Z jego ust padło tylko jedno słowo.
- Kiedy?
- Wtedy jak my byliśmy na koncercie. Gdy przyjechał po mnie do aresztu, wracał od niej. – chlipnęła.
- Nie płacz Lilbet. – objął ją mocno. Słyszała jego bicie serca, co nieco ją uspokoiło. Daniel był blisko, on jej nie skrzywdzi – Nie warto marnować łez na takiego śmiecia. On nie jest ciebie wart.
- Mówisz tak tylko po to, by mnie pocieszyć. – otarła łzy rękawem.
- Nienawidziłem go już wcześniej, ale głupio było mi powiedzieć to na głos, gdy ty byłaś w nim zakochana. – głaskał ją po włosach – Co zamierzasz zrobić?
- Nie mogę tego nikomu tam powiedzieć, zaczną gadać. Poza tym to on jest górą w tym związku.
- Pozycja misjonarska daje sporą władzę, fakt...
- Jesteś obrzydliwy Daniel! – zaśmiała się – Nie o to mi chodziło. Mógłbyś być choć przez chwilę poważny?
- Udało mi się ciebie rozśmieszyć, taki miałem zamiar.
- No dobrze. – uśmiechnęła się do niego – On ma większą władze i pieniądze, to jego będą respektować bez względu na to, ile razy by mnie zdradził, nie mnie.
- To okropne.
- Wiem. Ale wiesz, co jest śmieszne? – prychnęła – Że gdybym to ja go zdradziła, byłabym potępiona i może nawet wydziedziczona przez matkę. – powiedziała, po czym zaczęła się śmiać - Ale teraz nie chcę o tym myśleć Daniel. Nie chcę myśleć o nim, możesz to dla mnie zrobić?
- Oczywiście.
- I jeszcze jedno. Nie chcę, byś myślał, że teraz wychodzę i całuję się z tobą, tylko po to by zapomnieć, lub dla ewentualnego odwetu. Robię to, bo chcę tego. Świetnie się z tobą bawię za każdym razem, no i świetnie całujesz.
- Doprawdy? – delikatnie się zarumienił – To może chcesz doznać tego jakże świetnego uczucia ponownie? – zaśmiał się, próbując ukryć swoją uroczą reakcję.
- Z największą przyjemnością.
Objął ją w talii i bez większych problemów podniósł do góry, całując w usta, przejeżdżając językiem po wszystkich zakamarkach, co sprawiało jej niesłychaną przyjemność za każdym razem.
- To teraz zabierz mnie tam, gdzie chcesz. Nawet na koniec świata.
- Benzyny nam nie starczy. – powiedział, po czym oboje zaczęli się śmiać.
***
- Zaraz mi tu uśniesz Dzieciaku. – zaśmiał się, wsadzając kasetę do samochodowego odtwarzacza. W aucie rozległo się Summer of 69 Bryana Adamsa. Blondyn zaczął śpiewać tekst.
- Piosenkarz z ciebie żaden, Daniel Lewis. – prychnęła rozbawiona – Skup się na drodze, bo inaczej złapie nas policja.
- The Police? Proszę bardzo, mogę zmienić repertuar. – powiedział, po czym zaczął śpiewać Don't stand so close to me.
- Jesteś niemożliwy Daniel. – zaczęła się śmiać.
***
- Jesteśmy na miejscu. Siądziemy na masce, ja pójdę po koce. – blondyn zatrzymał samochód na rozległym płaskim terenie, na którego końcu stał wielki ekran.
- Kino samochodowe?!
- No, tak. Nawet w piosence z auta tak było.
- Zabawne. Ale my poznaliśmy się dlatego, że zacięłam nas w jednej windzie.
CZYTASZ
What is Happiness
RomanceLato 1995 roku Bogaty hotel na południu Anglii. Dla jednych miejsce całkiem ciekawej pracy, dla innych wakacyjne więzienie pełne sztywnych zasad. Przemieszanie się tych dwóch perspektyw może mieć różne skutki - totalna porażka, o której chce się zap...