Patrol

869 53 65
                                    

Dora zaśmiała się na słowa Lupina. Obydwoje wyszli na zewnątrz. Gdy byli już gotowi, teleportowali się na Privet Drive.

- Moody dał mi pelerynę niewidkę, ale nie działa tak jak ta prawdziwa. Wieczorem będziemy musieli siedzieć pod drzewem, tak by Harry nas nie zauważył. - wytłumaczył mężczyzna, na co kobieta skinęła głową. Po chwili ukryli się razem pod peleryną i usiedli pod drzewem, w ogródku państwa Dursley.

- Trochę tu posiedzimy, więc mamy okazję się poznać. Może opowiesz coś o sobie? - zapytała Tonks i spojrzała na Remusa. Ten tylko delikatnie się uśmiechnął.

- Myślę, że nie jestem ciekawym człowiekiem i nie mam co opowiadać, ale jeżeli bardzo ci zależy, to mogę coś opowiedzieć. Nazywam się Remus, co już wiesz. Jestem starym kawalerem z zamiłowaniem do literatury oraz sztuki. Teraz powiem ci najmniej istotny fakt, ale nienawidzę malin. Może ty też powiedz coś o sobie. - Lunatyk spojrzał na różowowłosą kobietę.

- Nienawidzę swojego imienia co już wiesz. Pracuje jako auror. Wszyscy myślą, że byłam Gryfonką, co mnie śmieszy, bo naprawdę tam nie pasuje. Jestem duszą towarzystwa i uwielbiam adrenalinę. Nie wiem, co mogę ci jeszcze powiedzieć. - Tonks zaczęła bawić się palcami.

- Wiesz, jak pierwszy raz cię zobaczyłem, zastanawiałem się czy to twój naturalny kolor włosów. Gdy zobaczyłem, jak zmieniasz twarz w świński ryjek, zrozumiałem kim jesteś. To niesamowite. - stwierdził Remus.

- Dzięki, to naprawdę miłe. Mama mówiła, że godzinę po moich narodzinach miałam fioletowe włosy. Przestraszyła się, że jestem śmiertelnie chora. Za każdym razem płaczę ze śmiechu gdy to słyszę. Dlaczego nie masz stałej pracy? - zapytała zaciekawiona. Tak doświadczony oraz inteligenty mężczyzna, jak Remus powinien mieć dobrze płatną pracę. Podrapał się po karku.

- Wiesz powiedzmy, że w niektórych kwestiach jestem niezdolny do pracy. Spójrz, Harry gdzieś wychodzi. Idziemy. - szepnął, po czym ruszyli za chlopakiem. Ostrożnie chowając się za wierzbami śledzili go, dopóki nie wszedł do mugolskiego sklepu. Dochodziła ósma wieczorem, biorąc pod uwagę okoliczności, przechadzki do sklepu nie wchodziły w grę. Najwidoczniej Harry nie był do końca tego świadomy. Gdy wyszedł, kontynuowali zadanie. Już mieli wchodzić do ogródka, ale Tonks nadepnęła na gałąź, która z głośnym trzaskiem złamała się pod jej stopą, ściągając uwagę młodego czarodzieja. Remus spojrzał na nią z dezaprobatą na co tylko wzruszyła ramionami. Na szczęście Harry wszedł do domu, nie sprawdzając co się stalo.

- Na brodę Merlina... prawie nas zdemaskował. - powiedział Lunatyk.

- Przepraszam. Przysięgam ci Remusie, że ta gałąź wcześniej tam nie leżała. - szeptała zdenerwowana kobieta. Nie chciała by Lupin wziął ją za jakąś małolatę, która nawet nie potrafi dobrze wykonać swojego zadania. Poczuła dotyk dłoni na ramieniu. Spojrzała na niego.

- Spokojnie Nimfadoro, na szczęście nic się nie stało. - mężczyzna próbował załagodzić sytuację, ale gdy zobaczył krwistoczerwony kolor włosów, podniósł ręce w geście obrony.

- Tylko nie Nimfadoro! - szepnęła wściekła i uderzyła Remusa w ramię.

- Auć! Przepraszam! Naprawdę niezłe z ciebie ziółko. - zaśmiał się.

- Oh uważaj bo się we mnie zakochasz. - odgryzła się. Powstrzymywali wybuch śmiechu przez co mieli łzy w oczach. Usiedli pod drzewem pilnując domu Dursleyów, dopóki ich zmiana nie dobiegła końca. Cisza koiła ich zmęczone duszę. Każde z nich pogrążyło się we własnych myślach. Najwidoczniej zmęczenie doskwierało Tonks, bo przed północą spała, oparta o ramię Lunatyka, któremu to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie.

- Dora, hej Dor obudź się. Już wracamy. - szeptał Lupin, na co młoda Aurorka otworzyła oczy i spojrzała na niego.

- Jezu zasnęłam, tak cię przepraszam. - kobieta wyciągnęła ręce za siebie, by się przeciągnąć. Kości w ramionach zaczęły jej strzelać ze względu na niewygodną pozycję.

- Widzę, że mało brakuje ci do emerytury. O już masz siwego włosa. - zaczął żartować Remus. Podał jej dłoń, by mogła wstać. Obok nich z cichym trzaskiem pojawili się Bill oraz jego dziewczyna Fleur.

- Zmieniamy was gołąbki. Chyba już dość romansowania na dziś. - rudowłosy chłopak wziął pelerynę od Remusa.

- Uważaj bo zaraz możesz śmierdzieć gorzej niż smocze łajno, już ją o to zadbam. - zagroziła mu Nimfadora wyciągając różdżkę. Wszyscy zaczęli się cicho śmiać. Gdyby Tonks urodziła się kilkanaście lat wcześniej, na pewno idealnie pasowałaby do Huncwotów. Złapała Remusa za ramię, po chwili oboje znaleźli się przy Kwaterze Głównej. W środku panowała grobowa cisza. Nawet niezdarna Puchonka próbowała utrzymać ten stan jak najdłużej. Wiedziała, że portret pani Black uwielbia rzucać różnymi obelgami, budząc przy tym wszystkich domowników. Co za matoł powiesił ją tam, a do tego przylepił z pomocą durnego zaklęcia. Skierowali się do kuchni, by wypić herbatę. Remus zalewał właśnie kubki. Dolewał czegoś do swojego co oczywiście zaintrygowało młodą czarownicę. Remus Lupin był owiany tajemnicą, oczywiście nie myliła się, więc za wszelką cenę chciała ją poznać tym bardziej, że z dnia na dzień coraz bardziej go lubiła.

- Co tam wlewasz żartownisiu? - zapytała łapiąc za swój kubek, który lewitował w jej stronę.

- A wiesz, to tylko eliksir na ból głowy. Chyba muszę odespać ten patrol tak jak ty. - mężczyzna stał przy blacie przyglądając się jej. Wiedziała, że kłamie, ale nie chciała drążyć tematu. Nie znali się na tyle, by mogła na niego naciskać. Gdy wypili już zawartość swoich kubków, na palcach skierowali się do swoich pokoi, omijając najbardziej zdradliwe deski.

- Dziękuję za patrol. Mimo, że to była misja, czułam się jak na zwykłym spotkaniu. - Tonks po chwili uświadomiła sobie co powiedziała. Remus przetarł zmęczoną twarz dłońmi i spojrzał na nią z uśmiechem.

- Nie musisz dziękować. Tak więc dobranoc Dor. - odpowiedział mężczyzna i zniknął za drzwiami swojej sypialni. Nikt nie wiedział, że tej nocy Nimfadora Tonks nie mogła zmrużyć oka, bo tajemnicza fiolka w dłoniach Lunatyka nie dawała jej spokoju.

Dziś dość krótko, ale długo zbierałam się by to napisać. Humor mi nie dopisuje, ale staram się. Za niedługo pojawi się tu więcej książek. Tymczasem życzę wam miłego dnia lub nocy.

Zakochani po uszy / Remadora, Lupin i TonksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz