Ilość słów: 2080
Wszystkie rzeczy Louisa już oficjalnie znajdowały się w stosach porozkładanych w pokoju Harry'ego. To coś oznaczało mimo iż brunet nie był w stanie do końca określić co. Sprawiało, że ich układ zdawał się być permanentny, jednak Harry nadal zapewniał siebie samego, że Louis jest tylko dodatkiem w jego życiu. Zaczął ćwiczyć codziennie wieczorem przez pół godziny, brnąc przez ból i dyskomfort w mocnym postanowieniu, próbując przekonać siebie, a może bardziej szatyna, że robi postępy. Zadowolenie Louisa wydawało się być związane z jego wynikami, więc starał się. Mimo wszystko nie mógł się powstrzymać przez zastanawianiem, czy sama nadzieja jego wyzdrowienia wystarczy, by Louis z nim został.
Wiedział, że Louis nie uważa ich życia seksualnego za niepełne, ale jako człowiek, który kochał malować chmury unoszone wiatrem, bez wątpienia wkrótce znudziłby się jego niepełnosprawnością w sypialni. Wszystko, co obejmowało ręce, czy usta nie sprawiało większego problemu, jednak Harry nie miał na tyle siły, by pieprzyć szatyna, przycisnąć go do materaca, czy przytrzymać przy ścianie, a Louis nie należał do osób, które uwielbiały waniliowy seks, a brunet desperacko chciał dosięgnąć jego potrzeb. Gdyby nie był takim kaleką, już dawno zaoferowałby Louisowi to, na co liczył każdy jego poprzedni partner, być może właśnie tylko dlatego z nim będący. Jednak od czasu operacji Harry nie przetestował jeszcze swojego zabliźnionego ciała w sytuacji stosunku płciowego. Ale... może mógł poświęcić swój własny, chętny tyłek do dyspozycji Louisa. Musiałby tylko leżeć, może w lekkim bólu, ale wydawało się to wykonalnym, rozsądnym rozwiązaniem.
Trzy noce po ich przygodzie z zachodem słońca leżeli na łóżku Harry'ego, w niechlujnie rozkopanej podczas chwili uniesienia pościeli.
- Skarbie... - wymamrotał Louis, między muśnięciami ust bruneta. - Wydajesz się dzisiaj chętny.
- Mhm – Harry dokładnie to planował, planował i marzył. - Mógłbyś po coś sięgnąć? W górnej szufladzie mojego stolika, Lou – wymamrotał nerwowo, z lekkim przestrachem.
Szatyn chętnie zanurzył dłoń w szufladzie i znalazł pojemnik lubrykantu, schowany tam przez Harry'ego. Jego niebieskie oczy przyciemniły się w świetle lampki, kiedy spojrzał na bruneta i wyciągnął pojemnik. Drżenie jego rąk sprawiło, że na opakowaniu pojawiły się świetliste refleksy.
Z lekkim zdziwieniem w głosie szatyn zapytał:
- Chcesz, żebym cię ujeżdżał, skarbie?
- Nie – penis bruneta drgnął w oczekiwaniu. - Chcę, żebyś mnie pieprzył.
Louis uniósł do góry brwi i przygryzł wargę, by ukryć uśmiech.
- Nie jestem typem faceta, który pieprzy każdego, Harry Styles. Wbiłeś mnie na złej tablicy.
- Ale wiem, że ty wbijesz się we mnie dobrze.
Szatyn odrzucił głowę do tyłu, śmiejąc się głośno i wystawiając do widoku swoją piękną szyję.
- Co ja mam z tobą zrobić, Harry? Kochanie, jesteś pewny, że możesz?
- Tak – brunet postanowił zdjąć z siebie spodnie, bo już i tak mu przeszkadzały.
Louis pochylił się by go pocałować, tym razem mocniej niż zazwyczaj, z większą namiętnością.
- Jesteś czysty, kochanie? Powinienem mieć gdzieś prezerwatywę.
- Czysty. Jakoś nie miałem dawno okazji.
- Ja także. Ostatnim razem, kiedy próbowałem założyć prezerwatywę, tak bardzo trzęsły mi się ręce, że wyglądało to bardziej jak zawijanie. Byłem tak zażenowany, że nawet nie zostałem, by obciągnąć temu kolesiowi.
CZYTASZ
Flawless PL (Larry)
FanficPo osłabiającej operacji były pianista koncertowy, Harry Styles nie może pogodzić się ze swoją nową rzeczywistością. Pozbawiony możliwości dawania wysokiej jakości występów, nie czuje już nic, prócz zainteresowania baristą w swojej ulubionej kawiarn...