Część 4.1

1.4K 163 77
                                    

Ilość słów: 1800

Za każdym razem, gdy Liam zostawał u Zayna, Louis wybierał łóżko Harry'ego. Całowali się i przytulali, zazwyczaj bez słowa, zbyt zmęczeni dniem i zużywaniem całej pozostałej energii na radzenie sobie z własnym bólem. Dla bruneta ten rytuał stanowił ogromny komfort i za każdym razem nie mógł się doczekać nocy, kiedy Louis zaśnie w jego ramionach mimo że nie miał do tego prawa. A w ciemności tych nocy chciał o wiele, wiele więcej niż miał prawo mieć. Mieszanka dumy, strachu i wstrętu do samego siebie działała w tym przypadku lepiej niż pas cnoty.

W noc, gdy nawet światła Nowego Jorku nie były w stanie przyćmić światła księżyca przebijającego się przez okno Harry'ego, leżeli zaplątani w sobie nawzajem, całując się namiętnie w parnym powietrzu lata. Louis wślizgnął udo między kolana bruneta, jak wiele razy wcześniej. Dmuchnął w nich chłodny powiew znad Hudsona, niosąc ze sobą dźwięki ulicy.

- Harry? - wyszeptał szatyn, przebiegając palcami po pokrytym warstewką potu ramieniu Harry'ego.

- Hm?

Louis podniósł dłoń, która bez kontaktu ze skórą bruneta natychmiast zaczęła drżeć, co było doskonale widoczne w świetle księżyca.

- Lubisz, kiedy cię dotykam?

Harry uznał to za dość dziwne pytanie, biorąc pod uwagę ich obecną pozycję. Wysapał krótkie „Tak, oczywiście" i schował twarz w zagłębieniu szyi Louisa.

- Zastanawiałem się tylko, czy ciebie, um... nie interesuje seks.

Harry zamrugał, czując już zaciskające się mięśnie w brzuchu.

- Interesuje.

- A czy interesuje cię – szatyn podsunął nogę wyżej, uzyskując od bruneta sapnięcie – seks... ze mną?

Oczywista odpowiedź na to pytanie pulsowała w najlepsze między udami Harry'ego. Ale strach tłumił pożądanie. Pośpiesznie odnalazł usta Louisa, ale jego chęć została odczytana bardziej jako potwierdzenie niż zmiana tematu i w zupełnie normalnej odpowiedzi, szatyn wsunął palce pod koszulkę młodszego, by złapać za jego biodra, jak wiele razy wcześniej, z tym wyjątkiem, że teraz położył je tuż nad brzegiem jego spodni.

Harry odsunął się natychmiast, jak ukąszony, a mięśnie na jego brzuchu zacisnęły się (jak mogły najlepiej) w próbie odsunięcia od dotyku szatyna. Oboje wstrzymali na moment oddech, a brunet poczuł bicie swojego serca aż w skroniach.

Z przedłużonym westchnięciem Louis podparł się na rękach i w mlecznej ciemności spojrzał na Harry'ego.

- Wiem. Kurwa wiem, Harry. Myślisz, że jestem taki płytki?

Słowa Louisa sprawiły tylko, że brunet zwinął się w sobie jeszcze bardziej. Kiedy poczuł delikatny pocałunek na czole, właściwie zakwilił, rozdarty pomiędzy poczuciem bezpieczeństwa a pożądaniem.

- Skarbie, ty na pewno... od czasu operacji?

Brunet pokiwał głową, zawstydzony, zarumieniony, zbyt bezbronny.

- Minął ponad rok, nie? Od tego czasu nikogo do siebie nie dopuściłeś?

Louis sięgnął i włączył lampę, w której pomarańczowym świetle wyglądał jak anioł Rembrandta, pochylający się na łokciach nad Harrym.

- Nie – przyznał młodszy, a jego ciało także zaczęło drżeć.

- Dlaczego, kochanie? - Louis przesunął jedną dłonią po zewnętrznej stronie uda bruneta.

Flawless PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz