Po Departamencie

771 45 75
                                    

Nimfadora obudziła się w szpitalu po wydarzeniach w Departamencie Tajemnic. Była dość mocno poobijana, a jedno z zaklęć skutecznie odcięło ją od świata rzeczywistego. Przez upadek na ziemię i działanie magii miała wiele siniaków na ciele, a mięśnie bolały ją przy każdym ruchu. Uzdrowicielka, która właśnie przy niej stała powiedziała, że już za dwa dni z pewnością dojdzie do siebie.

  - Przyszła do Pani w odwiedziny pewna ruda kobieta. Mówi, że nazywa się Molly. Wpuścić ją? - zapytała pielęgniarka.

- Tak. Niech Pani ją wpuści. - odpowiedziała zachrypniętym głosem. Przetarła twarz, która wydawała się niezwykle zmęczona.

Do środka wkroczyła Pani Weasley z papierową torbą i chusteczką w dłoni. Doris zmarszczyła brwi nie wiedząc o co chodzi. Czy Molly płakała? Napewno tak to wyglądała. Usiadła przy łóżku dziewczyny próbując się uśmiechnąć.

- Ohh Doro jak dobrze, że się obudziłaś. Przyniosłam Ci trochę smakołyków, by umilić Ci czas. - Rudowłosa ucałowała poszkodowaną w oba policzki. Nie mówiła nic więcej wypakowując jedzenie z brozowej torebki. Nimfadora nie mogła wytrzymać i po prostu zapytała.

- Co się stało? To raczej nie są łzy szczęścia. - szepnęła wciąż zachrypniętym głosem. Za oknem zaczęło padać, deszcz bębnił w szybę coraz mocniej.

- Syriusz nie żyje. - Westchnelam Molly przykładając chusteczkę do oczu. Nie potrafiła podnieś wzroku na aurorke, która leżała na szpitalnym łóżku w szoku. Jak to Łapa nie żyje? Napewno się przesłyszała, przecież Black świetnie radził sobie w pojedynkach. To niemożliwe.

- Nie wierzę. - powiedziała zgodnie z prawdą. Informacja o śmierci bliskiej jej osoby wciąż nie docierała. Wydawało to się całkowicie nierealne, Nimfadora nie była gotowa na takie wypadki. Jej włosy przybrały przeraźliwie siwego koloru, przez co skóra wydawała się jeszcze bardziej blada. Pani Weasley ujęła jej dłoń szepcząc, że wszystko się ułoży, ale dokładnie wiedziała, iż tak się nie stanie przez najbliższe miesiące.

- Gdzie jest Remus? Jest tu? Chce go zobaczyć! Z pewnością jest załamany. - Tonks już zaczęła odkrywać kołdrę, by wyjść z tej przeklętej sali i znaleźć swój obiekt westchnień.

- Musisz odpoczywać. Nie ma go tu Dori przykro mi. - Molly złapała ją za ramiona i położyła spowrotem nie dając jej nawet szansy na uniesienie się.

Tym czasem Remus siedział w swoim starym domu w którym rzadko sypiał odkąd należał do Zakonu Feniksa. W dni przemian spędzał tu całą transformacje, po której przychodził ktoś znajomy i pomagał mu się pozbierać. Najczęściej tym osobnikiem był Syriusz Black, ale teraz nie będzie Łapy. Remus pozostał sam jako jedyny z żyjących huncwotów. Teraz tylko on będzie mierzył się z demonami przeszłości nie wiedząc co począć bez rad najlepszego przyjaciela. Wiedział, że ten stan potrwa długo i nie miał zamiaru o tym nikomu mówić. Westchnął głośno i przetarł twarz dłońmi dalej nie wiedząc co począć. Najrozsądniejsza wydawała mu się opcja zapicia się w trupa i przespanie najbliższych kilkudziesięciu lat, by nie czuć bólu straty, który skutecznie odbiera radość życia. Mężczyzna wiedział, że w szpitalu leży Tonks, ale nie potrafiłby spojrzeć jej w oczy, teraz z pewnością nie bezie go chciała. Wielka kupa pesymizmu z pewnością nie jest jej ideałem co dobiło jeszcze bardziej wilkołaka. Sięgnął do szafki kuchennej przy oknie, gdzie stała całą butelka wódki. Westchnął odkręcając korek i upił duży łyk krzywiąc się przy tym. Nie pił prawie w ogóle, tylko okazjonalnie w jakieś święta. Idąc na górę do sypialni przypomniał sobie wydarzenie sprzed kilkudziesięciu lat, impreza z okazji osiemnastych urodzin jednego z huncwotów. Czasy były równie mroczne, Czarny Pan panoszył się jak wielki król, ale młodzi chcieli wyciągnąć cokolwiek z swojego życia. Lunatyk dość mocno upity zrobił głupotę której żałuję do tej pory. Wiedział, że może tym skrzywdzić, ale jednak coś go do tego skłoniło. Odrzucił od siebie myśl o wspomnieniu nie chciał tego rozpamiętywać. Oparł się przy komodzie opróżniając już calą butelkę alkoholu. Procenty uderzyły w jego głowę z zdwojoną siłą. Chwiejną ręką złapał za zdjęcie stojące przy jego dłoni. On wraz z Łapą i Rogaczem trzy miesiące przed tragiczną śmiercią jednego z nich w dolinie Godryka. Mężczyzna zacisnął usta w wąską kreskę i jednym ruchem przewrócił całą komodę. Wazon stłukł się w drobny mak tak samo szkło w ramkach na zdjęciach. Lupin jeszcze kilka razy kopnął w komodę co rusz lecąc do tyłu. W końcu pijany padł na łóżko i zasnął.

Kolejne dni wyglądały identycznie, spał prawie całe dnie wciąż mając procenty w krwi, które co rusz uzupełniał. W tym czasie Tonks zdołała wyjść już z szpitala wyleczona po skutkach zaklęcia. Koniecznie chciała skontaktować się z Lupinem, ale ten nie odpowiadał na jej listy. Postanowiła więc odwiedzić go w jego domu, by zobaczyć jak się trzyma. Teleportowała się w te miejsce. Na niebie widoczne były jedynie pojedyncze chmury, a żal zaczynał łac się z nieba. Nimfadora zapukała do drzwi, ale nikt jej nie odpowiadał. Powtórzyła jeszcze kilka razy, jednakże dalej nie było żadnej reakcji. Dotknęła za klamkę, nie spodziewając się, że ta ustąpi.

- Remus? - powiedziała dosyć głośno ale nie dostała odpowiedzi.

Weszła do kuchni, by zobaczyć czy może tam właśnie jest, ale zastała jedynie niedojedzone udko kurczaka sprzed dwóch dni na którym siedziały muchy i dwie butelki po ognistej. Przy zlewie stała opróżniona, mugolska wódka. Marszcząc brwi w zastanowieniu obróciła się i wróciła na korytarz. Wszędzie było czuć odór alkoholu, który nie należał do przyjemnych. Wchodzila na górę ostrożnie, trzymając ręce na kieszenie gdzie znajdowała się rożdżka. Rozejrzała się, by wydedukować które drzwi prowadzą do sypialni mężczyzny w której najprawdopodobniej się znajdował. Popatrzyła na jedne z nich, delikatnie uchylone. Otworzyła je do końca nogą i zaskoczona widokiem aż podskoczyła. Po prawej stronie łóżka znajdowała się powalona komoda i odłamki szkła. Na posłaniu leżał nie kto inny jak Lupin najprawdopodobniej zalany w trupa, bo śmierdziało od niego jakby co dopiero wyszedł z jakiegoś baru dla pijaków.

- Remus! Na Merlina Remus ie obudź się! - Tonks zaczęła nim potrząsać. Huncwot otworzył oczy zaskoczony widokiem kobiety usiadł powoli przecierając oczy. Jego włosy były w komplenym nieładzie, wydawało się, że kilka z nich posiwialo na skutek ostatnich zdarzeń.

- Co tu robisz? - zapytał chłodno zakładając na siebie stary, przetarty sweter z dziurą na prawym rękawie. Dobra skrzyżowała ręce na piersiach.

- Nie odpowiadasz na moje sowy. Musiałam sprawdzic co się stało. - powiedziała zaskoczona jego tonem.

- Ostatnio dużo śpię. - odpowiedział, wzruszać ramionami. Między nimi nastała chwilowa cisza.

- I dużo pijesz. Wiem, że jesteś załamany ja tak samo, ale nie musimy się oddalać. - usiadła obok niego delikatnie łapiąc za jego dłoń. Ten jedynie prychnal i odrzucił jej gest co ją zaskoczyło.

- Nie chce teraz wdawać się w żadne poważne związki. Nie potrafię, nie mam siły na żadne kontakty rozumiesz?

- Nie, nie rozumiem. Śmierć Syriusza nie jest tragiczna tylko dla ciebie. Przestań pić i daj sobie pomóc. - te słowa zdenerwowały Remusa do czerwoności. Ustal przy drzwiach dając wyraźny znak aurorce, by wyszła.

- Zostaw mnie Tonks. - warknął wskazując drzwi. Ta wstając spojrzała na niego. Nie wiedziała co powiedzieć. Z łzami w oczach opuściła stary budynek.

Ostatnio straciłam zapał do pisania tej książki. W mojej głowie jest wiele innych pomysłów co do nowych ff. Mam nadzieję, że wybaczycie mi opóźnienie i brak weny. Powoli zbliżamy się do końca książki. Prawdopodobnie pojawi się jeszcze 7 rozdziałów i na tym się skończy. Komentujcie! Zapraszam was na mojego instagrama princessravenclaww gdzie możecie pisać do mnie ja z chęcią odpisze. Miłego dnia!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 23, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zakochani po uszy / Remadora, Lupin i TonksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz