34

37 6 13
                                    

Z jego ust padło tylko jedno słowo.

- Kiedy?

- Wtedy jak my byliśmy na koncercie. Gdy przyjechał po mnie do aresztu, wracał od niej. – chlipnęła.

- Nie płacz Lilbet. – objął ją mocno. Słyszała jego bicie serca, co nieco ją uspokoiło. Daniel był blisko, on jej nie skrzywdzi – Nie warto marnować łez na takiego śmiecia. On nie jest ciebie wart.

- Mówisz tak tylko po to, by mnie pocieszyć. – otarła łzy rękawem.

- Nienawidziłem go już wcześniej, ale głupio było mi powiedzieć to na głos, gdy ty byłaś w nim zakochana. – głaskał ją po włosach – Co zamierzasz zrobić?

- Nie mogę tego nikomu tam powiedzieć, zaczną gadać. Poza tym to on jest górą w tym związku.

- Pozycja misjonarska daje sporą władzę, fakt...

- Jesteś obrzydliwy Daniel! – zaśmiała się – Nie o to mi chodziło. Mógłbyś być choć przez chwilę poważny?

- Udało mi się ciebie rozśmieszyć, taki miałem zamiar.

- No dobrze. – uśmiechnęła się do niego – On ma większą władze i pieniądze, to jego będą respektować bez względu na to, ile razy by mnie zdradził, nie mnie.

- To okropne.

- Wiem. Ale wiesz, co jest śmieszne? – prychnęła – Że gdybym to ja go zdradziła, byłabym potępiona i może nawet wydziedziczona przez matkę. – powiedziała, po czym zaczęła się śmiać - Ale teraz nie chcę o tym myśleć Daniel. Nie chcę myśleć o nim, możesz to dla mnie zrobić?

- Oczywiście.

- I jeszcze jedno. Nie chcę, byś myślał, że teraz wychodzę i całuję się z tobą, tylko po to by zapomnieć, lub dla ewentualnego odwetu. Robię to, bo chcę tego. Świetnie się z tobą bawię za każdym razem, no i świetnie całujesz.

- Doprawdy? – delikatnie się zarumienił – To może chcesz doznać tego jakże świetnego uczucia ponownie? – zaśmiał się, próbując ukryć swoją uroczą reakcję.

- Z największą przyjemnością.

Objął ją w talii i bez większych problemów podniósł do góry, całując w usta, przejeżdżając językiem po wszystkich zakamarkach, co sprawiało jej niesłychaną przyjemność za każdym razem.

- To teraz zabierz mnie tam, gdzie chcesz. Nawet na koniec świata.

- Benzyny nam nie starczy. – powiedział, po czym oboje zaczęli się śmiać.

***

- Zaraz mi tu uśniesz Dzieciaku. – zaśmiał się, wsadzając kasetę do samochodowego odtwarzacza. W aucie rozległo się Summer of 69 Bryana Adamsa. Blondyn zaczął śpiewać tekst.

- Piosenkarz z ciebie żaden, Daniel Lewis. – prychnęła rozbawiona – Skup się na drodze, bo inaczej złapie nas policja.

- The Police? Proszę bardzo, mogę zmienić repertuar. – powiedział, po czym zaczął śpiewać Don't stand so close to me.

- Jesteś niemożliwy Daniel. – zaczęła się śmiać.

***

- Jesteśmy na miejscu. Siądziemy na masce, ja pójdę po koce. – blondyn zatrzymał samochód na rozległym płaskim terenie, na którego końcu stał wielki ekran.

- Kino samochodowe?!

- No, tak. Nawet w piosence z auta tak było.

- Zabawne. Ale my poznaliśmy się dlatego, że zacięłam nas w jednej windzie.

What is HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz