Obudził ją deszcz, który walił w dach Nory.
Był koniec wakacji. Harry pokonał Voldemorta. Wygrali wojnę, wygrali walkę o przyszłość. Hogwart został odbudowany w zaskakująco szybkim tempie.
Hermiona wstała i podeszła do okna. Deszcz padał coraz mocniej. Nie zapowiadało to pięknej pogody na przedostatni dzień wakacji. Wraz z Harrym przyjechała tu na początku sierpnia, chcąc w spokoju pomyśleć o zmarłych i nacieszyć się widokiem przyjaciół. Wojna w każdym pozostawiła wiele ran. Teraz jednak wszystko powoli wracało do normy. Wiedziała, że nie będzie jak dawniej. Jednak pocieszające było to, że była wśród osób, które kochała i którzy kochali ją. Uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienia o rodzicach. Odnalazła ich w Australii i przywróciła pamięć. Zajęło jej to sporo trudu, lecz było warto. Teraz znowu mieszkają w skromnym domku na obrzeżach Londynu.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju Hermiony oraz jej rudowłosej przyjaciółki, wtargnęła wspomniana chwilę temu roześmiana istota.
- Mionka! Wstawaj! - wrzasnęła mając nadzieję, że zrobi jej głośną pobudkę.
- Wstałam, nie krzycz tak! - odpowiedziała z uśmiechem.
- To rusz się, idziemy na śniadanie. - powiedziała Ginny ciągnąc Mionę za sobą.
W kuchni u Weasleyów siedziała już cała rodzina, łącznie z Harrym. Wszyscy śmiali się z wygłupów bliźniaków. No może oprócz ich matki Molly Weasley, która właśnie na nich krzyczała.
Dziewczyny mimowolnie się roześmiały patrząc na tę scenę. Dorośli faceci, którzy nadal zachowują się jak dzieci. Ale to właśnie był urok Freda i Georga. Usiadły przy stole spoglądając na zdenerwowaną matkę rudzielców.
- I żeby mi to było ostatni raz, jasne?! Chociaż przy Hermionie i Harrym zachowajcie odrobinę przyzwoitości! - powiedziała gromiąc ich wzrokiem, przez który wszystkim przeszły ciarki. Momentalnie zrobiło się całkowicie cicho nie licząc brzdęków sztućców. Po skończonym posiłku Harry, Ron, Ginny i Hermiona poszli na górę w spokoju omówić powrót do Hogwartu.
- Wiecie, że ostatnio spotkałem Malfoya? - powiedział zamyślony Harry, kiedy tylko cała czwórka rozsiadła się wygodnie w pokoju chłopców.
- No co Ty? Myślałem,że ten oślizgły śmierciożerca gnije w Azkabanie - stwierdził z przekonaniem Ron.
- Przestań, nie pamiętasz, że nie zdradził Harry'ego jak byliśmy w Malfoy Manor? - spytała z wyrzutem Hermiona. Rudzielec tylko prychnął.
- Tacy ludzie się nigdy nie zmienają. - odpowiedział z pogardą. Odpowiedziała mu cisza. Każdy miał swoje indywidualne teorie na temat Draco Malfoya. Tak naprawdę, pozostała trójka miała o nim odrobinę lepsze zdanie. (Choć żadne z nich nie powiedziałoby, że nagle zapałali przyjaźnią do ślizgona. Co to, to na pewnie nie). Jednak nikt nie powiedziało tego głośno. Po chwili całkowicie zmienili temat, zatracając się w przyjemnych rozmowach przy dudniącym o szyby deszczu.***
Blaise szedł dziarskim krokiem przez długie i mroczne korytarze Malfoy Manor w poszukiwaniu swojego najlepszego przyjaciela. Lecz ten jakby zapadł się pod ziemię. W końcu znalazł go siedzącego w basenie, popijającego szklankę ognistej whisky i wyklinającego na cały świat. Diabeł momentalnie się cofnął. Widząc Smoka w takim humorze, wszystkiego można było się spodziewać, ale, że był to Diabeł z piekła rodem nie wycofał się, jakby to zrobiła większość społeczności o zdrowym umyśle, tylko uśmiechając się cwaniacko podszedł bliżej.
- Siema Smoku, okresu dostałeś, że taki wkurzony dzisiaj jesteś? -spytał uśmiechając się kpiąco.
- Zamknij się Zabini! - wrzasnął Smok ciskając szklankę w swojego najlepszego przyjaciela. Blaise zrobił szybki unik przybierając przy tym na twarz minę zbitego psa.
- Koniec, nikt mnie nie kocha, idę sobie. - powiedział rozżalony odwracając się plecami do Dracona.
- I to niby ja tutaj mam okres. - mruknął po nosem Draco tak, żeby Diabeł go usłyszał.
- Czyli jednak mi wybaczasz kochanie? - spytał Zabini pokazując w uśmiechu swoje białe, lśniące ząbki. Draco pokręcił głowę z politowaniem.
- Z kim ja się zadaję?
- Z zajebistym człowiekiem, o najseksowniejszym tyłku na świecie. - stwierdził z dumą Diabeł. Malfoy parsknął śmiechem. Jedyną osobą, która mogła zawsze poprawić mu humor był właśnie Blaise.
- Dobra. - zaczął Zabini nalewając sobie Ognistej do szklanki - Co Cię tak gnębi Smoku?
- Rodzicom coś obija. <od aut. Lucjusz Malfoy został skazany, lecz nie do Azkabanu dzięki swoim znajomościom, ale na pracę na rzecz mugoli i - o dziwo - zachował posadę w Ministerstwie. Nie tą samą co prawda, ale zawsze.> A tym bardziej ojcu. Ostatnio przeprosił mnie za życie przy boku Czarnego Pana. Starzy się szczerze kochali. - mówił, a na jego twarz mimowolnie wkradł się grymas. Draco Malfoy nie uznawał miłości. Dla niego coś takiego po prostu nie istniało. - Dobra nie okazywali sobie tego nie wiadomo jak, ale tam coś było, a kurwa mać teraz, to co się dzieje z nim, to jak jakiś wybuch w Miodowym Królestwie. Na brodę Merlina, jeszcze trochę i zwariuje pośród tej słodyczy. - skrzywił się.
- Stary, nie przejmuj się, szybko im przejdzie. Zajmijmy się lepiej sprawami większej wagi. Wracasz pojutrze do Hogwartu? - spytał zaciekawiony Blaise.
- Jasne, jeśli to pozwoli mi uniknąć patrzenia na te ckliwe uczucia rodziców. -odparł znudzonym głosem.
Oboje nie mieli jeszcze pojęcia jak bardzo te dwa lata zmienią ich życie, jak i ich samych.***
- Ginny, wychodź z łazienki! Za 10 minut mamy wyjść, a my nadal nie jesteśmy gotowe! - krzyczała Hermiona przy drzwiach. - Ginny! -krzyknęła raz jeszcze.Wiedziała, że nie zdążą jeśli zaraz nie wyjadą. Zrezygnowana, usiadła obok drzwi modląc się, by przyjaciółka zaraz wyszła. Przechodzący obok Harry rzucił jej pokrzepiający uśmiech. Pierwszy raz w historii chłopcy przygotowali się szybciej niż one, a to tylko i włącznie dlatego, że zaspała! Nie zadziałał jej magiczny Budzik-ludzik, którego nastawiała przecież wczoraj wieczorem. Była pewna, że zadzwoni, a tak to nic! Spojrzała jeszcze raz na zegarek. - To koniec. - westchnęła i właśnie w tym momencie, los okazał jej łaskę i z łazienki wyszła uśmiechnięta Ginny. Jednak wystarczyło spojrzenie w kierunku Hermiony i zrzedła jej mina. Miona z szybkością Pansy biegnącej do "Dracusia", udała się w kierunku łazienki, nawet nie patrząc już na skruszoną przyjaciółkę. Umyła się, ubrała i uczesała długie lekko kręcone włosy. Spojrzała do lustra, wyglądała dobrze. Białe jeansy, świetnie współgrały z turkusową bluzą z wielkim czarnym sercem na środku, do tego szare trampki i była gotowa.
Hermiona wraz z Ginny trochę zmieniły z wyglądu. Wyładniały. Zaokrągliły się tu i ówdzie. Nieposkromione włosy Brązowookiej gryfonki wspaniale okalały jej twarz układając się fale, sięgając do pasa. Ginny także zapuściła włosy, choć były one odrobinę krótsze niż u Miony. Obie były średniego wzrostu.
Do łazienki wtargnęła Ginny ubrana w beżową sukienkę do kolan wraz z dżinsową kurtką i brązowymi czółenkami.
-Oh, Godryku, wyobrażasz sobie, że w wieku 16 lat matka nadal zabrania mi nosić koturny?! O Merlinie, z kim ja żyje? - spytała zrezygnowana dziewczyna spoglądając przez ramię Herm do lustra.
- Nie marudź tak, tylko bierz bagaże. O tej godzinie na pewno będą tłumy. -mruknęła pod nosem Hermiona nadal odrobinę obrażona na rudzielca za długie przetrzymywanie łazienki. Zrezygnowana, młodsza gryfonka powlokła się do pokoju, aby wziąć ich walizki.
- Dzieciaki, schodźcie na dół, pora ruszać! - nawoływał pan Wesley.
Wszyscy pośpiesznie ruszyli na dół po schodach. Po 20 minutach żmudnej jazdy latającym samochodem dotarli na stację King Cross. Biegiem ruszyli na peron 9 i 3/4. Po krótkim pożegnaniu z państwem Wesley. Wszyscy z wielką ulgą wepchali się do pociągu, od razu zaczynając szukać wolnego przedziału. Po chwili witali się z Luną oraz Nevillem.
- Luna tak się cieszę, że Cię widzę - powiedziała ściskająca ją Ginny.
- Ja też. - opowiedziała odwzajemniając uścisk. - Zdobyłam naszyjniki na ochronę przed kartusami*, chcesz jeden? - spytała z rozmarzonym uśmiechem.
Hermiona wraz z Ginny wymieniła rozbawione spojrzenia. Cieszyły się z widoku starej dobrej Luny.
Resztę podróży spędzili w miłej atmosferze opowiadając o wakacyjnych przeżyciach. Przy końcu przebrali się w szkolne szaty i szybko wysiedli z pociągu.
Nagle Ginny zamarła.
- Zostawiłam w pociągu różdżkę. - powiedziała zmartwiona.
- Pójść z Tobą? - spytała ze współczuciem Miona.
- Nie, nie trzeba. Jeśli możecie poczekajcie przy powozie. - odparła ruszając w drugą stronę. Po chwili była już w przedziale, w którym siedzieli podczas podróży. Niestety z szokiem odkryła, że różdżki tam nie ma.
- Na brodę Merlina, gdzie ona jest?! - pytała samą siebie, wychodząc na korytarz i opierając się o drzwi przedziału.
- Tego szukasz? - powiedział osobnik stojący za gryfonką uśmiechając się z kpiną. Młoda Weasley gwałtownie się obróciła spoglądając na postać stojącą na wprost niej. Zamarła, kiedy zorientowała się kto za nią stoi…
CZYTASZ
Po prostu Hogwart
FanficUczniowie wracają w wieku 17 lat do Hogwartu. Wojna zakończyła się śmiercią Voldzia. ;3 W tej opowieści Ginny i Harry nigdy nie byli razem. Za to Ron i Hermiona byli, ale nie wyszło ;3 nadal są najlepszymi przyjaciółmi. Dumbledore, Snape, Fred i par...