16

24 6 10
                                    

- Jak ty niby zamierzasz jej unikać? – spytał Pablo, gdy szedł razem z Danielem do pracy na drugą zmianę.

- To proste, przed każdą zmianą mówię Martinowi, że jakby do niego przyszła, ma ją zbyć, że pracuję w miejscu niedostępnym dla gości. Przez pierwsze dni tak robiła, ale z tego co mi wiadomo, teraz dała już sobie spokój.

- Nie rozumiem, dlaczego to robisz. To Harrison zmieszał cię z błotem, nie ona...

- Nie chcę o tym rozmawiać. – uciął – Było miło, ale się skończyło – Po co mi jakaś zajęta, nadziana laska, tego kwiatu jest pół światu. – obrócił się za minioną przed chwilą brunetką – Jak myślisz, podbiec do niej i zagadać?

- Znowu się zaczyna... - Hiszpan wzniósł oczy do nieba, wzdychając pod nosem.

- Mów, bo oddala się coraz bardziej!

- Za osiem minut zaczynamy zmianę, a jesteśmy ledwie w połowie drogi. Wybór należy do ciebie. – przyspieszył kroku, zostawiając blondyna nieco za sobą.

- Jeszcze ją znajdę i zagadam, zobaczysz! Czekaj, a Carrie nie ma przypadkiem żadnych ładnych koleżanek?

- Robisz to po to, by zapomnieć? – spytał pod nosem.

- Co?

- Nic, nic. Nie wiem, czy Carrie ma ładne koleżanki, ale na pewno spytam, jak znów się spotkamy. – uśmiechnął się delikatnie.

- Zabujałeś się! – szturchnął go w bok.

- To żaden wstyd Daniel. Możesz się śmiać, ale wiem, że gdzieś w środku mi zazdrościsz.

- Pewnie, pewnie. – prychnął – Mam lepsze rzeczy na głowie niż szukanie dziewczyny.

- Niby co, unikanie Ellie Stanford?

- Choćby to. – wzruszył beznamiętnie ramionami.

***

Jerry poszedł na wieczór kawalerski kolegi, matka z panią Harrison miały spotkanie absolwentów liceum, w całym hotelu nie było nikogo, z kim Ellie mogłaby spędzić wieczór. Pogoda również nie dopisała, lało jak z cebra, więc samotny wypad na miasto również poszedł w odstawkę. Z nudów wybrała się na spacer po hotelu. Poszczęściło jej się.

Zauważyła Daniela pchającego wózek do sprzątania korytarzem prostopadłym do tego, w którym znajdowała się ona. Cicho przemknęła przez korytarz tak, by znajdować się tuż za nim. Śledziła go z pewnej odległości, aż otworzył kluczem drzwi do jakiegoś składzika i wszedł do niego, zapalając światło. Ellie niepostrzeżenie wyjęła klucz, weszła za Danielem do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi na klucz, by nie miał możliwości ucieczki. Słysząc dźwięk zamykanych drzwi, odwrócił się w ich stronę.

- Ellie?! – spojrzał na nią zaskoczony – Co ty tu robisz? Śledziłaś mnie?!

- Inaczej nie porozmawiałbyś ze mną, specjalnie unikasz mnie od kilku dni. – skrzyżowała ramiona pod biustem - Gwarantuję ci, nie otworzę tych drzwi, dopóki wszystkiego sobie nie wyjaśnimy.

- Nie mamy czego sobie wyjaśniać. – prychnął – Wiem na czym stoję i na czym ty stoisz. Ta rozmowa jest zbyteczna. Nie zachowuj się jak dzieciak i otwórz te drwi. – ruszył w ich stronę, jednak ona zagrodziła je swoim ciałem.

- Nie. – powiedziała stanowczo – Chcę, żebyś mnie wysłuchał.

- Nie mam wyjścia. – westchnął z irytacją, siadając na odwróconym wiadrze, podając jej takie samo – Usiądź sobie, znając ciebie, zapowiada się na długą rozmowę.

What is HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz