Ilość słów: 1800
Za każdym razem, gdy Liam zostawał u Zayna, Louis wybierał łóżko Harry'ego. Całowali się i przytulali, zazwyczaj bez słowa, zbyt zmęczeni dniem i zużywaniem całej pozostałej energii na radzenie sobie z własnym bólem. Dla bruneta ten rytuał stanowił ogromny komfort i za każdym razem nie mógł się doczekać nocy, kiedy Louis zaśnie w jego ramionach mimo że nie miał do tego prawa. A w ciemności tych nocy chciał o wiele, wiele więcej niż miał prawo mieć. Mieszanka dumy, strachu i wstrętu do samego siebie działała w tym przypadku lepiej niż pas cnoty.
W noc, gdy nawet światła Nowego Jorku nie były w stanie przyćmić światła księżyca przebijającego się przez okno Harry'ego, leżeli zaplątani w sobie nawzajem, całując się namiętnie w parnym powietrzu lata. Louis wślizgnął udo między kolana bruneta, jak wiele razy wcześniej. Dmuchnął w nich chłodny powiew znad Hudsona, niosąc ze sobą dźwięki ulicy.
- Harry? - wyszeptał szatyn, przebiegając palcami po pokrytym warstewką potu ramieniu Harry'ego.
- Hm?
Louis podniósł dłoń, która bez kontaktu ze skórą bruneta natychmiast zaczęła drżeć, co było doskonale widoczne w świetle księżyca.
- Lubisz, kiedy cię dotykam?
Harry uznał to za dość dziwne pytanie, biorąc pod uwagę ich obecną pozycję. Wysapał krótkie „Tak, oczywiście" i schował twarz w zagłębieniu szyi Louisa.
- Zastanawiałem się tylko, czy ciebie, um... nie interesuje seks.
Harry zamrugał, czując już zaciskające się mięśnie w brzuchu.
- Interesuje.
- A czy interesuje cię – szatyn podsunął nogę wyżej, uzyskując od bruneta sapnięcie – seks... ze mną?
Oczywista odpowiedź na to pytanie pulsowała w najlepsze między udami Harry'ego. Ale strach tłumił pożądanie. Pośpiesznie odnalazł usta Louisa, ale jego chęć została odczytana bardziej jako potwierdzenie niż zmiana tematu i w zupełnie normalnej odpowiedzi, szatyn wsunął palce pod koszulkę młodszego, by złapać za jego biodra, jak wiele razy wcześniej, z tym wyjątkiem, że teraz położył je tuż nad brzegiem jego spodni.
Harry odsunął się natychmiast, jak ukąszony, a mięśnie na jego brzuchu zacisnęły się (jak mogły najlepiej) w próbie odsunięcia od dotyku szatyna. Oboje wstrzymali na moment oddech, a brunet poczuł bicie swojego serca aż w skroniach.
Z przedłużonym westchnięciem Louis podparł się na rękach i w mlecznej ciemności spojrzał na Harry'ego.
- Wiem. Kurwa wiem, Harry. Myślisz, że jestem taki płytki?
Słowa Louisa sprawiły tylko, że brunet zwinął się w sobie jeszcze bardziej. Kiedy poczuł delikatny pocałunek na czole, właściwie zakwilił, rozdarty pomiędzy poczuciem bezpieczeństwa a pożądaniem.
- Skarbie, ty na pewno... od czasu operacji?
Brunet pokiwał głową, zawstydzony, zarumieniony, zbyt bezbronny.
- Minął ponad rok, nie? Od tego czasu nikogo do siebie nie dopuściłeś?
Louis sięgnął i włączył lampę, w której pomarańczowym świetle wyglądał jak anioł Rembrandta, pochylający się na łokciach nad Harrym.
- Nie – przyznał młodszy, a jego ciało także zaczęło drżeć.
- Dlaczego, kochanie? - Louis przesunął jedną dłonią po zewnętrznej stronie uda bruneta.
CZYTASZ
Flawless PL (Larry)
FanfictionPo osłabiającej operacji były pianista koncertowy, Harry Styles nie może pogodzić się ze swoją nową rzeczywistością. Pozbawiony możliwości dawania wysokiej jakości występów, nie czuje już nic, prócz zainteresowania baristą w swojej ulubionej kawiarn...