Cisza

848 46 82
                                    

Kolaż nie należy do mnie⬆

Wielki gmach Ministerstwa Magii przestał robić wrażenie na Tonks, zresztą nie czuła się tu swobodnie od powrotu Czarnego Pana. Nikomu nie było można ufać, tym bardziej jej współpracownikom. Usiadła na swoim miejscu, by zacząć wypełniać papiery, które zalegały na jej biurku już od dłuższego czasu, ale nie potrafiła się z nimi uporać. Tak naprawdę poprawianie i segregowanie starych akt oraz raportów było naprawdę nudne, przez co po godzinie Aurorka potrzebowała kawy.

- Można zasnąć co? - usłyszała niski męski głos, który należał do Zacka. Niedawno dołączył do grupy Aurorów, ponieważ był na kilkuletnim urlopie. Na jednej z akcji bardzo mocno ucierpiał, przez co musiał się zmagać z ciężkimi myślami, ale wyszedł na prostą i wrócił do pracy.

- Tak...Potrzebuje kawy. - powiedziała Tonks odsuwając od siebie wszystkie teczki. Tak naprawdę nie znała go zbyt dobrze i mówili sobie "cześć" podczas lunchu, nic więcej.

- Akurat zaczyna się przerwa, więc możemy skoczyć na kawę. - zaproponował na co kobieta się zgodziła.

Szli w ciszy do barku w m
Ministerstwie, który znajdował się na pierwszym piętrze. Myśli kobiety krążyły tylko wokół jednej osoby, co ją niezwykle irytowało.

- Z tego co mi wiadomo, nie jesteś cicha i zazwyczaj buzia ci się nie zamyka. Coś się stało? - powiedział Zack.

Tonks spojrzała na niego zaskoczona. Czy naprawdę miała wymalowane na twarzy wielkimi, czerwonymi literami "POKŁÓCIŁAM SIĘ Z PRZYJACIELEM" ?
Popatrzyła na niego jeszcze przez chwilę.

- Wiesz mam trochę na głowie. - odparła wymijająco. Rzadko rozmawiała o problemach.

- Dobrze jak wolisz. Jeżeli potrzebujesz rozmowy wiesz gdzie mnie szukać prawda? -  zapytał Zack z lekkim uśmiechem.

- Tak jasne. Dziękuję ci. - odpowiedziała Tonks i po chwili upiła łyk kawy. Nagle ktoś podbiegł do ich stolika.

- Znów atak śmierciożerców. Na Yell Street przy cukierni Jinx. Szybko. - powiedział ich współpracownik.

Tonks ruszyła w stronę wyjścia, by szybko transportować się na miejsce zdarzenia. Za nią biegł również Zack. Kobieta rozejrzała się po ulicy, a gdy zobaczyła dobrze znany jej neonowy napis cukierni, od razu ruszyła tam biegiem. Całe miejsce zdarzenia było kompletnie zniszczone. Kobieta popatrzyła w prawą stronę, gdzie za rogiem zniknął jej kawałek dobrze znanego płaszcza. Coś jej mówiło, by iść w tamtą stronę, jednak wiedziała, że nie może opuścić miejsca akcji. Wzięła głęboki oddech dla opanowania emocji i zabrała się za oględziny. Zdecydowanie cały sklep jest do remontu, jednak nie chodziło tu o sprawy materialne, lecz ofiary śmiertelne. Weszła trochę dalej za blat sprzedawcy. Czuła, że coś tam znajdzie, a za nią krok w krok zmierzał Zack.

- Na brodę Merlina...- szepneła. Spojrzała na zmasakrowane ciało sprzedawcy. "Musisz być twarda" przypomniała sobie słowa Alastora.

- Co znalazłaś? - zapytał mężczyzna, jednak gdy ustał obok niej, nie oczekiwał odpowiedzi na pytanie. - Już wzywam ekipę. - powiedział krótko. Nimfadora tylko coś mruknęła na znak zrozumienia.

*

- Mogę spać dzisiaj tutaj? - zapytała aurorka. Piła z Molly już drugi kubek herbaty.

- Jasne kochaniutka. Brakuje tutaj gwaru. Zresztą Syriusz potrzebuje towarzystwa. - odpowiedziała rudowłosa. - Może spotkasz Remusa i w końcu porozmawiacie. - stwierdziła na co Tonks się rozbudziła.

- Myślałam, że wyjechał. Tak mi mówił Fletcher. - powiedziała.

- Wiesz, że nie można mu ufać. - Molly wstała, by dokończyć gotowanie.

Dora dalej siedziała na swoim miejscu sącząc herbatę malinową. Zastanawiała się co o tej całej ciszy myśli Remus. Dlaczego po alkoholu robi tyle głupot? Wszystko zniszczyłaś Tonks i wyszłaś na zdesperowaną, łatwą gówniarę.

- Molly czy nie zostawiłem tutaj swetra? - do kuchni wszedł przygarbiony mężczyzna. Nimfadora podniosła na niego wzrok i w jednej chwili poczuła jak ciepło rozlewa się po całym jej ciele. Remus najwidoczniej poczuł na sobie jej wzrok. Patrzył na nią dłuższy czas. Jego mina nie była zbyt wesoła, a jedyne na co się zebrał, to delikatnie uniesienie kącików ust.

- Niestety nie. Może Syriusz ci go schował. Wiesz jak bardzo lubi żartować. - odpowiedziała pani Weasley, ale Lupin już jej nie słuchał, bo ruszył w stronę wyjścia.

Tonks zerwała się z miejsca i ruszyła za mężczyzną, który przeskakiwał co kilka stopni na schodach, po czym schował się w swojej sypialni. Aurorka jednak nie chciała odpuścić i zaczęła pukać do drzwi. Gdy nikt nie otwierał, po prostu złapała za klamkę i weszła. Remus siedział przy biurku.

- Wydaje mi się, że nie odpowiadałem na pukanie. - stwierdził dość chłodno. Tonks spojrzała na niego zaskoczona. Nie mogła już tak dłużej.

- Wydaje mi się, że dorosłe osoby nie uciekają od rozmowy na ważne tematy. - odgryzła się i usiadła na parapecie okna, by mieć lepszy widok na Lunatyka, który rzucił ołówek na biurko i odsunął od siebie szkice.

- Dobrze, więc o co chodzi? - zapytał trochę zbyt wysokim tonem.

- O ten Błędny Rycerz co nie chodzi. Dlaczego wtedy tak nagle mnie odrzuciłeś? Tak! Byłam wstawiona, ale to nie daje ci prawa do takiego zachowania. - zaczęła Tonks. Wilkołak zacisnął szczękę.

- Wiesz chyba co to przestrzeń osobista. Została przez ciebie naruszona i nie czułem się komfortowo. - mężczyzna był świadomy tego jak niedorzecznie to brzmi, ale chciał ją do siebie zniechęcić.

- To ty mnie pierwszy pocałowałeś i zwalasz wszystko na mnie? Ty głupi...ty głupi chochliku! - krzyknęła w końcu, a jej włosy zrobiły się czerwone. Jak on mógł? Myślał, że naprawdę nabierze się na jego sztuczki?

- Zrozum, że możemy się tylko przyjaźnić Tonks. Nie możemy przechodzić dalej. Po prostu nie! - Remus zignorował jej wyzwiska. Wstał i podszedł do regału. Zdenerwowany zaczął układać książki.

- Twoja likantropia nic nie zmienia wiesz? - powiedziała z łzami w oczach, na co mężczyzna zastygł. Tego się nie spodziewał. Nawet nie wiedział jak ma zareagować, bo jakimś cudem ona jest świadoma jego najwiekszej tajemnicy.

- Od kiedy wiesz? - zapytał.

- To nie ma znaczenia. - podeszła do niego i położyła mu rękę na ramię. - Nie musimy od razu być parą. Po prostu spróbujmy się bliżej poznać. - westchneła. Remus obrócił się w jej stronę.

- Nie Tonks. Ja cię zniszczę. Nie mogę, zrozum. - szepnął. Ich twarze były bardzo blisko siebie.

- Proszę cię Remus. Ja wiem na co się piszę. Proszę cię tak bardzo, nie zamykaj się. - Dora położyła swoje ciepłe dłonie na blade policzki pełne blizn.

Remus przytulił delikatnie do siebie drobne ciało Puchonki. Może rzeczywiście nie wszystko jest stracone?

- Pomyślś nad tym. - odpowiedział, patrząc przez okno na ciemną ulicę.

Hej! W końcu się doczekaliscie! Są na pewno błędy ale nie mam czasu ich poprawić. Zapraszam was na mój profil na instagramie princessravenclaww

Zakochani po uszy / Remadora, Lupin i TonksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz