Dwa tygodnie po patrolu z Remusem minęły Tonks niewiarygodnie szybko. Kobieta dała się porwać w wir pracy oraz misji dla Zakonu, jednakże coś ciągle ją gryzło. Może nie powinna wpychać nosa w czyjeś sprawy, ale patrol bez Remusa był zwyczajnie nudny. Nie widziała go od dłuższego czasu, a gdy pytała innych o jego nieobecność, za każdym razem słyszała inną odpowiedź, co oczywiście wiązało się z kłamstwem. Prychnęła zirytowana i zaczęła zbierać raporty. Zaniosła je dla szefa, szybko się pożegnała i udała się pod dom rodziców.
- Dora jak dobrze, że jesteś! Tata właśnie zrobił swoje popisowe danie. Na pewno jesteś głodna. - Andromeda nie dała dojść jej do słowa. Różowowłosa przewróciła oczami, siadając przy stole w kuchni.
- Wiecie tak naprawdę nie jestem głodna, a wieczorem chcę iść do Molly, a tam na pewno coś zjem. Muszę napisać też kilka listków... - zaczęła się wykręcać. Klopsiki taty nie smakowały tylko jej, ale nie miała serca mu o tym powiedzieć. Zabrała pełen talerz jedzenia ze sobą na górę. Spojrzała na dużą sowę uszatkę, która z radości zaczęła machać skrzydłami, robiąc przy tym wiele hałasu.
- Gloria mam coś dla ciebie. - uśmiechnęła się do ptaka. Postawiła talerz na komodzie, by sowa miała do niego swobodny dostęp. Dora położyła się na łóżku. Pogrążyła się w myślach.
Dlaczego oni kłamią? Co chcą ukryć? Nie potrafią mi zaufać? Gdzie na Merlina jest Remus? Te i inne pytania krążyły po głowie kobiety jak mantra. Nawet nie wiedziała w którym momencie zrobiło się ciemno. Wyjrzała przez okno. Niebo było pełne gwiazd, ale największą uwagę przykuwał księżyc. Po wielu próbach Nimfadora w końcu zdołała przypomnieć sobie fazę księżyca. To trzecia kwarta. Jednak powyżej oczekiwań na egzaminie z astronomii coś znaczy. Kilka dni temu była pełnią, ale nigdy nie przywiązywała do tego uwagi. Wzruszyła ramionami, zabrała pusty talerz od sowy, by zejść na dół. Włożyła brudne naczynia do zlewu i nie żegnając się z rodzicami, wybiegła z domu, by udać się do Kwatery. Poczuła szarpnięcie, a w chwilę potem była już przed domem Syriusza. Weszła ostrożnie, by o nic się nie potknąć, jak miała to w zwyczaju. Udała się w stronę kuchni, gdzie przy stole siedziała cała rodzina rudzielców, Syriusz i oczywiście Remus. Zgromiła Lupina wzrokiem. Nie wyglądał za dobrze. Jego skóra była lekko szara. Na policzku pojawiło mu się kilka nowych szram. Odrazu usiadła obok niego.- Gdzie byłeś? Na Merlina, nawet nie wiesz, jak się nudziłam bez ciebie na misjach i martwiłam. - kobieta spojrzała na mężczyznę, który skupił się na gazecie i unikał jej wzroku.
- Musiałem załatwić kilka spraw prywatnych. - mruknął Lupin na co kobieta się zdziwiła.
- A od kiedy stałeś się taki markotny co? - powiedziała, zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Od kiedy jesteś taka dociekliwa? - Lunatyk też miał cięty język, jednakże nie pokazywał tego zbyt często.
- Nie bez powodu przydzielono mnie do Puchonów, panie tajemniczy. - Dora popatrzyła na mężczyznę, który w końcu odłożył gazetę.
- Dziś mamy razem patrol. Chyba o tym wiesz prawda? - Remus zmienił temat, jednak dziewczyna mu nie odpowiedziała, bo Molly podała im kolację.
Wszyscy rozmawiali między sobą, jednak kobieta nie miała ochoty na konwencje z pozostałymi członkami Zakonu, co nie uszło ich uwadze. Okłamali ją, więc nie miała zamiaru się do nich odzywać, dopóki nie dowie się prawdy. Po skończonym posiłku ona i Lupin ubrali się trochę cieplej ze względu, że noc zapowiadała się dość chłodna. Wyszli z Kwatery Głównej i teleportowali się do Hogsmeade. Dziś Trzy Miotły były otwarte do rana, więc mieli za zadanie pilnować tam porządku, a jeżeli nadarzy się okazja śledzić śmierciożerców, by dowiedzieć się, gdzie jest ich kryjówka.
- Mały spacerek wokół Hogsmeade? - zaproponowała Tonks, na co Remus zgodził się bez wahania.
Musieli sprawdzić czy wokół już nie czekają sługusy Lorda Voldemorta. Nawet wilkołaki chciały wstąpić w jego szeregi, co równało się z jeszcze większą wojną.
- Czemu się o mnie troszczysz? - te pytanie zbiło kobietę z tropu.
- Bo się przyjaźnimy. Tak robią przyjaciele prawda? - stwierdziła.
Lupin spojrzał na nią zdziwiony.- Z czasem gdy się dowiesz zmienisz zdanie. - szepnął z kamienną twarzą
Nimfadora już miała pytać go o co chodzi, jednak weszli już do knajpy, w której grała głośna muzyka i było dość dużo ludzi. Wilkołak skrzywił się na ten nagły hałas. Wziął ją za rękę, by się nie zgubili. Tonks poczuła pierwszy raz w życiu motyle w brzuchu. Ten fakt w takim stopniu ją zdziwił, że zacisnęła mocniej palce na szorstkiej dłoni Remusa. Lupin najwyraźniej to wyczuł, bo po chwili ją puścił, na co trochę posmutniała. Usiedli przy barze, po czym zamówili po szklance Ognistej.
- Po ostatnim wolę uważać. - zaśmiała się, na co Lunatyk jedynie się uśmiechnął.
- Kac morderca jest bezlitosny. - szepnął, na co Dora wybuchła śmiechem. Mimo swojej spokojnej natury nie był sztywny, jak niektórzy sądzili.
- Jednak trochę się poprawiłeś. Już się bałam, że ten grymas na twarzy zostanie ci na zawsze. - Tonks lubiła żartować. Najwidoczniej odziedziczyła to po swoim ojcu.
- Wiesz życie rzuca nam kłody pod nogi. - Remus wzruszył ramionami.
- Wiesz, gdy pytałam wszystkich co ci jest i dlaczego cię nie ma, każda osoba mówiła mi co innego. Więc jaka jest prawda? - Aurorka zmieniła szybko temat. Wilkołak zacisnął rękę mocniej na szklance i upił łyk alkoholu.
- Wiesz można powiedzieć, że jestem trochę chory. Czasami muszę pobyć sam bo inaczej mógłbym kogoś zarazić. - powiedział tajemniczo. Dora nie odpowiedziała zastanawiając się nad sensem jego słów.
Zabawa w knajpie szalała w najlepsze. Co chwilę ktoś próbował wyciągnąć do tańca Remusa lub Tonks jednak ci grzecznie odmawiali. Siedząc przy barze różowowłosa nawet nie zwróciła uwagi, że dochodzi już szósta. Myśl o tym co powiedział jej Lupin w takim stopniu ją pochłonęła, że straciła rachubę czasu. Brakowało jej jednego elementu układanki i wiedziała że zwróciła na niego uwagę poprzedniego wieczoru, ale za żadne skarby nie mogła sobie przypomnieć co to było.
- Tonks? Ty żyjesz? - Remus tknął kobietę w ramię na co ta od razu na niego spojrzała.
- Przepraszam... myślałam. - wyjąkała.
- To chyba musiało być naprawdę ważne. Nasz patrol dobiegł końca, więc możemy wracać. - oznajmił Lunatyk, na co ta jedynie pokiwała głową.
Założyła cienką kurtkę i wraz z przyjacielem wyszła z Pubu pod Trzema Miotłami, by deportować się pod dom Syriusza. Obydwoje weszli do środka. Trochę szumiało jej w uszach, ze względu na wypity alkohol. Tonks wypiła o jedną szklankę za dużo, bo nagle poczuła przypływ odwagi i pewności siebie.
- Remus, a jak się wywalę na schodach to co wtedy? - zapytała szeptem, śmiejąc się.
- Chyba nie pozostawiasz mi wyboru i muszę cię wnieść. Raczej żadne z domowników nie chcę słuchać krzyków portretu. - stwierdził Lupin i złapał Tonks w ręce. Wyglądali jak para młoda na co kobieta zakrywała dłonią usta, by nie śmiać się zbyt głośno.
- Dziękuję ci mój książę. Teraz udam się do mojej komnaty, by wypocząć. - powiedziała Nimfadora i ustała na palcach, by pocałować go w policzek. Lunatyk zaczerwienił się i odsunął ją od siebie.
- Jesteś wstawiona Tonks. Idź już spać. - westchnął, wkładając ręce do kieszeni.
- Nie myśl, że nie będę nic pamiętać. - pogroziła mu palcem i zniknęła za drzwiami pokoju.
Remus bezskutecznie próbował zasnąć, bo w jego głowie wciąż krążyło tylko jedno imię.
![](https://img.wattpad.com/cover/195203356-288-k230857.jpg)
CZYTASZ
Zakochani po uszy / Remadora, Lupin i Tonks
FanficNimfadora Tonks to niesamowita czarownica, pełna energii i różnych pomysłów. Po Turnieju Trójmagicznym zakon feniksa został ponownie powołany do życia. Dora bez namysłu dołącza do niego by walczyć z Sami Wiecie Kim. Poznaje inteligentnego oraz błysk...