

-A kto ci powiedział, że wolę dziewczyny?

- A nie wolałeś przede mną?

-Uznajmy, że po męskiej stronie jest więcej głosów niż po kobiecej.

- No raczej. Po męskiej jestem ja. - Zaśmiał się i wtulił w Jimina.- Nóżki mi się trzęsą.

-Oczywiście, że tak.- ucałował jego czółko.- Dlaczego? Coś cię boli?

- To chyba z emocji... I zmęczenia... I z przyjemności... I troszkę z bólu.

-Pomasować?- Blondyn chciał pomóc. Samopoczucie Jungkooka było dla niego teraz na pierwszym miejscu.

- Chyba tak, jeśli możesz.

-Oczywiście, że mogę.- ułożył chłopca wygodnie.- Chcesz patrzeć?

- Nie lubię patrzeć jak mam skurcze. To jest obrzydliwe.- zasłonił oczy.

-Wcale nie. Jesteś cały śliczny.- na dowód tego co mówił pocałował jedną z tych najbrzydszych blizn.

- Powiedzieć ci coś szczerze? - Spojrzał na niego, a w jego oczach zaczęły zbierać się łzy.

-Zrobiłem coś nie tak skarbie? Oczywiście, że chcę wiedzieć.

- Bardzo się ich wstydzę. Są takie brzydkie ale wiem, że jak skłamię i powiem, że je akceptuje to inni już nie będą o nie wypytywać, ale strasznie mnie to boli jak powiedziałeś, że są obrzydliwe. - Z jego oczu zaczęły cieknąć łzy, a on sam patrzył w dół, by nie patrzeć na Jimina- Wiem, że jestem obrzydliwy, mam w tym całe ciało i nienawidzę się. Wyglądam jak potwór i ludzie mają rację, że się ze mnie śmieją. Jestem tylko niepotrzebnym śmieciem. Jakiś inny chłopiec powinien być na moim miejscu adoptowany. Ja nigdy nie chciałem mieć lepiej niż inni. Nie jestem tego wart.

-Kochanie nie mów tak. Posłuchaj mnie teraz uważnie dobrze?- położył obie dłonie na policzkach czarnowłosego.- Kłamałem wtedy. Twoje blizny nie wzbudzały we mnie obrzydzenia. Wywoływały we mnie respekt do ciebie. Byłem pod wrażeniem tego jak silną jesteś osobą. Powiedziałem te wszystkie  złe słowa tylko po to by cię zranić. Wiem, że moje zachowanie było nie do przyjęcia. Ja po prostu wtedy... Nie chciałem cię. Nie chciałem twojej obecności w moim życiu. Starałem się uprzykrzać ci życie w każdy możliwy sposób jaki tylko wpadł mi do głowy. Nawet wzbudzałem w tobie poczucie winy. - patrzył Kookowi prosto w oczy.- Jest mi teraz za to wszystko wstyd. Wiem, że to było niewłaściwe z mojej strony. Dlatego przepraszam. Przepraszam cię skarbie całym moim sercem. Każda twoja blizna jest jak trofeum i każda jest piękna na swój sposób tak jak piękny jesteś ty sam. Wybaczysz mi kiedyś?

Z każdym kolejnym słowem, chłopiec płakał co raz bardziej, aż do tego stopnia, że miał trudności z oddychaniem. Nie wiedział dlaczego Jimin robił mu te wszystkie straszne rzeczy, nie wiedział czego był winny. Co takiego zrobił, że świat go tak nienawidzi.
- Ja chce do mojej mamy. - wybełkotał przez łzy.

-Przepraszam kochanie. - przytulił go mocno. -Przepraszam za każde złe słowo i czyn jaki kiedykolwiek zrobiłem czy powiedziałem. Gdybym mógł cofnąć czas na pewno bym tak nie postąpił. I przysięgam na wszystko co tylko możliwe, że będę starał się byś zapomniał o starym Jiminie. Chcę dbać o ciebie każdego dnia i nie obchodzi mnie zdanie innych ponieważ...Ponieważ ja..

Chłopiec pociągnął nosem i spojrzał się na niego.
- Wiem... Ja Ciebie też, ale nie chce być obciążeniem.

-Nie jesteś dla mnie obciążeniem. Już nie. Jesteś moim słoneczkiem. Za późno zrozumiałem jak bardzo cię zraniłem skarbie. Za późno zorientowałem się, że jesteś jedyną odpowiednią osobą, którą chciałbym mieć blisko siebie.

- Nie będziesz już mnie ranić? Proszę... Ja już jestem tym taki zmęczony...

-Jeśli kiedykolwiek zrobię coś nie tak to nie dlatego by cię zranić tylko dlatego by cię chronić.- splótł ich palce u dłoni i uścisnął.

- To jest takie męczące... - Chłopiec stracił przytomność przez zmęczenie i emocje.

-Kookie? Skarbie?- blondyn potrząsnął lekko jego ciałem.- To nie jest zabawne.- uszczypnął jego polik lecz nawet i to nie podziałało. Spanikowany wstał i szybko zadzwonił po ich rodzinnego lekarza. Wykonał wszystkie jego polecenia po czym szybko się ubrał i nałożył spodenki od piżamy na swojego chłopca. Nie chciał by ktokolwiek się o tym dowiedział, a w szczególności jego rodzice.
Kiedy w końcu zjawił się lekarz bez zbędnych pytań zabrał się za badanie Kooka.

-----------------------------------
Powróciłam...
Czy ktoś za mną tęsknił bądź czekał na kolejny rozdział?
Jaka jest u was pogoda? U mnie ciągle pada 😞
Pamiętajcie dbać o siebie.
Kocham was misiaczki

I' m not useless || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz