Ilość słów: 2020
Harry jakoś dawał radę funkcjonować, ale życie wokół było dla niego rozmazane, jakby siedział na karuzeli, z której nie dało się zejść. Pewnego dnia po lekcjach wrócił do domu i spotkał w kuchni Gemmę czekającą razem z Zaynem, który sam zaprosił ją, by spróbowała wyciągnąć bruneta z tej rozpaczy.
- Chodź, braciszku – Gemma natychmiast chwyciła Harry'ego pod ramię i uśmiechnęła się. - Idziemy na spacer.
Park przyniósł znacznie za dużo wspomnień. Zatrzymali się przy ławce nad rzeką i usiedli.
- Więc – Gemma zaczęła, tonem od razu sugerującym dłuższy wykład.
- Nie chcę tego słyszeć, mówię poważnie. Ani słowa.
Gemma parsknęła.
- Zamierzałam zapytać, czy wszystko w porządku. Nie dawać ci kazanie.
- Bez różnicy.
Kobieta rzuciła mu poważne spojrzenie znad okularów przeciwsłonecznych.
- Ależ z ciebie gbur, Harry. Martwię się o ciebie i nie jestem w tym sama. Wiem, że pierwsze złamane serce nie jest dla ciebie łatwe.
Brunet spojrzał na nią nieufnie.
- Nikt nie ma złamanego serca.
- O? Coś podobnego? Jak zaprzeczanie samemu sobie ci pomaga, Harry?
- Musiałbym być zakochany, żeby mieć złamane serce, a nie jestem. Najwyraźniej ja nawet nie wiem, jak kochać, więc. Nie przejmuj się. Król Lodu przetrwał.
Gemma chwyciła jego dłoń i pogładziła jego knykcie palcami.
- Jesteś idiotą, Harry i dokładnie to mam na myśli. Sam wymyśliłeś sobie coś, co według ciebie jest miłością, ale się mylisz. Może oczekiwałeś, że to będzie ta siła, która przełamie wszystkie twoje wybudowane ściany i cię pochłonie i latami szukałeś dokładnie tego. Ale miłość tak nie działa. Ma tylko tyle siły, ile w nią włożysz, a ty wszystko dusisz w sobie. Może się boisz, nie wiem. Może tak właściwie wiesz, jaka może być potężna i nie chcesz ryzykować zakochania z obawy przed utratą – Gemma ścisnęła jego dłoń. - Ale to? To jest złamane serce, Harry.
Dwie mewy zatrzymały się przed nimi i zaczęły dziobać po ziemi w poszukiwaniu jedzenia. Małe fale Hudsona zamieniły się w większe i rozbiły o brzeg z przepływem statku. Harry nie odciągnął dłoni.
Czy rzeczywiście? Fenomen, to uczucie – może nie pojawiało się magicznie w czasie dobrego występu, może jego istnienie nie zależało od momentów muzycznego uniesienia, może Harry miał w sercu labirynt z jednym tylko wyjściem, poprzez muzykę i przez cały ten czas to uczucie to była właśnie miłość. Może przez całe życie obawiał się ją wypuścić, bo jeśli mógł tak mocno kochać swoją sztukę, swoją muzykę, to jak bardzo był w stanie kochać osobę? I jak bardzo zniszczyłoby go utracenie tej osoby?
Odpowiedź niezmiernie go przeraziła. Walczył, by zatrzymać wszystko w sobie, ale zamki zaczęły się luzować i czuł, jakby zaraz miał wybuchnąć. Ledwo radził sobie z niesprawnym ciałem, a dla ducha nie istniała przecież żadna możliwa terapia.
- Harry, spokojnie – przerwała Gemma, obejmując go ramieniem. - Po prostu oddychaj, będzie lepiej, obiecuję. Witaj w klubie, braciszku.
~*~
Wracając do domu z czwartkowych lekcji Harry postanowił przejść przez park, mając nadzieję, że natura da mu trochę spokoju. Ptaki śpiewały w gałęziach drzew, a alejki wysypane były płatkami późnych, letnich kwiatów. Gdy ominął pole szałwii zobaczył go, zajmującego małą niszę, gdzie normalnie stały dwie ławki. Jego drewniane boki pomalowane były w krzykliwe, kreskówkowe wzory, a gładka ławeczka przed nim zapraszała każdego chętnego przechodnia do zatrzymania się i stworzenia muzyki. Harry nie dotykał swojego fortepianu odkąd Louis odszedł, ale wyglądało na to, że w pobliżu nie było nikogo, kto by go zauważył, więc pozwolił sobie usiąść.
CZYTASZ
Flawless PL (Larry)
FanfictionPo osłabiającej operacji były pianista koncertowy, Harry Styles nie może pogodzić się ze swoją nową rzeczywistością. Pozbawiony możliwości dawania wysokiej jakości występów, nie czuje już nic, prócz zainteresowania baristą w swojej ulubionej kawiarn...