Cichy dźwięk teleportacji wyrwał Remusa z głębokiego zamyślenia na temat całej sytuacji. Voldemort rósł w siłę, wszystko zaczęło znów się psuć, a mężczyzna wpadał w coraz większą kupę smoczego łajna, z którego mogła uratować go jedynie młoda kobieta o niezwykłym temperamencie. Stała wraz z Molly, wspierając ją w tak trudnej chwili.
Powinieneś martwić się o przyjaciela dupku, a nie myśleć o tym, jak bardzo jesteś beznadziejny dla tej kobiety - myślał. Lunatyk pomachał głową, by odgonić od siebie uporczywe głosy zdrowego rozsądku i podszedł do Pani Weasley. Dor skinęła mu głową, po czym skierowała się w stronę małego automatu z kawą. Takie urządzenie było dziwne dla wielu czarodziejów, jednakże postawiono je tu że względu na mugoli, którzy pojawiali się tu dość często.
- Co mówią Uzdrowiciele? - wilkołak spojrzał na kobietę, trzymającą w dalszym ciągu chusteczkę przy nosie. Cicho się zanosiła, a w oczach widać było złość, która z każdą minutą była coraz większa.
- Mówią, że wyjdzie z tego. To dobrze, ale mam ochotę go udusić i przy okazji zrobić to ze wszystkimi śmierciożercami. Dobrze, że Harry go zobaczył. - w każdym kolejnym słowie rudowłosej było słychać jad, który z pewnością zabiłby wszystkich popieleczników czarnej strony.
Remus przyciągnął ją do siebie i delikatnie poklepał po plecach. Trudno było mu okazywać uczucia, a co dopiero wspierać innych, ale Molly Weasley zawsze była jego ratunkiem, a także oparciem. Chciał odwdzięczyć się jej tym samym, wiedział jak bardzo przeżywa to wszystko.
Niska Aurorka wróciła z trzema papierowymi kubkami czarnej kawy słodzonej. Podała je przyjaciołom i westchnęła cicho. W końcu z sali wyszedł Uzdrowiciel w towarzystwie pielęgniarki, wciąż o czymś zawzięcie dyskutując. Molly podbiegła do nich bez wahania.
- Proszę powiedzieć co z moim mężem! Coś się zmieniło? Jak się czuje? Mogę do niego wejść? - kobieta zasypała ich pytaniami, zniecierpliwiona czekaniem na jakiekolwiek informacje. Uzdrowiciel, który wyglądał jakby był świeżo po studiach, uśmiechnął się serdecznie do kobiety.
- Pani mąż to naprawdę silny mężczyzna. Może pani do niego wejść, ale teraz śpi. Potrzebuje wiele spokoju, jak i wsparcia. Zdrowie mentalne jest równie ważne. Państwo nie możecie wejść. W sali może przebywać jedynie rodzina. Przepraszam, ale czekają na mnie kolejni pacjenci. - wszyscy odprowadzili młodego Uzdrowiciela wzrokiem. Molly spojrzała na dwójkę swoich towarzyszy zapłakanymi oczami i posłała im delikatny uśmiech.
- Dziękuję wam, że tu przyszliście. Teraz wracajcie do Kwatery. Odpocznijcie, bo nie spaliście prawie od dwóch dni. - Remus na te słowa jakby trochę się ocknął. Rzeczywiście w dzień, gdy dostał list, a było to o poranku dwa dni temu, ruszył do szpitala, gdzie spędził cały dzień. W nocy wrócił do Kwatery, by omówić tą sprawe z członkami Zakonu. Nie mógł zasnąć, więc znów wrócił do szpitala i został tu aż do teraz, gdzie dochodziła godzina dziewiąta wieczorem.
- Jeżeli czegoś potrzebujesz, wysyłaj sowę Molly. Zawsze ci pomożemy. - Tonks uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła w stronę drzwi wraz z Lupinem.
Żadne z nich się nie odzywało, wciąż przeżywając tragedię, która miała miejsce w Ministwerswie Magii. Dla nikogo nie było to łatwe, na miejscu Artura mógłbyć równie dobrze inny członek Zakonu. Lodowaty powiew obudził ich umysły. Tonks złapała Remusa za dłoń i obydwoje przenieśli się do Kwatery Głównej, gdzie znajowali się niekotezy członkowie rodziny Weasley. Nimfadora tym razem uważała, by nie potknąć się o stojak na parasolki w kształcie stopy trolla. W kuchni czekał Bill, a widząc tą dwójkę, od razu zerwał się z miejsca.
- I co? Czegoś się dowiedzieliście? - zapytał zniecierpliwiony.
- Jest coraz lepiej. Artur to silny mężczyzna i bez problemu z tego wyjdzie. Twoja matka została w szpitalu. Możesz do niej dołączyć. - Remus opowiedział mu wszystko, co wiedział. Bill zerwał się z miejsca i pobiegł do wyjścia. W momencie, gdy Lunatyk skończył swoją wypowiedź, do kuchni wszedł Syriusz.
- Herbaty? Macie takie wory pod oczami, że strach na was patrzeć. Wyglądacie gorzej niż dementorzy z Azkabanu. Słyszałem, że z naszym drogim Arturem już lepiej. - Łapa podszedł do blatu i zaczął przygotowywać herbatę o smaku pomarańczy.
- Tak, już jest z nim lepiej. Albus wspominał, że Voldemort wykorzystuje więź łączącą go i Harry'ego. - Remus spojrzał zmęczonymi oczami na swojego najlepszego przyjęciela, który miał zatroskaną minę. Podał im kubki, a sam usiadł naprzeciw.
- A jeżeli będzie chciał go zwabić? I zabić? - Black westchnął zdenerwowany, nie wiedząc jak sobie poradzić z wszystkimi tragicznymi informacjami.
Na pytanie arystokraty nikt nie odpowiedział. Wszyscy siedzieli w ciszy, jedynie było słychać cichy pomruk ze starego radia i szepty sprzątającego Stworka. Wszyscy myśleli, że te święta będą przemiłe, dzięki czemu zapomną o codziennych problemach, z którymi się borykają. Syriusz poklepał Remusa po ramieniu, a sam poszedł do salonu, by pomyśleć w samotności. Tonks zagryzła wargi i złapała Lupina za dłoń, wstając. Mężczyzna nieco zaskoczony uniósł na nią wzrok, ale nie napotkał miodowych oczu w które tak bardzo lubił patrzeć, podczas wieczornych spotkań. Kobieta była obrócona do niego plecami i ciągnęła go w stronę schodów. Wilkołak nie opierał się, a raczej był ciekawy dalszych wydarzeń. Weszli do sypialni, która na czas przyjazdów do Kwatery była zajmowana przez Lupina. Tonks w końcu obróciła się do niego i położyła ręce na jego ramiona, co było raczej trudne, bo była od niego o wiele niższa.
- Nie chce być sama. Wiem, że nie zasnę, wciąż myśląc o tej sprawie. Równie dobrze na miejscu Artura mogłeś być ty. - Nimfadora rzadko pokazywała swoje słabości przed innymi, wiedziała jak można to wykorzystać. Remus ujął swoją dłonią pełną blizn jej policzek.
- Mogę pobyć z tobą dopóki nie zasniesz. Artur dojdzie do siebie. Wszystko się ułoży. - uśmiechnął się delikatnie. Ta bliskość powoli zaczynała mu się podobać, czasami nawet za bardzo, wiedział, że Tonks podoba mu się co raz bardziej.
Aurorka pociągnęła go na łóżko, na którym obydwoje się położyli. Wtuliła się w tors Lunatyka, powoli oddychając. Ten objął ramieniem jej delikatne i kruche ciało, zadowalając się słodkim zapachem jej włosów. Tak właśnie to sobie wyobrażał. Obydwoje zawsze, na śmierć i życie, nierozłączni. Jednak po chwili jego marzenia burzyły okropne wycia i ta cholerna pełnia księżyca.
- Chcę, by było tak zawsze. - szepnęła sennie Nimfadora, a po chwili jej oczy zamknęły się pod wpływem ciężaru. Praca, Zakon, szpital, nic dziwnego, że była zmęczona. Remus westchnął zrezygnowany na jej słowa, dalej bawiąc się jej włosami.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał Dori. - mężczyzna wbił wzrok w sufit nad łóżkiem, myśląc o tym jak piękną kobietę ma właśnie obok siebie.
Rozdział jest dość krótki, ale doszło do małego zbliżenia między naszymi bohaterami. Wiem, że jest kilka literówek i powtórzeń, ale nie mam czasu ich poprawić, dlatego szukam bety. Jeżeli ktoś z was chciałby nim być dla mnie to piszcie w wiadomości. Jak podoba wam się rozdział? Piszcie w komentarzach! Zapraszam was na mojego instagrama princessravenclaww
CZYTASZ
Zakochani po uszy / Remadora, Lupin i Tonks
Hayran KurguNimfadora Tonks to niesamowita czarownica, pełna energii i różnych pomysłów. Po Turnieju Trójmagicznym zakon feniksa został ponownie powołany do życia. Dora bez namysłu dołącza do niego by walczyć z Sami Wiecie Kim. Poznaje inteligentnego oraz błysk...