- Co on ci zrobił kochanie? – spytał z obłudną troską, gdy dotarła do drzwi pokoju Meredith.
- Nic. – odpowiedziała szorstko.
- Wyglądasz na smutną.
- Przypomnieć ci naszą rozmowę? – prychnęła, po czym otworzyła drzwi do pokoju matki – Jesteśmy!
- To dobrze, samochód już czeka. – Meredith wzięła torebkę do ręki i wyszła z pokoju – Jak ty wyglądasz Betty... - mruknęła pod nosem, poprawiając górną część marynarki córki.
- Kolejna... - prychnęła.
- O co ci chodzi? – matka spojrzała na nią zaskoczona.
- Nie lubi skrótu Betty. – odpowiedział Jerry, zanim zdążyła otworzyć usta.
- Wręcz nie znoszę. – obdarzyła ich sztucznym uśmiechem – Już wolę Elizabeth.
- Dobrze. – potarmosiła ją delikatnie za policzek.
Matka przedstawiła im trasę zakupów, ale Ellie wyłączyła się z rozmowy. W głębi duszy chciała wyć ze smutku, robi wszystko na siłę, matka tego nie widzi, Jerry oskarża ją o coś, czego nie zrobiła, uważając się za pana świata w stosunku do niej, a Daniel... Robi pozornie najbardziej błahą rzecz, ale rani ją tym najbardziej. Zachowuje się jakby jej nie znał, jakby cała ich relacja, która była chyba najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła jej się w Southampton, nigdy nie miała miejsca. To była ostatnia kropla, która przelała jej czarę osobistej goryczy.
***
Nie skupiała się specjalnie na tym, co robi, wyłączyła się, jak to miała w zwyczaju. Nie mogła pojąć, co stało się Danielowi, dlaczego był wobec niej taki oschły. Chciała z nim porozmawiać, ale wiedziała, że gdyby nawet miała możliwość z nim porozmawiać, on zachowałby się tak samo jak wtedy. Tego była pewna.
- Elizabeth! – zauważyła, że matka, Jerry i jakiś mężczyzna, który chyba jest jednym z tutejszych pracowników patrzą na nią wyczekująco.
- Tak? – jakby się ocknęła.
- Ty słuchasz nas w ogóle?! – Meredith podniosła głos.
- Spokojnie Meredith, Lizzie często tak ma, że się wyłącza z rozmowy. – Jerry obdarzył ją uśmiechem. Pewnie próbuje odbudować to, co zniszczył dziś rano. Niedoczekanie.
- Zgadza się, zdarza mi się takie coś. – okazała im udawaną skruchę, myślami nadal będąc pry Danielu – Co się stało?
- Pomóż nam wybrać broszkę, nie możemy się zdecydować.
Nie wiedziała, o co tyle zamieszania, wszystkie wydawały jej się tak samo przesadzone. W oczy rzuciła jej się skromna, srebrna broszka w kształcie owalu z przezroczystym diamentem, o wiele mniej ekstrawagancka niż te, które miała do wyboru.
- Ze wszystkich najbardziej podoba mi się ta. – wskazała palcem na ozdobę.
- Taka nijaka? – Meredith spojrzała z powątpieniem.
- Jest śliczna, mamie na pewno się spodoba. – uśmiechnął się Jerry – Poprosimy tą broszkę, świetny wybór Lizzie.
- Wiem. – wzruszyła beznamiętnie ramionami.
- Ja jeszcze pójdę zobaczyć na kolie, a wy tu stójcie, jak chcecie. – rzuciła Meredith, po czym poszła w kierunku, który pokazał jej pracownik sklepu.
- Nadal jesteś zła? – Jerry objął Ellie ramieniem.
Nie, no co ty
- Poniosło mnie dziś rano, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nie mogę zabraniać ci spotykać się z ludźmi, których ja nie lubię, a z którymi ty dobrze się bawisz.
CZYTASZ
What is Happiness
RomanceLato 1995 roku Bogaty hotel na południu Anglii. Dla jednych miejsce całkiem ciekawej pracy, dla innych wakacyjne więzienie pełne sztywnych zasad. Przemieszanie się tych dwóch perspektyw może mieć różne skutki - totalna porażka, o której chce się zap...