- Nie przejmuj się kochanie, bankiet cię nie ominął, przełożyliśmy go na pojutrze. – Stephanie spojrzała na Ellie.
- I tym razem osobiście dopilnuję żebyś tam dotarła. – Jerry położył dłonie na jej ramionach, na co przeszedł ją przyjemny dreszcz. Nadal nie była jednak w stanie odwrócić wzroku od Daniela Lewisa. W normalnym świetle jego piękne oczy wyglądały jeszcze piękniej; choćby nawet chciała, nie była w stanie oderwać od nich wzroku. Nawet Jerry nie miał takich pięknych oczu jak Daniel – Meredith, zabierz ją do pokoju, biedactwo pewnie jest w szoku klaustrofobicznym.
- Chodź. – matka objęła ją ramieniem i udała się w stronę schodów. Całe szczęście nie miały wiele pięter do przejścia.
- Co to miało znaczyć Lewis?! – z troskliwego wobec Ellie ton głosu Jerry'ego diametralnie się zmienił na ostry i nieprzyjemny wobec Daniela.
- Panna Stanford powiedziała, że jest od was i że jej się nie spieszy, to kim ja jestem by stawiać się honorowym gościom jaśnie państwa? – powiedział sarkastycznie, wyminął ich i podszedł do konserwatora zajmującego się windą – Stanley, masz papierosa?
***
- Co on ci zrobił? – Meredith patrzyła wyczekująco na córkę.
- Kto?
- Ten cały Lewis, z którym zatrzasnęłaś się w windzie.
- Nic złego mamo. – posłała jej szczery uśmiech – Zajął mnie rozmową, przez co się nie bałam oraz pomógł mi rozładować emocje przed domniemaną kolacją, tyle.
- To dobrze, bo wiesz... - zamknęła za nimi drzwi apartamentu córki – Mówiłaś, że chciałabyś ubarwić swoje życie, to pomyślałam, że może...
- Tak mamo, wiem o tym. Chciałaś mnie zeswatać z Jerrym Harrisonem. Słyszałam twoją rozmowę z Stephanie przez telefon dziś po południu, chcecie nas razem zeswatać. Jeżeli mam być szczera, to podoba mi się ten pomysł, jednak boję się, co na to Jerry.
- Słyszałam jego rozmowę z Stephanie przed kolacją, wydaje się być przekonany co do tego. Mówił, że jesteś jedną z ładniejszych dziewczyn tutaj i że chętnie poznałby cię lepiej.
- Naprawdę? – ożywiła się.
- Po co miałabym cię okłamywać? – zahaczyła jej włosy za ucho – Chcę żebyś była szczęśliwa.
- Czyli nie miałam po co zacinać tej windy...
- Co?! Ty ją zacięłaś?!
- Omal nie zemdlałam ze stresu przed bankietem, chciałam to opóźnić, bo bałam się reakcji Jerry'ego; czy on też tego chce, czy może będzie ze mną z przymusu. W tamtej chwili wydawało mi się to najlepszym wyjściem, ale mam za swoje.
- Skarbie, Jerry na pewno nie będzie z tobą z przymusu. Sam z siebie zajął ci miejsce obok siebie i od razu mnie spytał, czemu nie przyszłaś ze mną.
- Miło to słyszeć. – uśmiechnęła się delikatnie – Chciałabym już się położyć mamo, zaczynam być ledwo żywa po tym locie...
- Oczywiście. – pocałowała ją w czoło – Dobranoc kochanie.
Po wyjściu matki przebrała się w piżamę, próbując uspokoić się po dzisiejszym dniu pełnym wrażeń. Jednak temat związku z Jerrym nie było jedyną rzeczą, przez którą nie była w stanie odzyskać wewnętrznego spokoju. W głowie nadal siedział jej Daniel Lewis i jego piękne oczy.
- Można? – już miała zrobić ostatnią rzecz przed snem, gdy w odbiciu lustra toaletki przy której siedziała, pojawił się Jerry. Zadrżała niespokojnie, po czym na jej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.
CZYTASZ
What is Happiness
RomanceLato 1995 roku Bogaty hotel na południu Anglii. Dla jednych miejsce całkiem ciekawej pracy, dla innych wakacyjne więzienie pełne sztywnych zasad. Przemieszanie się tych dwóch perspektyw może mieć różne skutki - totalna porażka, o której chce się zap...