To za szybko

787 50 27
                                    

Następnego dnia Tonks wstała z lekkim bólem głowy, ale wszystko pamiętała, ku zmartwieniu Remusa. Obawiał się, że ten jeden niekontrolowany gest mógł rozpętać burzę, której tak bardzo się bał, bo przecież kto by chciał żyć z starym, ponurym wilkołakiem. Sam unikał bliższych relacji niż przyjaźń jak ognia, który mógł poparzyć nie tylko jego, ale również innych. Dora i Lupin usiedli przy stole w kuchni. Byli sami w pomieszczeniu, ponieważ pozostali mieszkańcy zajmowali się sprzątaniem. Kobieta upiła łyk herbaty, po czym spojrzała na swojego towarzysza.

- Nad czym tak myślisz? - zapytała, przyglądając mu się.

- Nad wczorajszym patrolem. - odpowiedział zgodnie z prawdą.

- Jeżeli myślisz, że urwał mi się film to niestety muszę cię zawieść. - uśmiechnęła się szeroko, jednak Lunatyk nie odwzajemnił tego gestu.

Między zawisła niezręczna cisza, a żadne z nich nie wiedziało jak ją przerwać. Nie musieli się tym długo martwić, bo to pomieszczenia wpadł Moody. Jego magiczne oko wirowało jak szalone.

- Potter nawarzył piwa! Musimy zrobić zebranie. Tonks nie siedź tak i idź po innych! - warknął ostro, odrzucając Nimfadore dziwnym spojrzeniem. Kobieta zerwała się z miejsca, by wykonać polecenie. Alastor został sam z Remusem.

- Nie jestem ślepy Lupin. - powiedział dość cicho Moody.

- Wiesz, chyba nie do końca rozumiem. - westchnął wilkołak i przesunął się trochę do stołu, ale lekko skrzywił się z bólu. Siniaki po ostatniej pełni dawały o sobie znać.

- Przed tym nie uciekniesz. Uwierz mi. - pierwszy raz od dawna Moody spojrzał na niego z troską.

Mężczyźni szybko zakończyli rozmowę, gdy do środka zaczęli wychodzić członkowie Zakonu. Moody zaczął wszystkim tłumaczyć sytuację.

- Dementorzy złapali Pottera i jego kuzyna. Rzucił zaklęcie patronusa. Ministerstwo aż kipie z złości, więc musimy go zabrać. Będzie rozprawa. Na brodę Merlina, zawsze muszę go ratować. Dobra, musimy wyznaczyć straż przednią. Lecę ja, Kingsley, Remus, Tonks, Doge, Emmelina, Hestia, Diggle i Sturgis. Tonks musisz jakoś wygonić wujostwo Pottera. Masz na to godzinę. Pozostali macie się przygotować. Za dwie godziny widzimy się tutaj. - powiedział Alastor, po czym zniknął jak burza. Wszyscy patrzyli po sobie zdziwieni, ale nie Dora. Miała trudne zadanie, w którym musiała wykazać się kreatywnością. Wreszcie po kilku minutach lampka w jej głowie świeciła jak szalona, przez co na jej twarz wkradł się szeroki uśmiech. Bez zastanowienia złapała za pergamin oraz pióro. Zaczęła bardzo szybko pisać.

- Co wymyśliłaś? - zapytał zaciekawiony Łapa.

- Napiszę dla nich, że wygrali konkurs na najładniejszy trawnik. Mugole tacy jak oni nabiorą się na wszystko. - Tonks zaśmiała się, po czym podała list sowie.

Wszyscy usiedli przy stole. Remus co rusz patrzył nerwowo na zegar, a Nimfadora próbowała ukryć rumieńce, które za każdym razem wkradały się na jej twarz, gdy tylko spojrzała na Lunatyka. Nie potrafiła się przed sobą przyznać, że ostatnie tygodnie zbliżyły ją do mężczyzny. Próbowała usprawiedliwić się faktem, że Remus był niezwykle inteligentny oraz tajemniczy, a do tego naprawdę przystojny i to ją pewnie zachwycało. To nic więcej. W końcu wybiła odpowiednia godzina. Członkowie straży przedniej ruszyli przed dom, by wziąć na miotły i ruszyć na ratunek Harry'ego. Szalonooki prowadził szyk, dzięki czemu szybko i sprawnie dolecieli. Nimfadora otworzyła drzwi od strony ogródka. Wszyscy weszli do małej kuchni, uważając na wszystko, by się nie zdradzić. Tonks prawie upadła na schodach, na co Moody zwrócił jej uwagę pod nosem. Cała grupa ustała przy drzwiach Harry'ego. Lupin otwierał powoli zamek by nie narobić hałasu. W końcu drzwi się otworzyły. Ich oczom ukazał się okropny bałagan.

- Ale porządni ci mugole co nie? - powiedziała trzymając różdżkę w dłoni.

- Na brodę Merlina Tonks! - warknął Moody.

- To nienormalne! - szepnęła i wypowiedziała zaklęcie, by oświetlić pomieszczenie, gdzie mieszkał Potter.

- Profesor Moody! Co pan tu robi? - zapytał zaskoczony chłopak.

- Ratuję ci skórę. Masz dziesięć minut na spakowanie. Tonks, nie stój tak i mu pomóż! - Nimfadora pomachała tylko głową, niezadowolona z faktu, że jej autorytet ostatnio tylko na nią warczy. 

Harry patrzył na nią trochę zaskoczony. Kobieta wyciągnęła różdżkę, by z pomocą jednego zaklęcia spakować rzeczy Wybrańca do kufra. Rozmawiali przez chwilę, ale czas ich gonił, więc musieli już iść. Ustali przed domem, wsiedli na miotły i za chwilę wszyscy ruszyli. Nie wiedzieć czemu Tonks chciała trzymać się jak najbliżej Remusa, który na początku robił wszystko, by dystans między nimi był największy, ale kobieta nie odpuszczała, więc Lunatyk się poddał. Bezpiecznie wrócili do Kwatery Głównej. Dora weszła tuż za Kingsleyem i oczywiście musiała się potknąć o ten stojak na parasole. Zaklęła wkurzona, na co większość tylko pomachała głową. Właśnie trwało zebranie Zakonu. Oczywiście wszyscy nastolatkowie błagali o pozwolenie wejścia do środka, jednak Molly była nieugięta. Wszyscy dyskutowali na temat broni Czarnego Pana oraz tego co czeka uczniów w Hogwarcie. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że Tonks nie odrywała wzroku od wilkołaka.





Pewnie większość z was ominie notkę. Dziś krótki rozdział, ale dokonczę te wydarzenia w następnym. Aktualnie nie mam zbyt wiele czasu więc musicie mi wybaczyć. ZAPRASZAM was na mojego insta princessravenclaww!

Zakochani po uszy / Remadora, Lupin i TonksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz