Część 3.2

1.4K 168 77
                                    

Ilość słów: 2500

Tydzień źle się skończył dla Harry'ego. Szóstka jego piątkowych uczniów była kompletnie nieprzygotowana do zajęć, więc skończył na uczeniu ich podstawowych melodii, wyklaskując rytm na kolanach. Podczas powrotu metrem do domu pomyślał o swoim upadku z rangi wielkich występów do uczenia najprostszych podstaw muzyki. Jadąc windą do mieszkania Zayna na szóstym piętrze, poczuł ogarniającą go tęsknotę. Kiedy dotarł do swojego pokoju, zerwał ze swojego fortepianu pokrowiec i uniósł pokrywę. Zupełnie świadomy swoich bolących pleców, usiadł na ławeczce.

Tęsknił za tym. Boże, tak strasznie za tym tęsknił. Bez tego czuł się jak na uwięzi, gotowy wybuchnąć w każdym momencie. Gemma nazwała go beksą, kiedy po raz pierwszy zdarzyło mu się uronić łzę nad swoją muzyką. Wtedy po sześciu tygodniach po operacji usiadł do fortepianu i jego mięśnie nie znały już wszystkich ścieżek, a blizna nie pozwalała siedzieć prosto. Ramiona podchodziły mu coraz bliżej uszu, w marnej próbie utrzymania rąk nad klawiszami. Dał radę wydobyć jakiś dźwięk, pewnie, zagrał jakąś zapamiętaną melodię. Ale nie był zdolny grać.

Dla kogoś takiego jak Gemma różnica była niezauważalna. Ale on ją dostrzegał. Zdolności motoryczne, wytężona kontrola, wytrzymałość, koordynacja, wszystko zniknęło zamienione w słone łzy bólu, skurcze i rozpacz. Na początku brunet robił co mógł, żeby to pokonać, szukał fizjoterapeutów, którzy by mu pomogli, ale mimo miesięcy wysiłków nie dostrzegł żadnych znaczących postępów. Już nie mógł występować, nie mógł już poczuć fantastycznego fenomenu przebiegającego dreszczem po kręgosłupie. Los podciął mu skrzydła.

Gdy tak siedział i patrzył na klawisze, zdawały się one przyzywać go w okrutny sposób. Niemal mógł posmakować wspomnienia dotykania ich gładkiej powierzchni, wydobywania bogatych dźwięków i linii melodycznych z nutami basów, które odczuwał aż do kości. Więc sięgnął raz jeszcze, niepewnie, ostrożnie i spróbował zapomnieć o bólu, który go powstrzymywał. Przyszło mu do głowy preludium i fuga Bacha, numer dziewięć ze zbioru drugiego. Krok po kroku zaczął odgrywać melodię. Pamięć miał lepszą niż się spodziewał.

Jednak już w połowie dostał skurczu w prawej ręce, ramię zupełnie ścierpło, a plecy także zesztywniały. Jego kalectwo było absurdalnie połączone: żadna jego część nie mogła funkcjonować, jeśli reszta nie była sprawna. Już nigdy nie będę sobą, pomyślał, oswajając się z klęską poprzez pochylenie głowy i łzy.

- Harry?

Pukanie do drzwi. Naprędce otarł oczy i wstał, by otworzyć.

- Tak? - kiedy otworzył drzwi spotkał się z widokiem wielkich, błękitnych oczu Louisa, podkreślonych zaróżowionymi policzkami.

- Cóż, nie zawracałbym ci głowy, ale Zayna nie ma i ... - szatyn wziął głęboki oddech i wyciągnął marynarkę w jednej, drżącej dłoni, a w drugiej guzik, igłę i nitkę. - Mógłbyś to dla mnie przyszyć? Nie dam rady.

Chwytając za element garderoby, brunet zauważył kropelki krwi na palcach Louisa. Czując współczucie, Harry zapomniał o swoich łzach, otworzył szerzej drzwi i usiadł na łóżku, pokazując szatynowi, by zrobił to samo.

- Wybierasz się gdzieś zatem? - zapytał, przeciągając nitkę przez igłę i zawiązując supełek. Marynarka wydawała się być naprawdę dobrej jakości.

- To rozmowa o pracę – przyznał oszczędnie Louis.

- Oh. Powodzenia. To... nie jest kolejna kawiarnia, nie? - Harry zastanowił się, czy powinien żałować tej złośliwości już w momencie, gdy opuściła ona jego usta.

Na szczęście Louis uśmiechnął się do niego.

- Nie, porzuciłem już marzenie o karierze na takim stanowisku, jak mówiłem. - Szatyn przypatrywał się dłoniom Harry'ego podczas szycia, skupiając się na ruchu igły. - Miałeś rację. Robiłem kiedyś co innego. Ale wolałbym, żebyś znał mnie takiego, jakim jestem teraz. Udawanie kogoś, kim nie jestem nie ma najmniejszego sensu, a kłamanie jest męczące nie tylko dla mnie, ale i dla innych.

Flawless PL (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz