4

124 6 7
                                    

- Nie przejmuj się kochanie, bankiet cię nie ominął, przełożyliśmy go na pojutrze. – Stephanie spojrzała na Ellie.

- I tym razem osobiście dopilnuję żebyś tam dotarła. – Jerry położył dłonie na jej ramionach, na co przeszedł ją przyjemny dreszcz. Nadal nie była jednak w stanie odwrócić wzroku od Daniela Lewisa. W normalnym świetle jego piękne oczy wyglądały jeszcze piękniej; choćby nawet chciała, nie była w stanie oderwać od nich wzroku. Nawet Jerry nie miał takich pięknych oczu jak Daniel – Meredith, zabierz ją do pokoju, biedactwo pewnie jest w szoku klaustrofobicznym.

- Chodź. – matka objęła ją ramieniem i udała się w stronę schodów. Całe szczęście nie miały wiele pięter do przejścia.

- Co to miało znaczyć Lewis?! – z troskliwego wobec Ellie ton głosu Jerry'ego diametralnie się zmienił na ostry i nieprzyjemny wobec Daniela.

- Panna Stanford powiedziała, że jest od was i że jej się nie spieszy, to kim ja jestem by stawiać się honorowym gościom jaśnie państwa? – powiedział sarkastycznie, wyminął ich i podszedł do konserwatora zajmującego się windą – Stanley, masz papierosa?

***

- Co on ci zrobił? – Meredith patrzyła wyczekująco na córkę.

- Kto?

- Ten cały Lewis, z którym zatrzasnęłaś się w windzie.

- Nic złego mamo. – posłała jej szczery uśmiech – Zajął mnie rozmową, przez co się nie bałam oraz pomógł mi rozładować emocje przed domniemaną kolacją, tyle.

- To dobrze, bo wiesz... - zamknęła za nimi drzwi apartamentu córki – Mówiłaś, że chciałabyś ubarwić swoje życie, to pomyślałam, że może...

- Tak mamo, wiem o tym. Chciałaś mnie zeswatać z Jerrym Harrisonem. Słyszałam twoją rozmowę z Stephanie przez telefon dziś po południu, chcecie nas razem zeswatać. Jeżeli mam być szczera, to podoba mi się ten pomysł, jednak boję się, co na to Jerry.

- Słyszałam jego rozmowę z Stephanie przed kolacją, wydaje się być przekonany co do tego. Mówił, że jesteś jedną z ładniejszych dziewczyn tutaj i że chętnie poznałby cię lepiej.

- Naprawdę? – ożywiła się.

- Po co miałabym cię okłamywać? – zahaczyła jej włosy za ucho – Chcę żebyś była szczęśliwa.

- Czyli nie miałam po co zacinać tej windy...

- Co?! Ty ją zacięłaś?!

- Omal nie zemdlałam ze stresu przed bankietem, chciałam to opóźnić, bo bałam się reakcji Jerry'ego; czy on też tego chce, czy może będzie ze mną z przymusu. W tamtej chwili wydawało mi się to najlepszym wyjściem, ale mam za swoje.

- Skarbie, Jerry na pewno nie będzie z tobą z przymusu. Sam z siebie zajął ci miejsce obok siebie i od razu mnie spytał, czemu nie przyszłaś ze mną.

- Miło to słyszeć. – uśmiechnęła się delikatnie – Chciałabym już się położyć mamo, zaczynam być ledwo żywa po tym locie...

- Oczywiście. – pocałowała ją w czoło – Dobranoc kochanie.

Po wyjściu matki przebrała się w piżamę, próbując uspokoić się po dzisiejszym dniu pełnym wrażeń. Jednak temat związku z Jerrym nie było jedyną rzeczą, przez którą nie była w stanie odzyskać wewnętrznego spokoju. W głowie nadal siedział jej Daniel Lewis i jego piękne oczy.

- Można? – już miała zrobić ostatnią rzecz przed snem, gdy w odbiciu lustra toaletki przy której siedziała, pojawił się Jerry. Zadrżała niespokojnie, po czym na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.

What is HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz