12

32 6 2
                                    

- Co wy robiliście? – Daniel zagadnął przyjaciela, gdy dziewczyny już sobie poszły. Ciekawiło go, skąd przyjaciel wyrwał tak ładną dziewczynę. Oczywiście, nie ubolewał nad tym, że to nie on zakończył noc miłosnym podbojem, ale mimo wszystko. W tym duecie to on zawsze był panienkarzem.

- Nic... - uśmiechnął się chytrze. Przecież nie powie mu, że nie zrobili tego bo obawiał się przejścia do tego tak szybko, to byłoby uwłaczeniem jego męskiej godności przed przyjacielem, choć noc z Carrie należała do sympatycznych.

- No, już nie zgrywaj takiego skrytego. – szturchnął go w bok – I tak dobrze, że to zrobiłeś, zaczynałem się o ciebie bać.

- Poważnie? – usiadł przy stole w kuchni, nalewając sobie soku do szklanki.

- Facet, trzy miesiące bez żadnej panny?! Ty się wykończysz na tym ręcznym.

- Ja nie mam arsenału roznegliżowanych panien do tego. – odgryzł się przyjacielowi.

- Zabawne. – prychnął.

- Czyżbyś był zazdrosny?

- Ja? Skąd. - prychnął pobłażliwie - O co niby?

- O to, że twój przyjaciel, za którym dziewczyny raczej nie gonią spędził noc z jedną, do tego całkiem sensowną, a ty gonisz za jedną zajętą, która i tak nie odwzajemni tego, co do niej czujesz. – spojrzał na Daniela wymownie.

- Ellie to tylko przyjaciółka. – uciął stanowczo, choć w oczach Pabla na pewno nie wypadł wiarygodnie.

- Nie będę wnikał, która z tych rzeczy jest prawdziwa: frustracja samotną nocą czy jednostronne uczucie, ale jedna z nich na pewno jest na rzeczy.

- Zrozum że tak nie jest! – podniósł głos.

- Daniel, nie wiem kogo ty chcesz oszukać, ale na pewno nie mnie. – powiedział, po czym wstał od stołu – Mniejsza z tym, ja pójdę po piwo i chipsy, a ty załącz Doom II. Będziemy spędzać czas po staremu. – posłał przyjacielowi uśmiech, po czym wyszedł z mieszkania. Uwielbiał ogrywać go w gry wideo pijąc przy tym piwo; to były ich chwile relaksu, odetchnięcia od wszystkiego i wszystkich. Jednak wiedział, że teraz oboje będą mieć zaprzątnięte głowy: Daniel swoją sytuacją jaką mu przedstawił, a on sam Carrie... Jest przecudowną dziewczyną, miał nadzieję, że obie jeszcze tu wrócą.

***

Mając na uwadze że obiecała chłopakom zawitać do nich później, Ellie szybko poszła z Carrie do jej mieszkania zostawić jej zakupy, potem udały się w stronę Merveilles, zrealizować plan rudowłosej. Zapukała do drzwi matki.

- Proszę! – usłyszała jej głos zza drzwi.

- Pamiętaj, ślepo przyznawaj mi rację, mam wszystko pod kontrolą. – szepnęła do blondynki, po czym otworzyła drzwi.

- Elizabeth? – Meredith spojrzała na nią zaskoczona, szybko przenosząc wzrok na towarzyszkę córki – Coś się stało?

- Nie, wszystko w porządku mamo. Wyszłam dziś na miasto, bo Jerry nie czuje się najlepiej i na zakupach poznałam Carrie. Pracuje jako modelka w pobliskiej agencji. – mówiła to bez mrugnięcia okiem, a Carrie z całych sił starała się nie wyglądać, jakby słyszała to po raz pierwszy – Jej rodzice są bardzo dobrze zarabiającymi architektami z Dublina, Carrie wyjechała tu, by rozpocząć karierę w modelingu.

- Nieskromnie powiem, że idzie mi naprawdę dobrze. – zaśmiała się pod nosem, modelki zawsze kojarzyły jej się z wyniosłością, więc postanowiła nieco poudawać, by wyjść realistycznie.

Matka Ellie przypatrywała jej się z uwagą.

- Meredith Puttock, jestem matką Elizabeth. – wstała z krzesła i podała jej rękę – Miło poznać.

What is HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz